A A+ A++

Do siedziby Collegium Humanum w centrum Warszawy wkroczyło w środę kilku uzbrojonych funkcjonariuszy CBA. Jako że rektor Paweł Czarnecki przebywa na urlopie, sami przeszli do rektoratu uczelni, gdzie zażądali laptopa rektora. Następnie przez kilka godzin rozmawiali z prorektor ds. kształcenia i dydaktyki Magdalenę Szydłowską, wezwali również kwestorkę Collegium Humanum Ilonę Augustyniak.

Przedstawiciele CBA udali się także do pobliskiego archiwum Collegium Humanum w celu ustalenia osób, które posiadają dyplom uczelni, ale nie mogą potwierdzić, że na niej studiowały. Jak twierdzi „Newsweek”, wszystkie te działania związane były z podejrzeniem handlu dyplomami, który miał odbywać się częściowo za wiedzą władz szkoły.

CBA w Collegium Humanum. Jest komunikat uczelni

Rektor Paweł Czarnecki „Newsweekowi” przekazał w rozmowie telefonicznej, by pytania co do sprawy przesłano mu mailem. Gdy usłyszał, że taki mail dotarł już przed dwoma dniami, miał rzucić słuchawką. Z dziennikarzami nie chciała rozmawiać także prorektor Magdalena Szydłowska. Lakoniczne w swojej odpowiedzi było też zresztą samo CBA.

„Służby specjalne, w tym Centralne Biuro Antykorupcyjne, nie informują, jakie sprawy, osoby, firmy i instytucje pozostają lub też nie pozostają w ich zainteresowaniu. CBA informuje o efektach działań i zrealizowanych sprawach” – przeczytali dziennikarze w odpowiedzi na swoje pytania.

Jak podkreślił „Newsweek” w swoim materiale, Collegium Humanum to „kuźnia kadr, masowo kształcąca aktyw partyjny PiS-u”, gdzie dyplomy uzyskują dziesiątki nominatów do stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. Uczelnia masowo kształci też psychologów, kusząc kursem trwającym zaledwie 2,5 roku w trybie „indywidualnej organizacji studiów”.

Collegium Humanum chce podjąć kroki prawne względem „Newsweeka”

W piątek późnym wieczorem pojawiło się oświadczenie, w którym podkreślono, że portal www.newsweek.pl „po raz kolejny opublikował materiał oparty na nieprawdziwych informacjach naruszających dobre imię uczelni”.

„Władze Uczelni są zmuszone podjąć kroki prawne nie tylko wobec redakcji, ale także osobiście wobec autorów Renaty Kim i Jakuba Korusa. Wskazany materiał będzie przedmiotem oddzielnych procesów sądowych – niezależnie od już toczących się postępowań dotyczących poprzednich artykułów zamieszczonych na www.newsweek.pl. Z przykrością stwierdzamy, że Renata Kim i Jakub Korus po raz kolejny nie dochowali elementarnych standardów rzetelności i staranności dziennikarskiej. Wskazany artykuł opiera się na nieprawdziwych informacjach, w sprawie których autorzy ponownie nie poprosili uczelni o komentarz” – napisano.

„Tym samym władze Collegium Humanum po raz kolejny nie miały szansy zweryfikowania kłamstw zawartych w materiale. Postawa i upór autorów Renaty Kim i Jakuba Korusa zastanawia tym bardziej, że żadne z oficjalnych źródeł przywołanych w artykule nie potwierdziło informacji, które są nieprawdziwe i naruszają dobre imię uczelni. Podkreślamy, że Uczelnia będzie dochodzić swoich praw, bronić własnej reputacji a także domagać się wysokiego odszkodowania przed sądem – zarówno od mediów, jak i od autorów publikacji” – czytamy w oświadczeniu.

„Powielanie nieprawdziwych informacji przez inne media spotka się z równie stanowczą reakcją władz Collegium Humanum. Jednocześnie pragniemy zwrócić uwagę, że redakcja www.newsweek.pl oraz autorzy materiału Renata Kim i Jakub Korus opublikowali wskazany artykuł, pozostając w sporze prawnym z uczelnią. Przedmiotem postępowań sądowych są poprzednie publikacje tych samych dziennikarzy” – wskazano.

Czytaj też:
Kulisy odejścia Kaczyńskiego. Rozmówcy wskazują dwa powody. „Tłuste koty” w opałach

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTak Paulina Sykut-Jeżyna kpi z Rutkowskiego. Wszystko przez starcie z Iwoną Pavlović
Następny artykułB-52 nad Łotwą i Estonią. Bombowce strategiczne przy granicy Rosji