Daniel Czyżewski, Energetyka24.com: Jak Pan ocenia działania polskich władz ws. Turowa?
Janusz Steinhoff, były wicepremier: Nie znam przebiegu negocjacji. Nie wykluczone, iż w procesie koncesyjnym naruszono prawo unijne, nie próbowano we właściwym czasie załagodzić tego konfliktu. Ja rozumiem, że sytuacja w tej chwili jest bardzo trudna i sam wypowiadałem się negatywnie o decyzji wiceprzewodniczącej Trybunału Sprawiedliwości UE, która jest absolutnie niewykonalna. Można powiedzieć, że nasz rząd znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji negocjacyjnej.
Co mogą zrobić polskie władze, jakie są opcje?
Musimy dążyć do kompromisu i do tego kompromisu przekonać naszych czeskich partnerów. Myślę, iż gdybyśmy przedstawili nasze argumenty we właściwym czasie ten kompromis można byłoby łatwiej zawrzeć.
Trzeba mieć świadomość, że każda kopalnia odkrywkowa narusza stan środowiska. Każda kopalnia odkrywkowa, bez względu na to czy jest w Polsce, Niemczech czy Czechach, jest dla środowiska uciążliwa i powoduje określone konsekwencje dla społeczności lokalnej. Kopalnia Turów nie różni się od innych kopalń w tej części Europy.
Trzymam kciuki za naszych negocjatorów, którzy mają naprawdę niełatwe zadanie, bo wszystkie atuty negocjacyjne mają Czesi. Dlatego że za nimi stoi Trybunał Sprawiedliwości i Komisja Europejska, a nad nami wisi kara, która grozi nam za niewykonanie decyzji.
Mamy więc bardzo trudną sytuację, ona wynika z naszych zaniedbań, które Czesi skrupulatnie wykorzystali. Pierwsze próby załagodzenia tego procesu, słowa premiera Morawieckiego o zakończeniu sporu po rozmowie z premierem Babišem w świetle jego późniejszej wypowiedzi były, delikatnie rzecz ujmując, niefortunne.
Tak, wieczorem 24 maja premier Morawiecki powiedział, że już po wszystkim, Czesi wycofają pozew, a rano 25 maja Babiš temu zaprzeczył.
Pan premier Morawiecki użył sformułowania, że sprawa jest załatwiona, premier Babiš powiedział, że to nieprawda, że on się nie zgodził. Prowadziłem w swoim życiu wiele negocjacji i żelazną zasadą jest porozumienie z rozmówcą, a nie jednostronne przedstawianie wyniku negocjacji. To jest moja uwaga pod adresem obecnej administracji – więcej wizji, mniej telewizji, mniej zapowiedzi, więcej organicznej pracy. Niestety widać, że urzędniczo jesteśmy coraz słabsi, zawalamy terminy, procedury i potem mamy tego wszystkiego konsekwencje.
Pozostajemy przy górnictwie. Jak wiadomo, będzie ono wygaszane. Umowa społeczna została przyjęta przez górnicze związki i rząd. Pytanie teraz brzmi, czy dostanie ona akceptację Komisji Europejskiej.
To jest porozumienie, które moim zdaniem należy ocenić pozytywnie. Wreszcie rząd zmierzył się z realiami ważnej części polskiej gospodarki. Jeszcze niedawno przecież najwyżsi przedstawiciele państwa mówili o tym, że na górnictwie będziemy budować przyszłość polskiej gospodarki albo o tym, że węgla nam starczy na 200 lat, i że nie pozwoli – jak to ujął pan prezydent – zamordować górnictwa.
W obecnych realiach polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej nie ma miejsca na węgiel, musimy mieć świadomość, że w znaczącym stopniu polskie górnictwo węgla kamiennego, szczególnie na Górnym Śląsku jest trwale nierentowne, koszty wydobycia ze względu na pogarszające się warunki górniczo-geologiczne są większe niż jego cena na rynku.
Załóżmy na moment, że te unijne plany klimatyczne nie istnieją. Czy bez nich i tak byśmy odchodzili od węgla?
Oczywiście, że tak. Nie można podtrzymywać sztucznie branży, która przynosi straty. Dlaczego rząd Jerzego Buzka zamykał kopalnie? Bo były trwale nierentowne, to było odpowiedzialne zachowanie. Tutaj zaklinanie rzeczywistości przez polityków nic nie da. Kopalnie nie mogące zarobić na siebie powinny być likwidowane. Moje krytyczne uwagi dotyczące zaklinania górniczej rzeczywistości przez polityków odnoszą się do obu głównych sił politycznych w naszym kraju. Obecny rząd podjął decyzję o docelowej likwidacji górnictwa węgla kamiennego i to oceniam pozytywnie. Natomiast realia ekonomiczne są takie, że mniej więcej w roku 2030, gdy zlikwidujemy wszystkie bloki o mocy 200 MW to tak naprawdę zostanie 5000 MW mocy węglowych w elektrowniach, czyli Opole, Kozienice, Jaworzno. Dla tych 5000 MW będziemy potrzebowali tylko 11 mln ton węgla, a to w sumie będzie w stanie zapewnić Bogdanka i JSW.
Ścieżki likwidacji kopalń, które podano w rządowym harmonogramie są nierealistyczne dlatego że bardzo szybko rosną koszty wytwarzania energii z węgla. Koszty uprawnień do emisji CO2, które już obecnie przekroczyły ponad 50 euro oraz wysokie koszty wydobycia węgla przesądzają o nieopłacalności produkcji energii elektrycznej z paliw stałych. I z tego powodu przede wszystkim hurtowe ceny energii elektrycznej w naszym kraju należą do najwyższych w UE. Z konsekwencją dla konkurencyjności polskiej gospodarki.
Najwyższe w Europie.
Oczywiście. Poziom emisji na jedną megawatogodzinę mamy jeden z najwyższych na świecie. To rzutuje na ekonomie całego procesu wytwarzania energii. Mamy coraz większy import, który jest ograniczany przepustowością transgranicznych sieci przesyłowych. Gdyby to wynikało tylko z ekonomii, mielibyśmy ten import zdecydowanie większy. Przed nami jest więc konieczność skorelowania procesów redukcji mocy wydobywczych w kopalniach i zmian struktury nośników energii w elektroenergetyce i ciepłownictwie.
Istotną w tych sektorach rolę jako paliwo przejściowe będzie miał gaz ziemny. W ostatnich latach zrealizowano wiele pożytecznych projektów, by zabezpieczyć dostawy tego nośnika do naszego kraju w warunkach rynkowych. Pozytywnie oceniam w tej materii działalność min. Piotra Naimskiego.
Fotowoltaika, energia wiatrowa – to branże, które będą rozwijały się zdecydowanie szybciej. po latach zastoju. Myślę więc, iż energetyka oparta na paliwach stałych będzie redukowała swoje moce wytwórcze szybciej niż założono to w Polityce Energetycznej Polski do 2040 roku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS