A A+ A++

Do poniedziałkowych oświadczeń Prigożyna właściwie nie trzeba dodawać interpretacji. Właściciel Grupy Wagnera poskarżył się na to, że obiecana jego podwładnym już dwa tygodnie temu amunicja nie dotarła na front, wskutek czego Bachmut – ukraińskie miasto o duzym strategicznym znaczeniu, o które toczą się teraz na wschodzie Ukrainy zaciekłe walki – może zostać całkowicie odbite przez ukraińską armię.

– To może być zwykła biurokracja albo zdrada – dorzucał oligarcha na krótkim filmie wrzuconym do sieci. – Jeżeli teraz się cofniemy, przejdziemy do historii jako ludzie, którzy zrobili najważniejszy krok wiodący do przegrania tej wojny. Jeżeli Wagner PMC miałby wycofać się teraz z Bachmutu, to cały front, który Wagner PMC dziś cementuje, zawaliłby się – dorzucał.

Czytaj więcej

Możliwe, że to przede wszystkim dla Prigożyna nadeszła chwila próby: oligarcha, nazywany jeszcze kilka lat temu “kucharzem Putina” – z uwagi na gastronomiczne imperium, jakie stworzyłby przy cichym błogosławieństwie Kremla – wyrósł w ciągu ostatniego roku na jednego z nieformalnych rozgrywających. Choć działalność prywatnych firm militarnych jest w Rosji zakazana, jego Grupa Wagnera stała się czymś na kształt irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji – formacją, której można użyć do pilnowania swoich interesów na całym świecie, a zarazem móc wygodnie umyć ręce od potencjalnych wybryków najemników.

Taką rolę Grupa odegrała w Afryce czy Syrii. Taką rolę odgrywała też w Ukrainie – zaprawieni w bojach najemnicy weszli do akcji na najtrudniejszych odcinkach frontu, a straty osobowe wyrównywano rekrutowaniem osadzonych w rosyjskich więzieniach – co już było wyrazistym sygnałem, że Prigożynowi wolno więcej. W poprzednich miesiącach właściciel Grupy Wagnera zaczął uchodzić za osobę posiadającą tyle władzy, co najważniejsi doradcy Putina – tyle że bez zdobywania formalnej pozycji w administracji. W końcu pojawiły się spekulacje, że gibki biznesmen może mierzyć w najważniejsze funkcje w państwie, ba!, w sam Kreml.

Zastępowalni wagnerowcy

W lutym doszło do zadziwiającej koincydencji wydarzeń: Grupa Wagnera znalazła się w oku cyklonu w Bachmucie, Prigożyn zaczął ciskać gromy na rosyjską armię (po raz pierwszy padło słowo: zdrada), a jednocześnie ukraiński wywiad poinformował, że własną prywatną firmę militarną tworzy spółka Gazprom Neft.

Czytaj więcej

Jewgienij Prigożyn

Przedstawiciel Prigożyna wyrzucony ze sztabu rosyjskich wojsk na Ukrainie

W zasadzie nie była to wielka tajemnica: o tym, że rosyjski premier Michaił Miszustin wydał pozwolenie na utworzenie firmy, mającej – przynajmniej formalnie – świadczyć usługi zabezpieczenia (czyli: ochroniarskie) na potrzeby gazowego giganta, poinformował sam Gazprom. Jest w końcu czego strzec: począwszy od biurowców firmy, przez infrastrukturę koncernu na całym świecie, po menedżerów podróżujących również do mało bezpiecznych zakątków globu. W końcu to Gazprom doświadczył tajemniczego ataku na Nord Steam, jest zaangażowany w wydobycie surowców na spornej Arktyce i prowadzi działalność operacyjną w mało stabilnych środkowoazjatyckich republikach byłego ZSRR. Jest zatem czego pilnować.

Trudno byłoby się zatem dziwić, że rosyjskie giganty – Gazprom, Rosneft czy Rosatom – dbają o swoje bezpieczeństwo, formując własne jednostki lub korzystając z wsparcia zewnętrznych firm ochroniarskich. Tyle że dosyć często owi ochroniarze to ci sami ludzie, którzy zasmakowali już prochu gdzieś na świecie. Z historycznej perspektywy chodzi o wojny na Bałkanach i krańcach Imperium w latach 90. Z bardziej bieżącej: o udział w konfliktach w Donbasie po 2014 r., w Syrii, Libii, Republice Środkoafrykańskiej czy Wenezueli. Pojawiali się tam “pracownicy” stworzonej przez dawnych rosyjskich funkcjonariuszy sił specjalnych firmy (formalnie) sapersko-inżynierskiej Antiterror-Orel, wyprysłej z niej Redut-Antiterror (znanej jako Centre R), specjalizujący się w ochronie statków Moran Security Group, specjalizującej się w ochronie infrastruktury energetycznej Szczit (Tarcza), czy powiązanej ze środowiskami mundurowych RSB Group.

Korpus Strażników Rurociągów

Na alarmistyczne informacje ukraińskiego wywiadu część ekspertów zareagowała wzruszeniem ramion – trudno o spółkę energetyczną na świecie, która nie zatrudniałaby ochroniarzy. Z drugiej jednak strony energetyka nie jest w Rosji “zwykłą” branżą gospodarki. – Biznes gazowy to nie jedyny cel działalności Gazpromu – podsumowywała na łamach magazynu “Time” Agnia Grigas, ekspertka Centrum Eurazji w Atlantic Council. – Ich zadaniem jest ochrona interesów Federacji Rosyjskiej, a w szczególności, bądźmy szczerzy, podtrzymywanie i wspieranie reżimu Władimira Putina – dodawała.

Czytaj więcej

Ukraińscy żołnierze w rejonie Bachmutu

– Rząd w Moskwie jest zdesperowany, by znaleźć nowe sposoby rekrutacji żołnierzy. I może w tym celu poświęcić część siły roboczej z sektora gazowego i naftowego – sekundowała jej badaczka z Seton Hall University, Margarita Balmaceda, spekulując też, że decyzja o sformowaniu własnej firmy mogła zapaść nie tyle na Kremlu, ile w samym Gazpromie, którego szefowie – z prezesem Aleksiejem Millerem na czele – chcą zademonstrować Putinowi swoje oddanie, szczególnie w obliczu coraz mniej subordynowanego Prigożyna. A przy okazji zawalczyć o wzmocnienie swoich wpływów po zakończeniu działań zbrojnych. – To starcie o władzę, korzyści i przywileje, jakie Putin może dać. I starcie o to, co potem – kwitowała lapidarnie.

“Ochrona” koncernów energetycznych – o ile rzeczywiście okaże się, że obejmuje ona również fronty wojny w Ukrainie czy innych krajach – jest dziś opcją nieco bezpieczniejszą i atrakcyjniejszą niż wstąpienie … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLEGIONOWO. Zapadnięta jezdnia na przeciwko komendy [GALERIA]
Następny artykułWydarzenie: “Kabaret z Konopi” w Józefosławiu 19 marca