A A+ A++
Nie chcą go na działkach. Karmiciel kotów szuka ratunku w sądzie -napisaliśmy 15 lutego ub. roku. Dziś już wiadomo, że mężczyzna nie musi opuszczać działki, bo, jak orzekł sąd, nie zakłóca porządku poprzez dokarmianie kotów.

Sąd wyższej instancji oddalił w czerwcu odwołanie od wyroku. Działkowiec Andrzej Naskręcki triumfuje. Jego obrońca Kajetan Kałużyński mówi, że była to jedna z ciekawszych spraw, jakie miał okazję prowadzić i z jedna z tych, w które najbardziej się zaangażował. Cieszy go, że “wygrały koty”.

-Szkoda jedynie, że działania Zarządu ROD Słoneczna Polana prowadziły do takiego zaangażowania środków publicznych wydatkowych na obszerne postępowanie dowodowe – zwłaszcza, że na pierwsze rzut oka działania mojego klienta były etyczne, umiarkowane i społecznie pożądane, co potwierdziły sądy obu instancji. Dodać należy, że szczególne uznanie należy się Sądowi Rejonowemu w Pabianicach, który przeprowadził szczegółowe postępowanie dowodowe, a w swym uzasadnieniu rozważył racje obu stron. Najważniejsze, że wygrały koty, bo tak napisałem na swoich aktach: “sprawa kotów” – zaznacza adwokat Kajetan Kałużyński.

Podstawą wypowiedzenia w sierpniu 2020 roku umowy dzierżawy działkowej według zarządu ROD “Słoneczna Polana” w Pawlikowicach  było korzystanie z działki w sposób sprzeczny z przepisami ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych, wykraczający w sposób rażący przeciwko porządkowi. Cytat: “Stałe zapewnianie schronienia, wody, regularne dokarmianie kilkudziesięciu kotów jest uciążliwe i niebezpieczne ze względów sanitarnych dla użytkowników sąsiednich działek. Takiego zachowania nie da się pogodzić z przestrzeganiem zasad współżycia społecznego”.

Działkowiec postanowił jednak dalej opiekować się kotami. Nie dostosował się do żądań zaprzestania dokarmiania i likwidacji “klatek” (prostował, że to nie klatki, a  budki- domki). Ponieważ tzw. nieznani sprawcy zaczęli truć koty i strzelać do nich, założył na działce monitoring.

W  liczącym 17 stron uzasadnianiu orzeczenia można przeczytać m.in. “Po pierwsze, zgromadzony w sprawie materiał dowodowy przeczy temu, aby Andrzej Naskręcki prowadził na terenie działki hodowlę kotów czy choćby stale utrzymywał na niej koty. Faktem jest, że na terenie swojej działki powód dokarmiał koty, a także umieścił ocieplone styropianem dwa kartony mające służyć kotom jako okresowe schronienie. Rzecz jednak w tym, że prowadzenie hodowli oznacza nie tylko dostarczanie pokarmu i picia zwierzętom, zapewnianie im miejsca bytowania i sprawowanie nad nimi bieżącej opieki, lecz także obejmuje cel prowadzącego hodowlę, nakierowany na zwiększanie posiadanej populacji zwierząt i – zazwyczaj – osiągniecie z tego tytułu zysku. Immanentną cechą hodowli zwierząt jest zatem osiąganie przyrostu stanu liczbowego posiadanych zwierząt, przede wszystkim w celach komercyjnych. W realiach sprawy, nie sposób przypisać Aleksandrowi Naskręckiemu zamiaru zwiększania populacji kotów przychodzących na jego działkę, a wręcz przeciwnie – powód, zwłaszcza w ramach sprawowanej funkcji społecznego karmiciela kotów, starał się wyłapywać koty przychodzące na jego działkę i złapane w ten sposób zwierzęta odwoził do weterynarza, gdzie zwierzęta te były poddawane sterylizacji. Opisane zachowania powoda nie prowadziły zatem do zwiększenia populacji kotów na terenie ogrodu, lecz – w dłuższej perspektywie czasu – do ich zmniejszenia, co wyjaśnił także w wydanej opinii biegły weterynarz. Wypada dodać, że powód przyczyniał się do ograniczenia populacji kotów na terenie ogrodu również poprzez organizowanie adopcji tych zwierząt”.

Szerzej o konflikcie:

Nie chcą go na działkach. Karmiciel kotów szuka ratunku w sądzie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRóżne rodzaje hazardu: czym różnią się zakłady bukmacherskie od gier na pieniądze?
Następny artykułJakubiak: Z dużego Tuska robi nam się mała Jachira