Gorzowscy kardiochirurdzy uratowali życie 49 osobom, ale NFZ nie zapłacił za to ani złotówki. – Dla przeciwników powstania kardiochirurgii w Gorzowie są częścią statystyki. Tyle że ta statystyka ma swoją śmiertelność. Mnie przeraża myśl, że ktoś leży w łóżku od tygodni i każdego dnia boi się, że się udusi, a ja nie mogę go operować – mówi kardiochirurg Seweryn Grudniewicz. Dlaczego w Polsce kardiochirurgom tak trudno uzyskać konrakt?
Kardiochirurdzy z gorzowskiego szpitala uratowali życie 49 pacjentom, wykonując pilne operacje, ale Narodowy Fundusz Zdrowia kwestionuje leczenie, nie zapłacił szpitalowi za procedury. Lekarze wciąż nie mogą wykonywać planowych zabiegów, bo szpital nadal nie ma kontraktu z NFZ.
Rozmowa z kardiochirurgiem Sewerynem Grudniewiczem
Maja Sałwacka: Uratowaliście przed śmiercią 49 osób. To nie są liczby, tylko ludzie. Kim są uratowani?
Seweryn Grudniewicz, kardiochirurg, szef kardiochirurgii Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie: – Są to pacjenci, którzy trafili do nas, bo potrzebowali nagłej pomocy, operacji, bez niej – umarliby. To pacjenci z chorobą wieńcową, z wadami zastawkowymi czy z infekcyjnym zapaleniem wsierdzia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS