A A+ A++

fot.domena publiczna Amon Göth nie bez powodu był nazywany „Katem z Płaszowa”.

Brutalność, nadmierny apetyt seksualny i całkowity brak empatii. Amon Göth nie bez powodu był nazywany „Katem z Płaszowa”. Miał wiele cech psychopatycznego mordercy. Był zdolny wysłać na śmierć każdego więźnia, mając ku temu powód lub nie.

Film Spielberga zaznajomił świat z odrażającą osobą Amona Götha, postaci historycznej, która z pewnością pozostałaby nieznana, gdyby król Midas Hollywood nie zwrócił uwagi na filmowy potencjał budującej historii, w której główną rolę odegrał Oskar Schindler. Do zainteresowania, jakie wzbudziła postać bezlitosnego niemieckiego komendanta, w znacznym stopniu przyczyniła się niezwykła interpretacja Ralpha Fiennesa. Według tych, którzy znali Götha, aktor potrafił oddać istotę jego diabolicznej natury.

Do jakiego stopnia ten obraz czystego zła odpowiada rzeczywistości? Na szczęście historycy mają do dyspozycji wystarczającą liczbę dokumentów i świadectw, by nakreślić życiorys Götha, z wyjątkiem krótkich okresów, odnośnie do których nie ma danych, co jednak nie zmienia dość szczegółowej wiedzy o jego losach (…).

Kacet w Płaszowie

Amon Göth zaczął pełnić funkcję komendanta Płaszowa od pierwszego dnia, pragnąc jak najszybciej korzystać z prerogatyw swej pozycji pana i władcy obozu. Jako że willa, którą wybrał na swoją rezydencję, wymagała odnowienia, czasowo zamieszkał w niewielkim domu, który znajdował się po drugiej stronie obozu, w pobliżu dawnego żydowskiego cmentarza.

Prace w Płaszowie toczyły się w szybkim tempie, mimo że kamieniste podłoże nie ułatwiało robót. Budowa spełniała normy wyznaczone przez regulamin Inspektoratu Obozów Koncentracyjnych Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego SS. Zgodnie z tym zarządzeniem podobóz pracy przymusowej SS, jak było w tym przypadku, miał być otoczony wysokim na trzy metry ogrodzeniem z drutu, z wieżami strażniczymi rozmieszczonymi w regularnych odstępach wzdłuż całego obwodu, jak również posiadać: baraki dla więźniów, latryny, izbę chorych, przychodnię dentystyczną, łaźnię, urządzenia do odwszawiania, magazyn żywności i pralnię, a także urządzenia dla personelu SS.

Niemiecki obóz w Płaszowie w 1942 roku.

fot.domena publiczna Niemiecki obóz w Płaszowie w 1942 roku.

Największa część obozu miała być przeznaczona dla Żydów, podczas gdy pozostała byłaby przeznaczona dla polskich więźniów, oba zaś sektory miał rozdzielać płot z drutu. Chociaż Płaszów nie był obozem zagłady, pod koniec 1943 roku miała rozpocząć się budowa komory gazowej z materiałów pochodzących z obozu we Lwowie, tego projektu nigdy jednak nie zrealizowano.

Poprawa pogody spowodowała odwilż, co pozwoliło na montaż baraków i kopanie latryn i dołów pod słupy. Polska firma budowlana wzniosła ogrodzenie z drutu, otaczające obóz na obwodzie wynoszącym cztery kilometry, o podwójnym płocie rozdzielonym fosą z wodą. Postawiono wieże strażnicze, na których zamontowano karabiny maszynowe. Na najbardziej zniwelowanym terenie wznoszono budowle przeznaczone na zakłady przemysłowe. Jeśli miały stać w nich ciężkie maszyny, wylewano podłoże z cementu.

Wewnętrzne drogi, obejmujące jedną główną ulicę, brukowano materiałem pochodzącym z kamieniołomu i nagrobkami z dawnego żydowskiego cmentarza, także i w tym przypadku łącząc cel praktyczny z symbolicznym. Obóz miał zostać podzielony na dwa sektory. Najbardziej rozległy był przeznaczony na zakwaterowanie żydowskich więźniów, podczas gdy mniejszy, mogący pomieścić około tysiąca więźniów, miał przyjąć Polaków.

Czytaj też: Zrobili wszystko, by uniknąć odpowiedzialności. Prawda o powojennych losach czołowych nazistów

Piękna i bestia

Wkrótce po przyjeździe do swego nowego miejsca przydziału w Krakowie Göth poznał pewną sekretarkę Wehrmachtu, Ruth Irene Kalder, z którą nawiązał romans. W owym czasie nadal był żonaty z Anny Geiger, jednak podróże do Wiednia, by zobaczyć się z nią i dziećmi, z każdym rokiem stawały się rzadsze.

Irene, znana przez personel obozowy i więźniów jako Majola, była wcześniej aktorką, a sama określała się później w serii wywiadów udzielonych historykowi Tomowi Segevowi jako „ładna sekretarka”. Irene otrzymała przydział do fabryki Wagnera produkującej mundury i buty wojskowe dla armii, jednak dzięki intymnej znajomości z Göthem uzyskała korzystne warunki dla tej firmy, której nigdy nie brakowało zamówień.

Mierzący 1,92 m wzrostu i ważący podówczas około 120 kg Göth „był mężczyzną, który robił wrażenie, wysokim, silnym, marzenie każdej sekretarki”, jak wyznała Irene swemu rozmówcy. Ona sama była smagła, o ciemnych włosach, a jej szczupła postać jaskrawo kontrastowała z postacią Götha.

Co ciekawe, aparycją nie odbiegała zbytnio od typu urody, jaki często spotykało się wśród żydowskich kobiet, do czego można by dodać hebrajskie pochodzenie jej drugiego imienia, Ruth, aczkolwiek, jak się wydaje, nie martwiło to tak zajadłego antysemity jak Göth. Dziwi również fakt, że chociaż mogli wspólnie zamieszkać w domu w Płaszowie, Majola nadal mieszkała w Krakowie, ograniczając się do częstych odwiedzin u Amona i spędzania tam kilku dni z rzędu, nigdy jednak nie przeprowadziła się do niego na stałe. Możliwe, że Göth, który miewał liczne przygody z kobietami, bronił własnej przestrzeni i zmuszał Irene do zachowania tego dystansu.

Tekst stanowi fragment książki Jesusa Hernandeza „Nazistowskie bestie. Kaci z SS”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Tekst stanowi fragment książki Jesúsa Hernándeza „Nazistowskie bestie. Kaci z SS”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Mimo imponującej prezencji rysy twarzy Götha nie posiadały cech świadczących o jego brutalnym charakterze. Miał wielkie dłonie, lecz o długich jak u pianisty palcach. Sam uważał się za człowieka wrażliwego i był przekonany, iż rodzinna firma uprawnia go do nazywania się intelektualistą, chociaż w późniejszym czasie był w stanie okazywać niepohamowaną gwałtowność.

Ten patologiczny dualizm przekładał się również na jego niepokojący i nieprzewidywalny charakter. W stosunku do dzieci swoich oficerów okazywał uprzejmość, traktował je z czułością, a jednak nieczęsto jeździł do Wiednia, by widywać się z własnymi, jak można by się spodziewać po ojcu. Podobnie damom przyjeżdżającym w odwiedziny do Płaszowa okazywał galanterię, a zwykł był poniewierać i bić kobiety, z którymi łączyły go bliższe związki.

Jedna z żydowskich więźniarek, która pracowała jako pokojówka w domu Götha, Helen Hirsch, stale znosiła złe traktowanie, które nie uchodziło uwadze gości, często dostrzegających u niej urazy i siniaki. Göth nie tylko się tego nie wstydził, ale rozkoszował się upokarzaniem jej w obecności wszystkich, tak słownie, jak i czynnie, równocześnie okazując uwagę i usłużność gościom.

Czytaj też: Największy zwyrodnialec wśród komendantów niemieckich obozów? Wszystkie zbrodnie Amona Götha

Psychopatyczny morderca

Chociaż Majola była jego oficjalną kochanką, seksualny apetyt Götha był tajemnicą poliszynela, przez co można zakładać, że tolerowała to w taki czy inny sposób. W równym stopniu szerzyły się plotki o tym, że ona także zwraca uwagę na męski personel SS.

Od przybycia do Polski Göth cierpiał na bezsenność. Nie mógł zasnąć przed czwartą lub piątą rano, a na taką przypadłość cierpiał również Hitler. Można jedynie spekulować, że były to pewnego rodzaju zaburzenia somatyczne na tle konfliktu toczącego się w jego umyśle. Chociaż Göth zapewniał, że traktuje zadanie dokonania eksterminacji na tym terenie jako największą szansę, jaka mogła się mu nadarzyć, może jakaś najgłębsza część jego duszy buntowała się przeciwko temu nieludzkiemu zadaniu.

Szary Dom, dawny karcer obozowy w Płaszowie

fot.Zygmunt Put Zetpe0202/CC BY-SA 4.0 Szary Dom, dawny karcer obozowy w Płaszowie

To złe samopoczucie objawiające się w zaburzeniach nerwowych dotykało wielu członków SS, którzy brali udział w tego typu operacjach. Napięcie emocjonalne, jakiemu byli poddawani, czasami bywało nie do zniesienia, toteż w końcu często zwalniano ich z wykonywania tych misji.

Możliwe, że Göth cierpiał na ten syndrom, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że potrafił przezwyciężyć skrupuły objawiające się jedynie bezsennością i większym niż wskazane spożyciem alkoholu. Göth był zatwardziałym pijakiem, miał jednak niespotykaną tolerancję na alkohol, gdyż bez względu na to, ile wypił, chyba nie wiedział, co to kac.

Niemniej jednak cechą, jaką szczególnie wyróżniał się Göth, była brutalność. Od pierwszej chwili wszyscy więźniowie z Płaszowa mieli potworną pewność, że życie tego, kogo uważał za zbędnego, nie ma dla niego absolutnie żadnego znaczenia. Nie okazując najmniejszej emocji, był zdolny wysłać na śmierć każdego więźnia, mając ku temu powód lub nie. Ten całkowity brak empatii w stosunku do ofiar, typowy dla wszystkich psychopatycznych morderców, siał terror w jego otoczeniu.

Rządy terroru

Podczas budowy baraków, w których miał zostać zakwaterowany personel SS, większość więźniów stała się świadkami przerażającej sceny, która nie pozostawiła wątpliwości co do niezachwianego postanowienia Götha, by pokazać, kto tutaj rządzi. Göth podszedł, by obejrzeć drewniane budynki, jakie wznoszono, i przez jednego ze swoich ludzi został poinformowany, że pojawił się problem z fundamentami.

W tym czasie jakaś dziewczyna chodziła wokół na wpół zbudowanego baraku, pokazując coś i wydając polecenia, co zdziwiło Götha, gdyż chodziło o żydowską więźniarkę. Powiedziano mu, że dziewczyna, Diana Reiter, jest inżynierem i architektką, która ostrzegła, że fundamentów nie wykopano na odpowiednią głębokość, a zatem według niej należy osuszyć kamień i cement i dopiero wówczas podjąć na nowo prace przy tej budowie.

Göth wydał polecenie, by stawiła się przed nim. Diana Reiter popełniła błąd, podchodząc do niego, jakby komendant obozu koncentracyjnego był zwykłym brygadzistą na budowie, po czym energicznie przedstawiła mu konieczność ponownej budowy fundamentów w tej części. Jeśli się tego nie zrobi – stwierdziła architektka – ta część się zapadnie i cały barak runie.

Ogłoszenie wyroku w sprawie „Kata z Płaszowa”.

fot.domena publiczna Ogłoszenie wyroku w sprawie „Kata z Płaszowa”.

Komendant pozwolił dziewczynie dokończyć wyjaśnianie mu powodów ponownego położenia fundamentów. Podczas gdy z profesjonalizmem przedstawiała mu techniczne argumenty, on zgadzał się ze wszystkimi przytoczonymi przez nią powodami. Kiedy Diana Reiter skończyła, czując zadowolenie i myśląc, że przekonała komendanta o konieczności ponownego wylania fundamentów, nie patrząc na nią, Göth zwrócił się do podoficera, mówiąc mu pewnie i niemal obojętnie: „Zabij ją”.

Podoficera sparaliżowało, może miał nadzieję, że to jakiś żart komendanta. Göth mówił jednak na poważnie i powtórzył rozkaz, teraz już bardziej stanowczym tonem. Podoficer, który otrzymał ten rozkaz, ujął dziewczynę za ramię, chcąc odprowadzić ją w jakieś ustronniejsze miejsce, lecz Göth natychmiast zareagował: „Tutaj! Zabij ją na miejscu! To rozkaz!”.

Może nie mogąc się jeszcze otrząsnąć ze zdumienia, lecz także nie zawahawszy się, podoficer, nie wypuszczając ramienia dziewczyny, odwrócił ją, wyjął pistolet z kabury i strzelił jej w kark. Kiedy inni więźniowie, kątem oka obserwujący tę scenę, usłyszeli wystrzał, zamarli. Diana Reiter osunęła się na kolana, a świadkowie zapewniają, że zdołała unieść wzrok na Götha, jakby pytała go dlaczego. Gdy ciało młodej architektki upadło na ziemię, Göth wydał rozkaz ponownej budowy fundamentów baraku, jak to ona sugerowała.

W oku cyklonu

Począwszy od tego dnia, dla więźniów w Płaszowie było całkiem jasne, że żaden z nich nie może uważać się za niezbędnego. Mieli ograniczyć się do aktywnej i anonimowej pracy, jako że ich życie nic nie jest warte.

Przykład stanowiły dyspozycje odnośnie do pracy w kamieniołomach, skąd prowadziły niewielkie tory kolejowe. Wapień wywożono wagonikami z ładunkiem wynoszącym ponad sześć ton, ciągniętymi przez więźniów linami po stoku wzniesienia. Jeśli któryś się potknął i upadł na tory, obowiązywał zakaz zatrzymywania się, a wagonik musiał przejechać po nieszczęśniku. Ważne jedynie było, by nie zakłócać rytmu prac.

Więźniowie wiedzieli, że absurdem jest dociekanie przyczyn. Decyzje Götha były tak nieprzewidywalne i nieodwołalne jak zjawiska meteorologiczne: próba zrozumienia ich przypominała próbę spytania cyklonu o powody sianego przez niego zniszczenia.

Göth wykazał, że stoi powyżej dobra i zła, wszelkiej logiki i jakiegokolwiek uczucia – w Płaszowie rządziła wyłącznie jego niezwykle arbitralna wola. Jeśli zamiarem Götha było utrzymanie więźniów w silnych okowach terroru, to mu się to udało.

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki Jesúsa Hernándeza „Nazistowskie bestie. Kaci z SS”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDzień Kobiet 2021 w jasielskiej bibliotece (zapowiedź)
Następny artykuł,,Kobieta” – felieton Krzysztofa Martwickiego