A A+ A++

Skandali, wpadek i anegdot, które obrosły legendą i związane są właśnie z Festiwalem w Opolu jest całe mnóstwo.

Już ten pierwszy zorganizowany w 1963 roku rozpoczął się małą, ale jakby nie patrzeć, dobitną wpadką. Przewodniczący rady miasta Opola, zwracając się do publiczności, chciał powitać ją słowami “Witam was czule”, co w jego ustach jako rodowitego Ślązaka zabrzmiało nie inaczej: “Witam was, ciule“. Zarówno widzowie jak i organizatorzy wpadli w lekką konsternację.

Pomimo tego nietypowego powitania Festiwal się odbył i zakończył sukcesem, choć początkowo nikt nie wierzył w to, że impreza odbywająca się, jak uważali niektórzy – “na prowincji” – po pierwszej edycji nie umrze śmiercią naturalną. Wiele gwiazd m.in. Jerzy Połomski, Sława Przybylska, czy ówczesna gwiazda konferansjerki Irena Dziedzic, nie chciało brać w nim udziału i już na wstępie odmówiło.

Polowanie na artystów

Kolejne edycje z jednej strony stały przebojami, z drugiej również nie obywały się bez skandali i trudnych sytuacji. Rok po inauguracji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu doszło do buntu artystów. Powód? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o… pieniądze. Honoraria odgórnie ustaliło Ministerstwo Kultury i były one bardzo niskie, wręcz jak stwierdzili niektórzy artyści głodowe i nie warte wychodzenia na scenę. Z racji tego, że poza mizerną stawką, nie wypłacono ich im do ręki, trzeciego dnia postanowili w ogóle nie wychodzić na deski opolskiego amfiteatru. Gdy zniecierpliwiona długim oczekiwaniem publiczność była zabawiana przez konferansjerów – Jacka Fedorowicza i Piotra Skrzyneckiego – pomysłodawcy Festiwalu w osobach dziennikarza radiowego Jerzego Grygolunasa oraz muzykologa Mateusza Święcickiego poszukiwali artystów “na mieście” i dowozili ich na występy, aby wystąpili przed publicznością. Nie wiadomo, jak, ale i pieniądze na ich honoraria znalazły się jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Na scenie często pojawiali się artyści niepokorni, którzy nie podobali się ówczesnej władzy. Kudłatych i z krzyżami na piersiach, jak Stan Borys, którego pilnowali inspicjenci i który wymknął im się bez problemu spod kontroli wkraczając na scenę z rozwianym włosem i medalionem na piersi. Jego występ, choć porwał publikę, dla samego artysty skończył się pogadanką na partyjnym dywaniku. Włosy o mały włos nie przeszkodziły w występie Tadeuszowi Nalepie. Lider Breakoutu słysząc, że nie może pojawić się na scenie ze względu na swoją fryzurę, stwierdził, że zabiera ze sobą aparaturę przywiezioną z Holandii, która miała posłużyć również innym wykonawcom i opuszcza Opole. Negocjacje na szczęście zakończyły się sukcesem, a Nalepa spiął włosy i pojawił się na scenie. Zamiast niego operatorzy pokazywali podczas transmisji głównie Mirę Kubasińską.

Nie po to Polska Ludowa wydaje pieniądze na festiwal, żeby pokazywać na nim kudłatych szarpidrutów” – grzmiał z kolei w liście do opolskiej rozgłośni Polskiego Radia lokalny działacz PZPR po występie “Skaldów”. Cenzura fryzur zelżała dopiero w latach 80. Wtedy na scenie wystąpił m.in. heavymetalowy zespół TSA.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTragedia w Wielkopolsce. Dziewczynka ma oparzenia trzeciego stopnia
Następny artykułPijana matka opiekowała się 3-letnim synkiem