Podwyżki stóp procentowych doprowadziły do załamania popytu na kredyty hipoteczne. – Liczba wniosków jest na poziomie z kwietnia 2020 r. – zauważa Anton Bubiel, prezes Rentier.io i dyrektor operacyjny SonarHome.pl. Zdolność kredytowa klientów spada. Transakcji na kredyt będzie mniej. – Sceptycznie do zakupu nieruchomości mogą podchodzić także nabywcy gotówkowi. Wyższe stopy procentowe to także możliwość ulokowania oszczędności na atrakcyjniejszy niż dotąd procent – tłumaczy Anton Bubiel. – Maleje siła nabywcza. W ostatnich latach razem z cenami mieszkań rosły średnie zarobki, ale od 2017 r. ceny nieruchomości rosły szybciej.
Czytaj więcej
Zdaniem prezesa Rentier.io wzrosty cen w dotychczasowym tempie są mało prawdopodobne. – Prawdopodobne jest ochłodzenie rynku, niewykluczone są spadki cen – mówi.
Dane ze stycznia na zniżki cen ofertowych jednak nie wskazują. – Mieszkania wciąż drożeją, więc odkładanie zakupu może boleć – zastrzega Bubiel. – Inwestor musi zadać sobie pytanie, czy ewentualne spadki będą większe niż zyski z wynajmu, jakie można uzyskać w czasie oczekiwania na okazję cenową. Jeśli mamy na oku mieszkanie, które może wygenerować np. 5-proc. stopę zwrotu netto w skali roku, nie mamy lepszej alternatywy dla inwestycji. Rezygnując z inwestycji i chomikując oszczędności, narażamy się na wpływ inflacji, która na pewno nie spadnie dużo z miesiąca na miesiąc z rekordowego poziomu 9,2 proc.
Łukasz Wydrowski, prezes trójmiejskiej firmy Estatic Nieruchomości, zna osoby, które na spadki cen czekają od… 2018 r. – Do dziś nie podjęły decyzji o zakupie. Zbytnia ostrożność – nie mylić z rozsądkiem – jest wrogiem biznesu. Pieniądze na koncie regularnie tracą wartość przez rekordowo wysoką inflację – podkreśla Wydrowski.
Jeśli jesteśmy przekonani do nieruchomości, iść na rynek pierwotny czy wtórny? Co z wielką płytą?
– Jeżeli myślimy o mieszkaniu jako o inwestycji długoterminowej, która pozwoli czerpać zyski z najmu przez wiele lat, a potem lokal może być przekazany dziecku, dobrym rozwiązaniem jest rynek pierwotny – ocenia Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. – Zaletą rynku wtórnego są dobre adresy, często niedostępne dla deweloperów. Nie jestem przeciwnikiem inwestowania w wielką płytę. To ciekawa oferta dla dużej grupy najemców, którzy doceniają rozbudowaną infrastrukturę i dobrą komunikację.
Czytaj więcej
Metrohouse podaje, że dwupokojowe 40-metrowe mieszkanie na rynku wtórnym w Warszawie kupimy średnio za 500 tys. zł, w Krakowie za 390 tys. zł, a w Łodzi – za 230 tys. zł.
Autopromocja
Oferta specjalna
Pełen dostęp do treści “Rzeczpospolitej” za 9,90 zł / miesiąc
KUP TERAZ
Decydując się na taki lokal od dewelopera, w stolicy trzeba mieć średnio 480 tys. zł, w Krakowie – 432 tys. zł, w Łodzi 320 tys. zł. – Trzeba doliczyć koszty wykończenia, a w przypadku lokalu z rynku wtórnego koszty remontu – przypomina Jańczuk. – Koszty remontu lokalu z drugiej ręki trudno niekiedy oszacować – może to być kilka–kilkadziesiąt tysięc … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS
niedawno sprzedałam mieszkanie po dziadkach w wielkiej płycie bo mieszkanie tam było skrajnie niewygodne, wolę za te pieniądze kupić mieszkanie na osiedlu poematu w fajnej okolicy