A A+ A++

Mały Adventure to świetnie  wyposażona maszyna za dobre pieniądze. Zadowoli nawet doświadczonych.

Zły asfalt, szutry i do najbliższej stacji benzynowej kilka godzin jazdy… To, co dla wielu jest jak szalona przygoda, dla sporej części bikerów stanowi codzienność. Tylko nie byle jaka maszyna poradzi sobie w takim świecie. Będzie to motocykl, który nie zmęczy cię swoim ciężarem, nie wykończy charakterem i co najważniejsze – nie zawiedzie w trudnej sytuacji…
I tu na scenę wkracza najmłodsze dziecko KTM-a: powstający w Indiach 390 Adventure – lekkie, dysponujące 44-konnym silnikiem, stosunkowo tanie turystyczne enduro. Ten motocykl, będący świetną propozycją dla posiadaczy prawka A2, stanowi pierwszy krok w kierunku motocyklowych wypraw, a zbudowano go zgodnie z zasadą: „czasem mniej znaczy więcej”.

Spece od rynków motoryzacyjnych i szefowie koncernów produkujących jednoślady często myślą w inny sposób niż my, Europejczycy. Dla nas motocykl jest przede wszystkim zaawansowaną technicznie zabawką. Natomiast dla mieszkańców Ameryki Południowej lub Indii – gdzie w zakładach Bajaj są produkowane wszystkie „125” i „390” KTM-a – często stanowi jedyny dostępny środek transportu. Patrząc z tej perspektywy, mający 373 cm3 pojemności KTM 390 Adventure może być postrzegany albo jako budżetowa maszyna dla posiadaczy prawka A2, albo jako maszyna zaawansowana technicznie, lecz będąca w finansowym zasięgu, stojąca na szczycie motocyklowej piramidy.

Zobacz także: Benelli TRK 502 – niedrogie turystyczne enduro we włoskim stylu

Inna sprawa, że mamy tu do czynienia z czymś w rodzaju rozdwojenia jaźni. Skoro bowiem 390 Adventure jest maszyną budżetową (jego cena w Polsce wynosi 24 500 zł), to wyposażenia może mu pozazdrościć niejeden kosztowniejszy motocykl: regulowane zawieszenia WP, ABS na zakręty z trybem Off-Road i pracująca w zależności od głębokości złożenia kontrola trakcji Boscha, wyświetlacz TFT z systemem connectivity, sprzęgło z antyhoppingiem, regulowane klamki i światła na LED-ach.

Ta lista robi wrażenie

Oprócz tego maszyna oferuje sporo miejsca – ergonomia niewiele ustępuje tej z 790 Adventure. Mamy tu szeroką i nie za wysoką kierownicę, nisko zamontowane podnóżki i sztywną, ale wygodną kanapę na wysokości 855 mm. W segmencie zdominowanym przez giganty mały Adventure wypada skromnie, mimo to nie da się go określić mianem drobnego. Zresztą duży czy mały, lekki czy ciężki – wszystko to jest kwestią perspektywy. 172 kg to niewiele w zestawieniu z turystycznymi enduro klasy 700, 1100 czy 1300, ale jak na singla ze sportowym pazurem to sporo. Wszak dotychczas KTM nie odwołał hasła „ready to race”.

Moje rozważania skończyły się, gdy pokonałem pierwszych kilka zakrętów po drogach Teneryfy – raju dla motocyklistów. Wątpliwości zastąpiła czysta radość z jazdy. Pojawia się zakręt. Dohamowanie, wzrok kreśli linię przejazdu, 390 Adventure podąża nią idealnie, a ja szykuję się do pokonania następnego. KTM jest bardzo łatwy w prowadzeniu. Siła potrzebna do wprowadzenie go w zakręt jest niewielka, przy czym sprzęt pokonuje go gładko na całej długości. 19-calowe przednie koło zapewnia stabilność i poczucie pewności, nie szkodząc poręczności. Prześwit w złożeniu jest odpowiedni, a Continentale TKC 70 spisują się lepiej niż oczekiwałem. Na pewno przyczyniają się do tego suchy, przyczepny asfalt i temperatura 22o na plusie.

Generalnie jazda tą maszyną po krętych drogach ma coś ze śmigania „400” supermoto. Motocykl jest poręczny, wzbudza zaufanie i zapewnia świetną zabawę. Na ciasnych winklach trudno o lepszego kompana. Serio! Bawiłem się na tyle dobrze, że nie chciałbym tam innego motocykla. Mimo szczerych chęci, jadąc w takich warunkach, trudno było mi zmusić do pracy kontrolę trakcji. Przyznam jednak, że kojąco działała na mnie świadomość, iż ABS na winkle przyjdzie mi z pomocą, gdy będzie to potrzebne. A skoro o hamulcach mowa, to zestaw Bybre (od By Brembo) działał, że mucha nie siada.

KTM 390 Adventure kokpit KTM 390 Adventure siedzenie
Rodzinne podobieństwo: wyświetlacz TFT i przełączniki na kierownicy przypominają te z większych modeli. Plus za gniazdko i przygotowanie pod nawigację.. Komfort ważna rzecz. Jak na motocykl tej klasy, miejsca jest całkiem sporo. Jest parę sprytnych rozwiązań związanych z przewożeniem bagażu.

Nadal ciekawie

Za sprawą bogatego wyposażenia i rozsądnej ceny, 390 Adventure jest jedną z ciekawszych propozycji dla posiadaczy prawka A2.

Gdy zjechałem z asfaltu nadal było ciekawie. Przypadkowo trafiłem na fantastyczną szutrową drogę przecinającą stok Pico del Teide. Wspinaczka po tej umiarkowanie wyboistej drodze przyniosła mi kilka interesujących off-roadowych doświadczeń. KTM 390 Adventure na pewno nie jest turystycznym enduro starej daty, na co wielu zapewne liczyło. Jest to raczej lekki motocykl szosowy wzbogacony o cechy terenowe, który da sobie radę na drogach o bardzo zniszczonej nawierzchni i ewentualnie w lekkim terenie.

Pod stopami mam dobrze trzymające, szerokie podnóżki, zawieszenia WP hinduskiej produkcji mają 170 mm skoku na widelcu – wyposażonym w regulację bez narzędzi tłumienia od- i dobicia – oraz 177 mm na bezpośrednio mocowanym centralnym amortyzatorze z regulowanym napięciem wstępnym sprężyny i tłumieniem odbicia. Wartości niezłe, ale nie dla prawdziwego enduro. Tak, rozumiem grymas rozczarowania, ale rzuć okiem na cenę. Z tej perspektywy jest zupełnie w porządku.

Obciążona moimi 70 kilogramami sprężyna pracuje sztywno, 390 Adventure nie jest miękkim motocyklem, zresztą jak wszystkie KTM-y. Z drugiej strony, mam dzięki temu spore rezerwy. Przy większym obciążeniu mógłbym mówić o większym komforcie, a gdybym bardziej zaszalał, to obawiam się, że zawieszenia zaczęłyby dobijać. Aby jednak nie tworzyć złego wrażenia powiem, że spacerowe tempo, a nawet szybka jazda wszędzie tam, gdzie jedzie się na siedząco, nie przysparza żadnych problemów. Zresztą do takiej jazdy zachęca ergonomia, bo kierownica bez podwyższenia była dla mnie za niska do jazdy na stojąco. Także fajna praca silnika, lekko pracujące sprzęgło i naprawdę dobry off-roadowy ABS wychodzą naprzeciw jeźdźcowi.

Koła o średnicy 19/17 cali, skoki zawieszeń 170/177 mm i 172 kg – „390” to bardziej wyprawówka niż enduro.

Adventure ostrzega

Gdy drogi stały się wyboiste, tempo żwawsze i styl jazdy bardziej sportowy, wówczas 390 Adventure wysyłać zaczął delikatne sygnały do zachowania umiaru. Zaraz po tym, gdy je zignorowałem, stwierdziłem, że opony TKC 70 to nie terenowe kostki. Efekt: 19-calowe koło wymięka na nierównościach szybciej niż 21-calowe, 170 mm skoku zawieszeń i 200-milimetrowy prześwit to mniej niż mi się zdawało, a osłaniająca silnik płyta z tworzywa sztucznego jest wprawdzie bardzo wytrzymała, ale aluminiowa sprawdza się lepiej. No i jeszcze felgi – te z drucianymi szprychami sprawdziłyby się w terenie lepiej niż odlewane z aluminium. Nawiasem mówiąc, gdybyś wpadł na pomysł wymiany kół na zestaw 21/18 cali, to muszę cię rozczarować – sprawdziłem: duże koła nie będą pasowały do podwozia.

Bądź zawsze gotowy

Droga powrotna przyniosła mi kolejne spostrzeżenia. Singiel o pojemności 373 cm3 wykazywał i po dostosowaniu go do wymogów normy Euro 5 nadal prezentuje nie najlepszą kulturę pracy: mimo zastosowania wałka wyrównoważającego generuje spore wibracje, a o płynnej pracy można mówić jedynie w dość wąskim, lecz często wykorzystywanym zakresie pośrodku skali obrotów. Jeżeli do tego przywykniesz, z pewnością polubisz ten silnik. Chętnie bowiem wchodzi on na obroty, dysponuje niezłym kopem i kręci aż do pięciocyfrowego zakresu. Jeśli o mnie chodzi, piec sprawił mi naprawdę ogromną radochę. Nie kojarzę żadnego bardziej żywiołowego singla w segmencie do 48 KM. Ale też nie znajduję innego silnika, do obcowania z którym trzeba być bardziej gotowym. Możesz wybrać się nim w daleką podróż, ale tylko jeśli zapomnisz, że jest coś takiego jak wysokie obroty i przeloty autostradą, bo na dłuższą metę łomot jednocylindrowca potrafi zmęczyć.
Na koniec kilka słów o dostępnym w opcji quickshifterze. Ewidentnie męczy się on z długimi przerwami miedzy zapłonami singla i sprowadza bezsprzęgłowe mieszanie w skrzyni biegów w górę i w dół do loterii 50 na 50 – raz wejdzie, raz się zatnie. Tak więc dopóki ten element nie zostanie dopracowany, przeznaczoną nań kasę lepiej wydać na paliwo.

Mimo bojowego wyglądu, nie jest to typowe enduro. szutry i dziurawe drogi to dla niego maksimum.

KTM 390 Adventure – dane techniczne

Silnik: chłodzony cieczą, jednocylindrowy, czterosuwowy, rozrząd DOHC, wałki rozrządu napędzane łańcuchem, cztery zawory na cylinder, dźwigienki wleczone, smarowanie z mokrą miską olejową, wtrysk paliwa, średnica gardzieli 1 x 46 mm, regulowany katalizator.
Elektryka: alternator 230 W, akum. 12 V/8 Ah
Przeniesienie napędu: mechanicznie sterowane, wielotarczowe sprzęgło mokre z antyhopingiem, skrzynia 6-biegowa, łańcuch X-ring, przełożenie wtórne 45:15.
Śr. cylindra x skok tłoka 89 x 60 mm
Pojemność skokowa 373 cm3
Stopień sprężania 12,6:1
Moc maks. 44 KM (32 kW) przy 9000 obr/min
Maks. moment obrotowy 37 Nm przy 7000 obr/min
Rama: kratownicowa ze stali
Zawieszenia: przód – widelec upside-down, średnica goleni 43 mm, regulowane tłumienie od- i dobicia, tył – dwuramienny wahacz z aluminium, bezpośrednio mocowany centralny amortyzator, regulowane napięcie wstępne sprężyny oraz tłumienie odbicia.
Hamulce: przód – jedna tarcza, średnica 320 mm, zacisk 4-tłoczkowy, tył – jedna tarcza, średnica 230 mm, 1-tłoczkowy zacisk pływający, kontrola trakcji, ABS na winkle.
Koła odlewy aluminium
Rozmiary felg p/t 2,50 x 19 / 3,50 x 17
Rozmiary opon p/t 100/90 19 / 130/80 17
WYMIARY I MASY  
Rozstaw osi 1430 mm
Kąt główki ramy 63,5°
Wyprzedzenie 98 mm
Skoki zawieszeń p/t 170/177 mm
Wysokość kanapy 855 mm
Masa własna 172 kg
Masa na sucho 158 kg
Dopuszczalna masa całkowita 375 kg
Poj. zbiornika paliwa 14,5/1,5 l
Cena 25 400 zł

zobacz galerię

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWidzew rozegra mecz mimo przerwy na reprezentacje
Następny artykułSwiatłana Cichanouska przyjedzie do Polski. Podano datę