A A+ A++

Kilka dni temu Washington Wizards ogłosili, że możliwy jest transfer Bradleya Beala do innego klubu, a już w niedzielę porozumieli się z Phoenix Suns w sprawie wymiany. Tym samym 30-letni Beal trafi do Arizony i stworzy tam nową wielką trójkę u boku Devina Bookera i Kevina Duranta. Taki transfer ma też jednak konsekwencje dla kilku innych zawodników.


Stało się. Nie trwało to długo, bo Washington Wizards potrzebowali tak naprawdę tylko kilku dni, by zdecydować, że są otwarci na transfer Bradleya Beala, a następnie by znaleźć odpowiedniego partnera do rozmów. Po 30-letniego obrońcę sięgają Phoenix Suns, którzy w zamian oddadzą m.in. Chrisa Paula, ale też kilka wyborów w drugiej rundzie draftu do NBA oraz prawo do zamiany kilku kolejnych wyborów (najprawdopodobniej w pierwszej rundzie).

Tym samym w Arizonie tylko czterech zawodników – Beal oraz Kevin Durant, Devin Booker i DeAndre Ayton – zarobi przyszłym sezonie ponad 160 milionów dolarów! To więc na pewno nie koniec ruchów Suns, przed którymi teraz trudne zadanie obudowania swojej nowej wielkiej trójki. Nadal nie wiadomo też, co z przyszłością Aytona. Pewne jest tylko, że nowy właściciel Matt Isbhia kolejny raz udowadnia, że jest gotów płacić spore pieniądze.

Według ostatnich doniesień swojej przyszłości cały czas niepewny musi być też CP3, który co prawda wziął udział w niedzielnym transferze, ale bardzo mało prawdopodobne jest, by został on w Waszyngtonie. Zdaniem Chrisa Haynesa stołeczna drużyna najpewniej „przekieruje” gdzieś 38-letniego rozgrywającego, a wśród najbardziej zainteresowanych usługami weterana drużyn wymienia się oczywiście Los Angeles Clippers oraz Los Angeles Lakers.

Niedzielna wymiana Beala do Phoenix oznacza, że smakiem obejść muszą się Miami Heat, którzy ponoć także do końca byli w grze o 30-latka, oferując w zamian Kyle Lowry’ego, Duncana Robinsona oraz kilka wyborów w pierwszej rundzie draftu. Mówi się zresztą, że to sam Beal (ze względu na klauzulę no-trade) miał decydujące słowo w sprawie swojego nowego klubu, a odrzucił nie tylko Heat, ale również Milwaukee Bucks i Sacramento Kings.

W związku z tym teraz Heat mają skupić się na innej gwieździe. Transfer Beala do Suns sprawia bowiem, że ich celem numer jeden stał się teraz Damian Lillard, choć już od kilku dni mówiło się, że na Florydzie bardziej preferują właśnie gwiazdę Portland Trail Blazers. Chris Haynes, który ma z Lillardem bardzo dobre kontakty, przekazał zresztą w niedzielę, że w Miami wierzą, że to może być wreszcie lato, w którym Dame zdecyduje się na zmiany.

32-letni rozgrywający ponoć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że znalazł się na celowniku Heat. Sam jeszcze w trakcie finałów mówił, że jeżeli Miami zdobędzie mistrzostwo, to on do ich drużyny na pewno nie dołączy. A to oznacza, że przynajmniej rozważał taką opcję. Heat ostatecznie w tegorocznym finale przegrali z Denver Nuggets, tak więc taki scenariusz jest możliwy. Pytanie tylko, czy Blazers zechcą pójść Lillardowi na rękę.

On nie podjął bowiem jeszcze decyzji o tym, czy chce zostać w Portland, czy też wreszcie odejść. Czeka na rozwój sytuacji, bo wolałby pewnie dalej być graczem Blazers, ale jeśli ekipa z Oregonu w czwartkowym drafcie wybierze młodego gracza, to wtedy niezadowolony z tego faktu Lillard najpewniej poprosi o transfer. Największym wtedy rywalem Heat w tym wyścigu będą Brooklyn Nets, którzy mają do zaoferowania mnóstwo wyborów w drafcie.


Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRyterskie Wianki: zobaczcie, jak słowiańska tradycja łączy się z góralskim folklorem [ZDJĘCIA]
Następny artykułZamknięcie ulicy Ceramicznej