A A+ A++
Najpierw linie są malowane, a potem usuwane. Stawiane są znaki, które po kilku dniach znikają. Wyznaczanie miejsc parkingowych w centrum Katowic odbywa się w chaosie, którego końca nie widać.

Idealnym przykładem na to, jak miasto jest nieprzygotowane do wprowadzania zmian parkingowych, może być kwartał ulic na południowym krańcu śródmieścia. Prace w obrębie ulic: Narcyzów, Różanej, Astrów i Bratków zaczęły się kilka tygodni temu, ale zaraz prawie nie będzie po nich śladu.

Wszystko odbywa się zwykle według tego samego schematu. Najpierw wybrana przez MZUiM firma maluje białą farbą nowe, zgodne z przepisami miejsca parkingowe, na podstawie przygotowanej na zlecenie miasta organizacji ruchu. Na małych, wąskich ulicach (jak w powyższym kwartale) powoduje to, że znika połowa, a nawet więcej miejsc, które mieszkańcy wykorzystywali na postój swoich samochodów. Kiedy władze miasta orientują się co się dzieje (czyli że zabraknie miejsc dla mieszkańców) decydują, żeby po drugiej stronie wspomnianych ulic stawiać znaki zakazu postoju z wyłączeniem. Chodzi o to, że za takim znakiem będą mogli parkować posiadacze Parkingowej Karty Mieszkańca. Na papierze wszystko się w miarę spina. Z jednej strony miejsca dla wszystkich (za opłatą), z drugiej dla mieszkańców. Dla tych drugich miejsc wyznaczyć nie można, bo byłyby niezgodne z przepisami (przede wszystkim za wąskie). Mamy więc namalowane linie z jednej i postawione znaki z drugiej strony ulicy. Sprawa wydaje się zamknięta. Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że wymalowanie z jednej strony miejsc zgodnych z przepisami powoduje, że nawet jeśli po drugiej stronie ich nie będzie (a będzie tylko dopuszczony postój na zakazie dla mieszkańców), to i tak zabraknie miejsca. Nie tylko jezdnia będzie zbyt wąska (śmieciarki, straż pożarna), ale również chodniki. Co się więc dzieje? Wspomniana firma przyjeżdża i zmazuje linie, które namalowała kilka dni wcześniej. Jakie będą dalsze kroki? Tego pewnie nie wie nawet MZUiM.

Na ul. Narcyzów zostały wyznaczone miejsca postojowe, ale po kilka dniach wykonująca prace firma zaczęła usuwać namalowane przez siebie linie.

Kolejny przykład. Po jednej stronie ul. Astrów zostały wyznaczone zgodne z przepisami miejsca parkingowe. Po drugiej (na odcinku od ul. Bratków do ul. Szeligiewicza) miał zostać dopuszczony postój samochodów mieszkańców. Tyle że to fizycznie niemożliwe. Ulica jest dwukierunkowa, ale nawet gdyby była jednokierunkowa, to stojące po dwóch jej stronach samochody uniemożliwiałyby przejazd. Wysłaliśmy pytania w tej sprawie do urzędu miasta. Pytaliśmy m.in. jaki jest sens stawiać takie znaki (zakaz postoju z wyłączeniem) w miejscach, gdzie fizycznie parkowanie nie jest możliwe? Odpowiedzi jeszcze nie dostaliśmy, ale znak już został zdemontowany. Co więcej, linie wyznaczające miejsca parkingowe (te dla wszystkich) też już są zmazywane. Totalny chaos.

To pokazuje zupełny brak rozeznania w specyfice takich ulic, jak w południowej części śródmieścia. Warto się też przyjrzeć tabliczce, która ma dopuszczać postój samochodów mieszkańców. Delikatnie mówiąc, jej treść jest dość skomplikowana i pozostawia wiele do życzenia (również językowo i stylistycznie). Cytat: Nie dotyczy drogi dla pieszych i jezdni kołami jednego boku wyłącznie pojazdów posiadaczy Parkingowej Karty Mieszkańca.

Sprawdziliśmy jak to wygląda w Warszawie, skąd zostało zaczerpnięte to rozwiązanie. Tam tabliczki pod znakiem B-35 (zakaz postoju) są znacznie prostsze. To po prostu zdanie: Nie dotyczy posiadaczy identyfikatora „B-35” -XYZ (gdzie XYZ oznacza kod obszaru wpisany na identyfikatorze). Tu warto się na chwilę zatrzymać. O ile w Katowicach na zakazie postoju z tabliczką mają parkować wszyscy posiadacze Parkingowej Karty Mieszkańca, o tyle w Warszawie ci z najtańszym abonamentem mogą zostawiać swoje samochody w okręgu o promieniu 150 m od miejsca zameldowania. Każdy odcinek ma w terenie numer na tabliczce pod znakiem i taki sam numer dostaje mieszkaniec.

Posiadacz abonamentu wie w jakim rejonie może korzystać z takiego przywileju, bo ma to napisane na abonamencie. Te „kody” z liter i cyfr mogą na pierwszy rzut oka wydawać się skomplikowane, ale to łatwe do ogarnięcia – mówi nam Jakub Dybalski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.

Upraszczając, miejsca na zakazie postoju „zarezerwowane” są tylko dla okolicznych mieszkańców, a nie dla wszystkich mieszkańców Strefy Płatnego Parkowania.

Co ważne, ZDM w Warszawie stawia znaki zakazu postoju z wyłączeniem mieszkańców tam, gdzie zaparkowanie jest fizycznie możliwe. – Wyłączenia dla posiadaczy B-35 spod zakazu postoju nie powodują zmian, jeśli chodzi o obowiązywanie przepisów ruchu drogowego. To rozwiązanie jest stosowane na ulicach gdzie matematyka nie pozwala na wykrojenie z szerokości ulicy 2,5 metra na miejsce postojowe, ale można przepisowo zaparkować na zasadach ogólnych. Nie możemy więc wyznaczyć miejsc, z których można pobierać opłaty w strefie, ale jednocześnie możemy umożliwić postój tym, od których opłat i tak nie pobieramy, czyli mieszkańcom z abonamentami – tłumaczy Dybalski.

Oznacza to, że parkując na zakazie postoju należy zachować min. 1,5 m chodnika dla pieszych, odpowiednią szerokość jezdni czy odległość od skrzyżowań i przejść dla pieszych.

Na wielu ulicach w śródmieściu Katowic przepisów ruchu drogowego w tym zakresie po prostu zachować się nie da. Albo więc będzie fikcja, czyli znaki zakazu z wyłączeniem i parkowanie bez zachowania przepisów, albo wyjątków nie będzie, ale miejsc parkingowych też nie. Dobre rozwiązanie trudno znaleźć, zwłaszcza jeśli działa się w chaosie, po omacku i za pięć dwunasta. A do oznakowania została jeszcze część śródmieścia, Koszutki, os. Paderewskiego i Zawodzia. Strach się bać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułДепутати Ради готують ще один штраф для водіїв авто: за що та як хочуть карати
Następny artykułLegionella w województwie lubelskim. Prowadzony jest monitoring sieci wodociągowych