Na tydzień przed nowym rokiem szkolnym biolożka z Mielca ma ściśnięty żołądek. – Znowu będę miała 15 klas. W każdej średnio 30 uczniów. Braki kadrowe to obok wynagrodzeń nadal najważniejsze problemy edukacji. – Panuje atmosfera wyczekiwania na to, co stanie się w październiku – słyszymy od jednego z nauczycieli.
– Od końca roku szkolnego nastroje się nie zmieniły. Nauczyciele są sfrustrowani. Pan minister opowiada, jak to jest dobrze nauczycielom, jakie to pieniądze płyną do szkół. Że po wyborach, w ciągu siedmiu lat, nasze pensje wzrosną o 70 procent. A my wiemy, jak wygląda rzeczywistość. Od września będziemy jeszcze bardziej przeciążeni pracą – mówi Barbara Nykiel, nauczycielka biologii w Zespole Szkół Technicznych w Mielcu.
Mówi, że Przemysław Czarnek wiedział, co robi, znosząc limit godzin nadliczbowych. Szkoły muszą funkcjonować, a nauczycieli brakuje. Biorą więc tyle godzin, ile są w stanie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS