A A+ A++

fot.Józef Eder/Polona/domena publiczna Inscenizacja dramatu „Śluby panieńskie” A. Fredry

Gustował w kobietach raczej o krągłych kształtach, ale niezbyt obfitych. Zwaliste, otyłe damy zupełnie go nie pociągały. Jako wytrawny uwodziciel przedkładał doświadczone mężatki, które w łóżku mogły zaoferować znacznie więcej, nad niewinne panienki. Aleksander Fredro wiedział, jak się zabawić. W końcu jednak i on został trafiony strzałą Amora…

Przyszły autor Zemsty urodził się 20 czerwca 1793 roku w Surochowie nieopodal Jarosławia, w zamożnej rodzinie szlacheckiej, jako syn Jacka Fredry i Marianny z Dembińskich. (…) Ojciec komediopisarza był człowiekiem zamożnym, należały do niego: Rudki, Beńkowa Wisznia, Nowosiółek, Rabby oraz Cisna (…).

Jednak przyszły komediopisarz nie spędzał czasu w rodzinnym majątku, pomagając ojcu w gospodarowaniu, ale przebywał we Lwowie, gdzie wraz z braćmi wiódł życie birbanta i uwodziciela, ciesząc się wielkim powodzeniem wśród miejscowych dam. Zwłaszcza tych bezpruderyjnych i znudzonych nieudanym, z reguły narzuconym przez rodzinę, małżeństwem (…).

Krągły zadek i wesoło bujające piersi

Młodzi bracia Fredrowie, Aleksander i Seweryn, czuli się w tym roztańczonym, rozbawionym mieście niczym ryby w wodzie, zwłaszcza że obu opromieniała sława oficerów walczących o wolność ojczyzny pod dowództwem cesarza Napoleona oraz nieodżałowanego księcia Pepi. I właśnie ta sława topiła serca panien oraz mężatek i jak pisze Nakwaska: „Niejedna wierność małżeńska i cnota panieńska padła ofiarą patriotycznego zapału” (…).

Trzeba przyznać, że Fredro był bardzo dyskretny, badaczom do dziś nie udało się ustalić, z kim w owych beztroskich lwowskich czasach romansował (…). Wiemy natomiast, że gustował w kobietach raczej o krągłych kształtach, ale niezbyt obfitych. Zwaliste, otyłe damy zupełnie go nie pociągały, choć cenił sobie, jak pisał, „krągły zadek”, jędrne uda oraz piersi, niekoniecznie idealne, ale „wesoło bujające”.

W młodości Fredro był wytrawnym uwodzicielem

fot.Henryk Rodakowski/domena publiczna W młodości Fredro był wytrawnym uwodzicielem

Nie podobały mu się na przykład mieszkanki Wiednia, które w jednym z listów określił jako „krzywo-brudno-śmierdzące-grubo-płaskie granatniki”. Gustował raczej w blondynkach niż brunetkach. U płci pięknej cenił też kokieterię, pogodne usposobienie oraz inteligencje, jak również dobry gust i niezbyt przesadne podążanie za wymogami mody.

Jako wytrawny uwodziciel przedkładał doświadczone mężatki, które w łóżku mogły zaoferować znacznie więcej, nad niewinne panienki, nie na darmo pisał, że: „Rok czterdziesty zwykle drzwi szaleństwu zamyka mężczyznom, a otwiera kobietom” (…).

Czytaj też: Życie uczuciowe i fantazje erotyczne Sienkiewicza

Poezja, od której „trzeszczą uszy”

Ze świadectw z epoki wynika, że bracia Fredrowie brylowali na lwowskich salonach, nadając ton ówczesnemu życiu towarzyskiemu, stając się nawet kimś w rodzaju ówczesnych celebrytów. „(…) Trzeba się było chować przed nimi, bo i z ołtarza byliby zdjęli, a do tego jeszcze i takie wiersze pisali, że nawet starszym uszy od nich trzeszczały” – wspomina Kaczkowski.

Te utwory, od których „trzeszczały uszy”, pisali dwaj bracia Fredrowie – Henryk oraz Aleksander (…). Wiele obscenicznych utworów powstało w latach lwowskiej swawoli, jak chociażby Sztuka obłapiania z 1817 roku, a więc z okresu romansu z panią Starzeńską. (…) W podobnym tonie utrzymana jest także Piczomira królowa Branlomanii: tragedya w trzech aktach, która bynajmniej nie jest utworem nadającym się na szkolną lekturę (…).

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Iwony Kienzler „Życie i romanse polskich arystokratów”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Iwony Kienzler „Życie i romanse polskich arystokratów”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Ale te pornograficzne utwory nie były jedynymi dziełami, które wyszły spod pióra niegdysiejszego ułana księcia Józefa. W 1817 roku we Lwowie odbyła się premiera jego komedii Intryga na prędce, później przerobiona na krotochwilę muzyczną pt. Nowy Don Kiszot, czyli sto szaleństw, do której muzykę skomponował Stanisław Moniuszko (…).

Wieści o sukcesach literackich syna niezbyt jednak cieszyły Jacka Fredrę, do którego doszły wieści o niecnych poczynaniach jego potomków we Lwowie. Pan Fredro postanowił ukrócić ekscesy Aleksandra i Seweryna, nawracając ich na właściwą drogę. (…) Nakazał Aleksandrowi zamieszkać w sąsiadujących z Beńkową Wisznią Jatwięgach, Seweryna zaś osadził w Beńkowej Wiszni.

Jednak w owym czasie Aleksandrowi nie zależało już na uwodzeniu dam, panienek i służących, gdyż jego serce skradła pewna urodziwa blondynka. Problem polegał jednak na tym, że ukochana Fredry była mężatką.

Czytaj też: Wielki pisarz założył… własny ruch religijny i został za to ekskomunikowany. Czym był tołstoizm?

Zaskakujące skutki pewnego zakładu

Przyjaciele Fredry pod koniec 1818 roku założyli się z nim, że nie zdoła zdobyć pewnej zamężnej piękności i przyprawić rogów jej niemłodemu już małżonkowi. (…) Zofia Skarbkowa, bo to właśnie o niej mowa, wydawała się łatwą zdobyczą – wprawdzie mężatką była zaledwie rok, ale powszechnie było wiadomo, że jej małżeństwo jest wyjątkowo nieudane (…).

„Rozgon za mamoną”, podobnie jak nieuleczalna skłonność Skarbka do spotkań z nadobnymi aktoreczkami, sprawiły, że przedsiębiorczy hrabia zaniedbywał żonę, poświęcając jej niewiele czasu. Na domiar złego Stanisław szerokim łukiem omijał łoże Zofii, co jej brat tłumaczył niezbyt dobrym stanem zdrowia szwagra. Dziwnym trafem jednak rzekomo zły stan zdrowia nie przeszkadzał mu w uwodzeniu aktorek.

Portret Zofii z Jabłonowskich Fredro z 1824 roku

fot.Karl Gottlieb Schweikart/domena publiczna Portret Zofii z Jabłonowskich Fredro z 1824 roku

Jak łatwo się domyślić, we Lwowie nie brakowało kawalerów chętnych do umilania ślicznej pani Skarbkowej samotnych chwil, ale ona nie była skora do romansów, chociaż miała liczne grono wielbicieli. (…) Dzisiaj zapewne także uchodziłaby za atrakcyjną, ale uroda nie była jedynym atutem pani Skarbkowej: kobieta była niebywale inteligentna, ujmowała otoczenie opowiadaniem rozmaitych anegdot, nie stroniąc od umiarkowanie swawolnych (…).

A jak wyglądał Fredro, który założył się, że w ciągu sześciu miesięcy uwiedzie nadobną mężatkę? Ludwik Jabłonowski w swoich pamiętnikach nie przedstawił, niestety, pochlebnego wizerunku adoratora Zofii:

Wzrostu średniego, ale kształtnie zbudowany, rysami do Dębińskich zbliżony, był Fredro lekko ospowaty i płci żółciowej na twarzy, zdradzającej skłonności do hipochondrii. Oko miał siwe, w białku takie żółte, wzrok nieujmujący, włos rudawy, krótko podstrzyżony, uśmiech niedobry, ułożenie dość gładkie.

Każdym ruchem zdradzał, że siłę ma ciągle na uwadze, że – jak Francuz mówi – pozuje. Dowcip jego był często gryzący, czasem przykry drugiemu, więcej sposobem powiedzenia niż treścią rozśmieszający, spojrzeniem, uśmiechem i ruchem ręki mocno akcentowany.

(…) Początkowo Fredro był zafascynowany Zofią wyłącznie jako kobietą, jak przypuszczał, łatwym obiektem jego miłosnych podbojów. Zgodnie z warunkami zakładu pisarz miał ją uwieść w ciągu sześciu miesięcy, ale piękna mężatka okazała się twierdzą nie do zdobycia, a wytrawny uwodziciel wpadł we własne sidła, gdyż zakochał się w urodziwej mężatce.

Czytaj też: Czy to ta kobieta wpędziła Mickiewicza do grobu?

Miłosne udręki komediopisarza

Fredro początkowo nawet nie śmiał marzyć, że Skarbkowa odwzajemni kiedykolwiek jego uczucie. Z czasem okazało się jednak, że niechętna pozamałżeńskim przygodom Zofia także go kocha i jest gotowa porzucić męża, z którym tak naprawdę nic ją przecież nie łączyło, by spędzić resztę życia z Aleksandrem.

Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – wprawdzie uzyskanie unieważnienia małżeństwa dla majętnych arystokratów nie było sprawą trudną do załatwienia, ale cała rodzina Jabłonowskich była temu przeciwna (…).

Para, spotykając się w Lubieniu, musiała odgrywać przed Jabłonowskimi przyjaciół. Niewinnie ze sobą filtrowali przy karcianym stoliku, grając między innymi w „pantofla”, grę, którą Fredro nazwał nieocenioną dla zakochanych. Zofia po wygranej w karty kazała przerobić jedną z monet na miedziany pierścionek i w jego wnętrzu wyryć dewizę jej miłości: Nie tu – to tam, która miała oznaczać, że jeśli nie będzie mogła połączyć się z ukochanym na tym świecie, to uczyni to w zaświatach (…).

Ilustracja do „Sztuki obłapiania” Aleksandra Fredry

fot.Edward Guérard/domena publiczna Ilustracja do „Sztuki obłapiania” Aleksandra Fredry

Według jednego z braci poety, Maksymiliana, na przełomie lat 1819 i 1820 Aleksander popadł w depresję, nawet pisał do przyjaciela, że nękają go myśli samobójcze. Dopiero w 1825 roku, z inicjatywy Zofii, której udało się pokonać sprzeciw rodziny, rozpoczęto zabiegi o unieważnienie małżeństwa Skarbków. Zgodnie z ustawodawstwem obowiązującym na terenie zaboru austriackiego sprawa leżała w kompetencji władz świeckich, obyło się zatem bez składania podania w Watykanie, ale proces i tak trwał rekordowo długo, bo aż do 1828 roku.

(…) Przedłużające się formalności rozwodowe ponownie wpędziły Aleksandra w depresję. Ratunkiem dla cierpiącego mężczyzny okazały się praca oraz pisarstwo. (…) To właśnie wtedy, gdy czekał na podjęcie przez Zofię kroków zmierzających do unieważnienia małżeństwa, a potem na załatwienie formalności rozwodowych, powstały jego sztuki: Mąż i żona, napisana w 1822 roku, Cudzoziemczyzna z 1824 roku czy wreszcie Damy i huzary, ukończone w 1825 roku (…).

Czytaj też: Haniebne pochodzenie Adama Mickiewicza. Wieszcz miał się czego wstydzić!

I żyli długo i szczęśliwie

W końcu zakochany Fredro doczekał się unieważnienia małżeństwa Zofii. Dekret cesarski głosił: „Najświętszy Majestat Królewski najwyższym dekretem z dn. 23 września 1828 […], w sprawie Zofi i hr. Skarbek, , […], [małżeństwo] zawarte w kościele parafialnym w Krościenku dn. 23 sierpnia 1814, uroczyście pobłogosławione, zostało uznane za nieważne […]. Lwów, dnia 27 października 1828 […]”.

Jako przyczynę nieważności sakramentu uznano… niedostateczną liczbę zapowiedzi przedślubnych Zofii Jabłonowskiej i Stanisława Skarbka (…).

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Iwony Kienzler „Życie i romanse polskich arystokratów”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Iwony Kienzler „Życie i romanse polskich arystokratów”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Aleksander, otrzymawszy wyrok, poczuł się tak, jakby mu wyrosły skrzydła – oświadczył się swojej ukochanej, na którą czekał przecież dziesięć lat (licząc od dnia zakładu) i został przyjęty. Przygotowania do uroczystości nabrały iście ekspresowego tempa i para stanęła na ślubnym kobiercu już 9 listopada 1828 roku (…).

Jak wiadomo, proza życia często niszczy romantyczną miłość i upragniony ślub bywa końcem wielkiego uczucia, ale w przypadku Fredrów tak się nie stało – para przeżyła w zgodzie i szczęściu czterdzieści osiem lat, aż do śmierci Aleksandra w 1876 roku.

Źródło:

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Iwony Kienzler „Życie i romanse polskich arystokratów”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOszukany na kołowrotek
Następny artykułDamscy bokserzy coraz rzadziej unikają odpowiedzialności