A A+ A++

Lo zaprosił dziennikarza w celu omówienia listy światowych miliarderów magazynu „Forbes”. Lo, który jest dyrektorem generalnym R.E. Lee International, powiedział, że jest „ciekawy”, jak inni miliarderzy z Azji postrzegają rankingi. Twierdził, że miał „dylemat”, czy powinien dostarczyć „Forbesowi” dodatkową dokumentację swojego majątku, aby mógł zostać uwzględniony na liście. Utrzymywał, że starsi, bardziej tradycyjni potentaci chcą zachować swoją prywatność, podczas gdy bogacze drugiej i trzeciej generacji są bardziej otwarci, a niektórzy, których znał, zachęcali go do znalezienia się na liście. „Miałeś dużo szczęścia, radzisz sobie bardzo dobrze” – mieli mu mówić owi znajomi. Dodał również, że uważa, iż włączenie go do listy najbogatszych może być dobre dla jego podstawowej działalności: sprzedaży polis ubezpieczeniowych osobom o bardzo wysokiej wartości netto. — To jest dokładnie nasz rynek docelowy — dodał Lo.

W rzeczywistości „dylemat” Lo był udawany. Do czasu opisanego spotkania spędził ponad dwa lata, próbując dostać się na listę miliarderów. Od 2020 roku co najmniej siedem osób kontaktowało się w tej sprawie z 11 różnymi dziennikarzami Forbesa, przy ponad 20 okazjach. Owe osoby przedstawiały Calvina Lo jako „najbardziej nieodkrytego miliardera-filantropa” oraz „najpilniej strzegącego swojej prywatności i najbardziej nieuchwytnego miliardera-inwestora na świecie”. Wysłali ponad tuzin dokumentów, niektóre opatrzone pieczęcią PRYWATNE I POUFNE, które rzekomo potwierdzały jego reputację i bogactwo.

Czytaj też: „Idealny pomysł” znanego biznesmena. Do firmy wciągnął też syna — choć nie od razu

Początkowo „Forbes” nie traktował tego zbyt poważnie. Każdego roku zaskakująca liczba osób oszustwem próbuje wkraść się na naszą listę miliarderów, a na pierwszy rzut oka Lo po prostu nie wydawał się wystarczająco bogaty. Jego firma R.E. Lee International nie była też dobrze znana w Hongkongu, gdzie „Forbes” utrzymuje sześcioosobową redakcję, a historia o zarabianiu miliardów na sprzedaży polis ubezpieczeniowych wydawała się naciągana.

Ale Lo był wytrwały, a wraz z upływem czasu coraz więcej mediów — w tym BBC, CNBC, Daily Express, Daily Mirror, Financial Times, Independent, Nikkei Asia, Reuters i South China Morning Post — publikowało historie nazywające go miliarderem, prezentując jego poglądy na wszystko, od szampana po kryptowaluty. Wiele z tych artykułów powoływało się na „Forbesa” jako źródło, a jeden z PR-owców Lo wysyłał e-maile, w których twierdził, że jego mocodawca znajduje na liście miliarderów „Forbesa”. Na stronie internetowej „Forbes Middle East” (jednego z naszych niezależnie prowadzonych licencjonowanych wydań), pojawił się nawet artykuł, w którym nazwano go miliarderem. Po zbadaniu sprawy okazało się, że ten „artykuł” był płatną „reklamą” sfinansowaną przez zespół Lo i wkrótce potem został usunięty z serwisu internetowego. Calvin Lo nigdy nie znalazł się na liście miliarderów „Forbesa” — i nadszedł czas, aby rozwiać co do tego wszelkie wątpliwości.

Inwestor Formuły 1 i hotel w Tajpej? Od spotkania do dziennikarskiego śledztwa

Pierwsze spotkanie w Hongkongu przerodziło się w prawie roczne dochodzenie, podczas którego „Forbes” rozmawiał z co najmniej 40 osobami w sześciu krajach i przekopał się przez setki stron dokumentów, starannie oddzielając to, co w opowieściach Lo było faktami (nielicznymi i bardzo od siebie odległymi) od fikcji (czyli całej reszty).

Lo był nam przedstawiany jako dyrektor generalny i właściciel R.E. Lee International, „największego na świecie brokera ubezpieczeń na życie” z około 1 mld dol. składek, oraz jako założyciel R.E. Lee Capital — firmy, która w zależności od komunikatu prasowego miała zarządzać aktywami o wartości od 8 do 10 mld dol. Lo miał być wykształconym na Harvardzie inwestorem, który w 2018 r. zapłacił 1,2 mld dol. (za pośrednictwem swojego osobistego instrumentu inwestycyjnego: R.E. Lee Octagon) za pięciogwiazdkowy hotel Mandarin Oriental w Tajpej na Tajwanie; filantropem, który założył fundację charytatywną o wartości 250 mln dol.; wreszcie właścicielem pół tuzina domów na całym świecie. Miał być także „największym azjatyckim inwestorem i kolekcjonerem szampanów oraz jednym z pierwszych właścicieli prywatnego odrzutowca Gulfstream G650 w Azji”. A, tak — miał także być inwestorem w legendarnym zespole wyścigowym Williams w zawodach Formuły 1.

Czytaj też: Rewolucyjny pomysł start-upu: genetycznie zmodyfikowane wirusy mają leczyć raka. „Rynek tak niedoceniany, że to naprawdę błękitny ocean”

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułЧигиринський втретє став захисником “Шахтаря”. Подробиці контракту
Następny artykułWieruszów: Ukradł wielkiego loda. Grozi mu więzienie