A A+ A++

Zaropiałe rany, obroże ze… sznurka i łańcucha wrośnięte w szyje dwóch psiaków, brak jedzenia i wody do picia. Psy w takim stanie uratowali z gospodarstwa w gminie Jaraczewo pracownicy Schroniska dla Zwierząt w Radlinie.

Interwencja miała miejsce 3 listopada, ale schronisko poinformowało o niej dopiero dziś. Pracownicy udali się na interwencję do jednego z gospodarstw w gminie Jaraczewo, gdzie, jak się dowiedzieli, przebywały dwa psy, które, za zgodą UMiG Jaraczewo, miały trafić do schroniska. Właściciel posesji nie przebywał na miejscu i psami w zasadzie nikt się nie opiekował.

Widok, który zastali w gospodarstwie, mógł wstrząsnąć nawet najbardziej zahartowanymi w bojach miłośnikami zwierząt – a przecież pracownicy schroniska niejedno już widzieli.

“Widzieliśmy dziury wykute w murze, widzieliśmy łańcuchy, ale dopiero po podejściu bliżej ukazał nam się o wiele bardziej drastyczny widok. I zapach” – relacjonują. – “Psy uwiązane były na pseudo łańcuchach składających się z metalowych ogniw powiązanych sznurówkami i innymi sznurkami. Jeden z psiaków miał dodatkowo za dużą obrożę, która to dodatkowo obciążała jego otwartą ranę na szyjce. TAK! PSY MIAŁY POWRASTANE W SZYJE SZNURÓWKI, które musiały być wokół niej owiązane tak długo, że spowodowały wytarcia w skórze i otwarte rany dookoła szyi. Psy nie posiadały nic do picia i jedzenia. Ich “budą” był widoczny na zdjęciach otwór w budynku gospodarczym, którym to wchodziły do osobnych kojców po świniach. Czarny psiak, miał jeszcze szczęście, bo miał rzucony do spania jakiś stary łach, natomiast biały miał beton i kawałek drewnianej płyty. Po białym piesku pchły biegały stadami plus jego sierść cechuje dred na dredzie”.

Psy zostały przewiezione do schroniska, gdzie przede wszystkim usunięto im wrośnięte sznurówki i opatrzono rany. Zostały także wykąpane, ostrzyżone, podano im też leki przeciwko pasożytom wewnętrznym i zewnętrznym. Rokowania co do nich są dobre: rany się goją, a oba psiaki bardzo duży apetyt. Po poprzednim głodzeniu ich posiłki trzeba dzielić na kilka mniejszych, które znikają w oka mgnieniu. Z “Bili i Bajgel, bo tak dostały na imię, z każdym dniem robią się coraz bardziej otwarte, a ich ogonki zaczynają nieśmiało merdać na nasz widok” – donoszą z radością pracownicy schroniska.

Źródło: Schronisko dla Zwierząt w Radlinie

Oceń artykuł
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUM Ruda Śląska: Inwestycje z budżetu obywatelskiego na półmetku
Następny artykuł“Polscy faszyści zatrzymali kolumnę nadziei”