A A+ A++

Od kilku miesięcy ekonomiści zastanawiają się, kiedy
wreszcie polski konsument ruszy na większe zakupy. Styczniowy raport GUS-u
sugeruje, że chwila ta właśnie się zbliża. Wyprzedzający wskaźnik
ufności konsumenckiej oscyluje wokół stanu z początku marca 2020.

Nastroje konsumentów już prawie jak przed lockdownem
fot. Adam Chelstowski / / FORUM

Ekonomiści są dość zgodni co do tego, że w 2024 roku motorem
wzrostu PKB Polski ma być konsumpcja. Po roku „inflacyjnej zimy” polski
konsument ma raźniej ruszyć na zakupy, do czego popchną go wysokie podwyżki
pensji (płaca minimalna właśnie wzrosła o 20%, a budżetówka dostanie o 20-30%
więcej) oraz wyższe zasiłki socjalne (z 800+ na czele).

Dyskusja dotyczy właściwie tylko skali oczekiwanego konsumpcyjnego
boomu. Część analityków jest zdania, że Polacy, zamiast wyzerować portfele, zdecydują
się odbudować poziom oszczędności nadszarpniętych przez inflacyjny kryzys lat
2021-23. Na taki scenariusz stawiają m.in. ekonomiści Pekao SA.

Odmiennego zdana są tu ekonomiści drugiego państwowego
banku. – Konsumpcja gospodarstw domowych będzie najważniejszą siłą napędową odbicia
gospodarczego, głównie ze względu na poprawę realnych dochodów (dwucyfrowy
wzrost płac i emerytur, niższa inflacja, zwiększone transfery socjalne).
Odmrożenie funduszy RRF pobudzi inwestycje – twierdzi zespół analityczny PKO
BP.

Konsument zaczyna się uśmiechać

Dlatego też po raz pierwszy od dawna z takim zaciekawieniem
spojrzeliśmy na styczniowe badanie konsumentów opracowane przez Główny Urząd
Statystyczny. Są to pierwsze dane makro z 2024 roku, choć zapewne tylko w
niewielkim stopniu obejmują wpływ wyższych transferów socjalnych (te przychodzą
w połowie miesiąca) oraz płac (poza budżetówką przychodzą one zwykle pod koniec
miesiąca). Niemniej jednak wyniki wyglądają obiecująco.

Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK), syntetycznie
opisujący obecne tendencje konsumpcji indywidualnej, wyniósł w styczniu -12,6 i
był o 2,6 pkt wyższy niż miesiąc wcześniej – poinformował GUS. Był to najwyższy
odczyt tego wskaźnika od września 2021 roku, czyli okresu, gdy w polskie
gospodarstwa domowe zaczęła uderzać pierwsza fala postlockdownowej inflacji.

Bankier.pl na podstawie GUS

Jeszcze lepiej prezentuje się wyprzedzający wskaźnik ufności
konsumenckiej (WWUK), który podniósł się z -6,4 pkt do -3,8 pkt. Jest to
najwyższy rezultat od marca 2020 roku,
czyli ostatniego badania sprzed pandemicznego zamknięcia polskiej gospodarki. Szybko rosnący
WWUK świadczy o tym, że konsumenci w kolejnych miesiącach mogą chętniej sięgać
do portfeli. Równocześnie wyraźnie poprawiła się ocena możliwości oszczędzania
pieniędzy – ten subindeks przyjął najwyższą wartość od  września 2021 r.

Zarówno BWUK, jak i WWUK mogą przyjąć wartość od -100 pkt
do 100 pkt. Odczyty ujemne świadczą o liczbowej przewadze respondentów
negatywnie oceniających sytuację finansową swojego gospodarstwa domowego, jak i
kondycję ekonomiczną kraju. Przed rokiem
2017 oba wskaźnik ani razu nie przyjęły wartości dodatnich. Pasmo
optymistycznych nastrojów polskich konsumentów zostało gwałtownie przerwane w
kwietniu 2020 roku, gdy rząd wprowadził drakońskie restrykcje sanitarne.

Inflacja zadecyduje o konsumpcji

Zgodnie z podręcznikowym
równaniem Keynesa konsument nieustannie dokonuje wyboru pomiędzy konsumpcją
bieżącą a odroczoną, rozdzielając swój bieżący dochód na wydatki i oszczędności.
Przez poprzednie trzy lata polski konsument preferował te pierwsze kosztem tych
drugich. I trudno mu się było dziwić, skoro stopy procentowe przez cały ten
czas były znacząco niższe od oficjalnej inflacji CPI. Ludzie przyzwyczaili się
zatem, że pieniądze trzeba jak najszybciej wydać, bo za rok będą warte znacznie
mniej. Nastąpiło zatem – w mojej ocenie dość trwałe – odkotwiczenie
oczekiwań inflacyjnych Polaków.

Teraz jednak sytuacja jest nieco inna, niż była w roku 2021,
2022 czy nawet 2023. Najważniejszą różnicą jest to, że stopy
procentowe w NBP wreszcie zbliżyły się do poziomu oficjalnej inflacji CPI.
To istotna zmiana względem stanu sprzed kilkunastu miesięcy, gdy realna stopa
procentowa w Polsce sięgały nawet -10%. Tylko czy to wystarczy, aby skłonić
konsumentów do zaoszczędzenia większej niż do niedawne części bieżącego
dochodu?

W tym kontekście warto spojrzeć na gusowski wskaźnik
oczekiwań inflacyjnych. Co prawda przy obecnych odczytach inflacji w mojej
ocenie miernik ten kompletnie się nie sprawdza, ale odnotujmy, że od połowy
2023 roku indeks oczekiwań inflacyjnych pozostaje na stabilnym i względnie
niskim poziomie, wahając się od 9,7 pkt (we wrześniu) do 14,9 pkt (w
listopadzie). Wyniki za styczeń to 12,4 pkt – a więc prawie tyle samo co w
grudniu (12,0 pkt).

Widzimy, że od kilku miesięcy nieznacznie przyrasta odsetek
respondentów oczekujących szybszego wzrostu cen. Równocześnie topnieje frakcja
ankietowanych spodziewających się wzrostu cen w podobnym tempie. Bez większych
zmian pozostają odsetki odpowiedzi, że ceny będą rosły wolniej lub w podobnym
tempie. Suma obu odpowiedzi stanowi zdecydowaną (ponad 60%) większość. Przybywa
za to sceptyków, którzy na tak sformułowane pytanie odpowiadają po prostu „nie
wiem”. W styczniu po raz pierwszy w historii dostępnych danych (tj. od 6 lat)
odsetek odpowiedzi „nie wiem” przekroczył 10%.

Co z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim, wchodząc w
rok 2024, widzimy równie wysoką niepewność jak w latach poprzednich. Statystyczny
konsument zapewne będzie się miał zdecydowanie lepiej niż w poprzednich dwóch
latach, lecz równocześnie nie musi to oznaczać, że będzie chętniej wydawał
pieniądze. A to dlatego, że poprawiającym się nastrojom towarzyszą być może już
realnie nieujemne stopy procentowe (liczone ex ante – czyli w odniesieniu do
przyszłej inflacji), które będą skłaniały do zaoszczędzenia części dodatkowych
pieniędzy.

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBarcelona z Lewandowskim awansowała do ćwierćfinału Pucharu Króla
Następny artykułPuchar Hiszpanii: Awans Barcelony, Lewandowski bez gola