Gody dzięciołów, truchło łosia, makabryczny płot, lekcja o tym, jak powinna wyglądać prawdziwa puszcza, a na koniec niespodzianka od naszego fachowego przewodnika. Czytelnicy i czytelniczki “Wyborczej” na spacerze z Adamem Wajrakiem w Puszczy Białowieskiej.
To była gratka tylko dla prenumeratorów i prenumeratorek „Wyborczej”. Tym razem Adam Wajrak, prywatnie mieszkaniec Teremisek, oprowadzał po Puszczy Białowieskiej.
Na ratunek ropusze
Wystartowaliśmy z parkingu na wschód od Białowieży. Wajrak tak zaplanował trasę, żeby pokazać dynamikę zmieniającego się lasu. Ale zanim przeszliśmy do sedna, musieliśmy uratować ropuchę przechodzącą drogą, po której kursują samochody Straży Granicznej.
– Ta droga pokazuje spustoszenie, jakie wprowadził tu płot na granicy. Wcześniej to była dwa razy węższa leśna dróżka. Podczas budowy płotu poszerzono ją na potrzeby ciężkiego sprzętu – opowiadał Wajrak, zachęcając ropuchę do przepełznięcia na skraj jezdni.
– A skąd wiadomo, na którą stronę ona chce przejść? – zapytał przytomnie jeden z uczestników spaceru.
– Tam płynie Narewka, możemy zgadywać, że ciągnie ją w stronę wody – odpowiedział Adam.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS