A A+ A++

Są w naszym powiecie takie miejscowości, których nazwy obiły się o uszy, wiemy o ich istnieniu, ale dalsza wiedza na ich temat kończy się w tym miejscu. Możemy nie mieć świadomości, jakie skarby skrywają okoliczne miasteczka i wsie. Może nie mówi się o nich wystarczająco głośno? Kadłub Wolny, malownicza wieś ukryta w sercu powiatu oleskiego, nie tylko stanowi odzwierciedlenie dziewiczej natury i uroków wiejskiego życia. To tutaj, ponad 400 lat temu zrodziło się unikatowe wydarzenie, które przeszło do kronik i legend jako pierwsza w Polsce wieś wykupująca się z poddaństwa. Miejscowość w tym roku świętuje także 115 rocznicę patronatu świętej Anny.

Kadłub Wolny to wieś położona w gminie Zębowice nad rzeką Libawą, zamieszkana przez około 500 osób. Niewielka miejscowość kryje w sobie ogromną historię, o której ja sama – mieszkanka Kadłuba od 3 roku życia – nie miałam pojęcia. Dlaczego Kadłub jest Wolny? Skąd wziął się u nas kult świętej Anny? Jakimi osiągnięciami możemy się pochwalić? Na te jak i inne pytania, odpowiedzi udzieliła Marianna Dylka – lokalny przewodnik turystyczny, nauczycielka języka angielskiego i rodowita mieszkanka wsi.

Odłamki i łupki ceramiczne odnalezione w Kadłubie Wolnym przez niemieckich archeologów pochodzą z okresu kultury łużyckiej przypadającego na XIII-IV wiek przed naszą erą. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi zaś z 1295 roku. W Opolu budowano Kościół św. Krzyża  i zbierano na ten cel dziesięcinę z okolicznych wsi. Na liście zaangażowanych miejscowości znalazł się Kadłub, wtedy uwzględniony jako Kadłub Pruskowski. Sama nazwa miejscowości rozwija się na przestrzeni dziejów. Pierwotnym określeniem był Cadlup pisany też jako Kadlub, spotkamy się także z nazwą Skadlub bądź Skarklub, co oznacza “wydrążony pień drzewa”.

Źródła notują następnie nazwę Kadłub Wielki aż w 1644 roku nazwa Kadłub Wolny po raz pierwszy pojawiła się w pismach urzędowych – opowiada Marianna Dylka.

Z roku 1644 cofamy się o prawie 40 lat, kiedy wykształciła się obecna nazwa wsi. W historii Polski zdarzały się przypadki, że pojedyncze gospodarstwa wykupiły się spod poddaństwa, ale Kadłub jest pierwszym przypadkiem w  Polsce, gdzie cała wieś zjednoczyła się i wykupiła się z poddaństwa w 1605 roku. W tym czasie rządził tutaj Rudolf II – cesarz rzymski, czeski i książę opolsko-raciborski. Wiele osób zastanawia się, skąd oni w ogóle mieli na to pieniądze? Właścicielem ziem był Jan von Bess – podstoli cesarki, właściciel wielu dóbr m.in. Olesna, Szumiradu i Wysokiej. Prawdopodobnie potrzebował pieniędzy, bo sam ich wiele pożyczał cesarzowi i wpadł w problemy finansowe. Z drugiej strony podejrzewa się, że von Bess zażyczył sobie od szlachty bardzo wysokiej kwoty za te ziemie, której nikt by mu nie zapłacił. Za 2500 talarów chłopi kupili nie tylko okoliczne lasy, stawy, pola, ale przede wszystkim wolność. Zakupione ziemie zostały podzielone – powstała wielka wspólnota, którą podzielono w XIX wieku na Wspólnotę Lasów, Karczmy i Stawów.

– Wykupienie się z poddaństwa chłopów wiązało się z ogromną odpowiedzialnością. Od momentu wykupienia się, chłopi musieli przekazać rycerza i giermka dla władcy, a poza tym zorganizować straż – dlatego właśnie mamy najstarszą straż w Polsce! Kadłubianie mieli swój sąd pod autorytetem sołtysa, wybudowano szkołę, przedszkole powstała także gorzelnia – bo trzeba myśleć też o rzeczach przyziemnych – śmieje się lokalna przewodniczka turystyczna. – Chłopi wykupili się w kwietniu. Nie mieli jednak osobowości prawnej i pewności, że ktoś im nie zabierze tej wolności. A, że byli niezwykle przezorni i mądrzy, zwrócili się do Rudolfa II, który w grudniu wydał dokument potwierdzający ich własność prywatną. Dla wielu i tak nie miało to znaczenia. Ziemie chcieli odebrać nam Niemcy. Bardzo dużo mężczyzn pojechało na proces sądowy do Wrocławia wraz z 12 dokumentami, które znajdowały się w zabytkowej szkatule.

Szkatułę można podziwiać po dziś dzień w Izbie Regionalnej, a dokumenty zostały odpowiednio zabezpieczone dzięki Wspólnocie Leśnej.

– Kiedyś odwiedził nas pewien profesor z Uniwersytetu Opolskiego i bardzo nas namawiał, abyśmy oddali te dokumenty do muzeum, ale powiedziałam mu, że one muszą tutaj z nami być.

Lasy podzielono na 25 części według wkładu pieniężnego. Te ziemie zaczęły się rozdrabniać między dziećmi właścicieli, dlatego wprowadzono zapis, aby tylko jedno dziecko otrzymywało cały ten majątek. W tej chwili znajduje się ponad 100 udziałowców, a hektarów ponad 480.

– Jednymi z udziałowców byli moi dziadkowie, jednak gdy dziadek dostał się do niewoli radzieckiej, babcia, która wychowywała ósemkę dzieci nie miała pieniędzy na ciągle toczące się procesy. Z tego powodu została wykreślona z udziałów, a były one bardzo duże. Mama opowiadała mi, jak babcia bardzo płakała i przeżywała to, jak została potraktowana. Został się mały kawałeczek łąki w lesie, który mamy do dzisiaj – wspomina Marianna Dylka.

Ważnym dniem dla kadłubian jest 29 czerwca. W sali należącej do wspólnoty odbywa się, przy udziale członków spółki, podział zysków, czyli tzw. “tajlowanie”. Duża część tych zysków przeznaczana jest na potrzeby lasu i karczmy. Znajdują się także pieniądze na cele społeczne.

Opowiadając historię Kadłuba Wolnego, nie można zapomnieć o historii Izydora Murka – powstańca z naszej wsi. Murek był liderem polskiego ruchu oporu podczas powstania oleskiego, które wyprzedziło I powstanie śląskie. Dzięki swojej intensywnej działalności na rzecz państwa polskiego, szybko stał się celem oddziałów Grenzschutzu. Murek zginął tragicznie postrzelony podczas ucieczki w pola. Wzburzeni sąsiedzi powstańca od razu ruszyli na Niemców, aby pomścić jego śmierć. Zabójstwo Izydora Murka zdecydowanie było wydarzeniem wstrzącającym dla mieszkańców nie tylko wsi, ale całego Śląska Opolskiego. O jego śmierci pisano nawet w “Nowinach Raciborskich”.

Jak widać, historia tej małej wsi jest niezwykle bogata. Ale nadal nie wiemy, dlaczego akurat święta Anna patronuje miejscowości.

Letnie miesiące od 1905 do 1907 roku były niezwykle trudne dla mieszkańców.

– Liczne burze, gradobicia, ulewy, a nawet pożary niszczyły wiele plonów, maszyn jak i domów. Klęski żywiołowe zawsze miały miejsce przed wspomnieniem świętej Anny. Ludziom dało to do myślenia – trzeba obrać ją jako patronkę, która będzie nas chronić – mówi pani Marianna.

Co jest istotnie ważne, to fakt, że ludzie uroczyście obiecali, że tego jednego dnia będą powstrzymywać się od ciężkich prac. W 1908 odbyło się ślubowanie, aby oddać jej cześć i uczestniczyć we mszy świętej.

Niektórzy podejrzewam, że o tym nie wiedzą, bo zaczynają łamać to przyrzeczenie – wyjeżdżają na pole, słychać maszyny, co nie jest dobre. Ludzie powinni dotrzymać tego ślubowania, a historia przypominać o tym, że trzeba zapobiegać wydarzeniom sprzed stu lat.

Ku czci świętej Anny poświęcono kapliczkę znajdującą się w centrum Kadłuba, która została wybudowana już w 1860 roku. 

Kapliczką Marianna Dylka opiekuje się od 2011 roku. W tym też roku jej córka, Aleksandra Dylka-Mydło, została wybrana sołtysem wsi zaraz po uroczystościach odpustowych ku czci świętej Anny, które wtedy odbywały się jeszcze w Kościele Parafialnym w Zębowicach. Kilka dni później Kadłub nawiedziła wielka ulewa, która spowodowała wylanie stawu, a co za tym idzie – bardzo duże zniszczenia w kapliczce. Deformacja drewnianego ołtarza doprowadziła do stłuczenia znajdującej się na nim figury Matki Bożej Różańcowej.

– Pierwszą decyzją Ali jako sołtys było właśnie wyremontowanie kapliczki. Dużą pomoc okazała kadłubska Wspólnota Leśna. Wszystko zostało skute, a figurę wmurowano w ściany. Z tyłu kapliczki kiedyś stała dzwonnica metalowa, bo ludzie obawiali się dzwonnicy kapliczki, która również była w słabym stanie. I właśnie podczas remontu dzwon trafił z powrotem na wieżę.

Sam dzwon jest starszy od kapliczki, gdyż powstał on w 1768 roku i pochodzi z drewnianego kościoła, który kiedyś znajdował się w Zębowicach, a w 1925 roku został przeniesiony do Gliwic.

W kapliczce możemy podziwiać figurę świętej Anny.

– Gdy stara figura uległa zniszczeniu, Ala zwróciła się z prośbą do ówczesnego księdza proboszcza Pawła Zająca z prośbą o przywrócenie figury do nas. Ksiądz zgodził się bez problemu. Mało tego, zaproponował, że zajmie się jej odnowieniem – wspomina pani Dylka.

Poza figurą babci Jezusa, w kapliczce kryją się także dwie mniejsze, drewniane figurki Maryi i świętej Elżbiety. Mówiąc o wnętrzu kaplicy nie można zapomnieć o obrazie w pięknej, niebieskiej, drewnianej oprawie. Kiedyś wisiał na zewnątrz elewacji, lecz ze względu na większe narażenie na zniszczenia, obecnie zauważymy go wewnątrz kapliczki.

– Sama kapliczka jest mała, niepozorna, ale ma ogromną wartość. Może dożyjemy czasów, że zostanie powiększona, a może i powstanie mniejszy kościół. Nawet jak zostanie taka jaka jest, to warto znać jej historię – mówi nauczycielka.

Niezwykłą wartość historyczną ma sztandar ku czci świętej Anny. W tym roku obchodzimy jego 110. rocznicę. Wiemy na pewno, że sztandar jest z 1913 roku, bo data jest wyhaftowana razem z napisem “Módl się za nami z Kadłuba Wolnego święta Anno”. Tak jak figura św. Anny, znajdował się on kiedyś w Zębowicach, lecz ponownie dzięki uprzejmości księdza Pawła Zająca jego miejsce jest obecnie w Izbie Regionalnej.

Jak już wspomniano, kiedyś uroczystości odpustowe ku czci świętej Anny odbywały się w Kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Zębowicach. W 1995 roku odstąpiono od tej reguły, gdyż świętowano hucznie 700-lecie Kadłuba Wolnego. Mszy przewodniczył ówczesny biskup pomocniczy Jan Kopiec.

– Odpust był wielki. Po mszy świętej i procesji do kapliczki rozpoczął się trzydniowy festyn! Pracowałam wtedy w przedszkolu, w którego budynku obecnie funkcjonuje żłobek. Podczas festynu piekłam frytki, urobiłam się strasznie, żeby wesprzeć finansowo przedszkole, ale parę dni po festynie dowiedziałam się, że je likwidują. Nie było to miłe – śmieje się pani Marianna.

Od 2012 roku udało się na stałe przenieść mszę odpustową do Kadłuba Wolnego. Już od 11 lat mieszkańcy Kadłuba spotykają się pod budynkiem OSP, uczestniczą we mszy świętej oraz procesji do kapliczki, a następnie spędzają razem czas przy poczęstunku zorganizowanym przy pomocy sołtysa, którym obecnie jest Mariusz Czaja, rady sołeckiej oraz członków OSP. Tegoroczne obchody uświetniła wystawa poświęcona świętej Annie i Kadłubowi w wykonaniu pani Marianny.

Istotną rolę w  naszej wsi jak i gmnie odgrywa także Orkiestra Dęta w Kadłubie Wolnym, która prężnie działa i wykazuje inicjatywę biorąc udział w wielu uroczystościach religijnych jak i regionalnych. Historia orkiestry sięga 1905 roku. Powstała dzięki inicjatywie kapelmistrza Jana Czai II oraz lokalnego muzykanta Andrzeja Kasprzyka. Lata świetności orkiestry przypadają na okres powojenny. Muzykanci prezentowali swoje umiejętności podczas odpustów, świąt kościelnych, na weselach, w Nowy Rok obchodzili domy we wsi. Nagrania orkiestry były transmitowane w Radiu Opole. Nie mogło jej zabraknąć również na tegorocznym odpuście.

Kadłub Wolny to wieś niezwykła, z którą mieszkańcy są silnie związani. Jednak o jej bogatej historii pamięta niewiele.

– Kadłubianie od pokoleń są konsekwentni w przekazywaniu tej tradycji już od 418 lat, jednak trzeba o tym opowiadać, bo wiedzieć to jedno, a czuć to drugie. Wiele młodych już nie pojawia się na mszy, wiadomo, że nie zmusimy ich, ale musimy zachęcić, żeby chociaż zostali ci, którzy są – mówi pani Dylka – Ja się urodziłam w Kadłubie, w moim domu rodzinnym. zawsze czułam się tu dobrze i jest to moje miejsce. Ludzie dobrze się znają, na wielu można liczyć i polegać. Tu chodziłam do przedszkola, szkoły, później tu pracowałam, też w przedszkolu i szkole. Lubię zwiedzać świat, jednak tutaj zawsze czuję się najlepiej.

Marlena Zyzik

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSamorozpowszechniające się malware infekuje fanów Call of Duty: Modern Warfare 2
Następny artykułWiceminister Michał Woś znów chwali się drogą. Tym razem obwodnicą Rybnika