A A+ A++

Koncerty w nietypowych miejscach przyciąga uwagę miłośników muzyki szukających czegoś więcej niż tylko przewidywalnych występów. Jednym z takich niezwykłych wydarzeń było niedawno zorganizowane wystąpienie duetu MYRKVI na złomowisku w Pajęcznie. 

Myrkvi to duet z Islandii składający się z miłośnika kotów i gitarowego magika. W ich muzyce miesza się shoegaze i folk, momentami jest popowo, ale nie brakuje też indie rocka. Wszystko podane jest z islandzkim, wyjątkowym sznytem. Islandzki duet, zdolny do kreowania unikalnych i tajemniczych dźwięków, zaprezentował swoje umiejętności w scenerii stworzonej z pojazdów, które już dawno zakończyły swoje dni świetności.

Koncerty na złomowisku – to na początku był pewien nieśmiały eksperyment i próba odświeżenia koncertowej formuły, ale teraz już wiem, że ta przygoda będzie trwać dłużej. Frekwencja i entuzjastyczny odbiór duetu MYRKVI pokazuje, że jest przestrzeń na takie wydarzenia. Oczywiście chcemy zaskakiwać nie tylko wizualnie, ale dawać też pewną jakość muzyczną – myślę, że o projekcie MYRKVI usłyszymy jeszcze niejednokrotnie – podobnie jak o zespole Sad Smiles, który wystąpił podczas poprzedniej edycji – mówi Wojciech Beśka, organizator nietypowego wydarzenia.

Scena została specjalnie zaprojektowana na to wydarzenie m.in. z Fiata Pandy, Citroena i Matiza, siedzenia wykonaliśmy ze starych felg, opon i palet, a muzycznie postaraliśmy się, żeby to była intrygująca podróż, gdzieś do dalekiej Islandii. Chcieliśmy, aby widzowie mieli poczucie, że uczestniczą w czymś unikatowym i niepowtarzalnym, a nie w kolejnym przewidywalnym koncercie. Myślę, że to się w dużej mierze się udało. Cieszę się, że w Pajęcznie mamy publikę z otwartymi umysłami i sercami – mogę obiecać, że kolejna edycja przyniesie ze sobą jeszcze więcej niespodzianek, nie tylko muzycznych – dodaje Beśka.

Muzyka MYRKVI to prawdziwa intrygująca podróż dźwiękami, prowadząca słuchaczy aż do dalekiej Islandii. Ich brzemienia odzwierciedlają tajemnicze krajobrazy, lodowce i mroźne wiatry, tworząc atmosferę, która przenosi uczestników koncertu w odległe miejsca. Koncert na złomowisku nie był tylko odbiorem muzycznym, towarzyszyła mu także niesamowita wizualna estetyka, co sprawiło, że widzowie odczuli, że uczestniczą w czymś niezwykłym i niepowtarzalnym.

Myślę, że aktualnie to jest jedno z najbardziej muzycznych złomowisk w Polsce, jeśli nie w Europie. Cieszę się że gospodarz tego miejsca pan Andrzej Janus jest otwartym i empatycznym człowiekiem, no i ewidentnie czuje bluesa  – dosłownie i w przenośni. Dziękuję też wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu tego projektu, Bartkowi, Tomkowi i wielu innym cichym mecenasom tego wydarzenia – podsumowuje organizator.

fot.: Wiktor Wolny (www.wolnego.co)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułVerstappen: Martwię się o przyszłość sportu, który zawsze kochałem
Następny artykułFabryczny trafi do sieci?