A A+ A++

Tym, którzy nie zdążyli w amsterdamskim Rijksmuseum obejrzeć największej w historii wystawy dzieł Vermeera (zamknięto ją 4 czerwca), pozostają przygotowania do dalekich podróży, by słynne płótna oglądać pojedynczo tam, gdzie oryginalnie są eksponowane. Nie jest to złe rozwiązanie, warto stawiać sobie w drodze jakiś cel. Ja co prawda zwykle wędruję w poszukiwaniu Rembrandta, ale i muzealnych ścian z obrazami Vermeera nigdy nie omijam. Oglądanie dzieł mistrza Johannesa na żywo to doświadczenie niemal mistyczne. Nie jestem osamotniony w tym przekonaniu.

Wycieczka za kulisy

„Pierwszy raz na własne oczy zobaczyłem obrazy Vermeera w Londynie, na wycieczce, gdy byłem chłopcem. I zemdlałem” – mówi jeden z bohaterów filmu „Vermeer. Blisko mistrza” („Dicht bij Vermeer”). Możemy nawet wskazać te obrazy, bo National Gallery wystawia tylko dwa: „Kobietę stojącą przy klawesynie” oraz „Dziewczynę siedzącą przy klawesynie”. Dokument autorstwa duńskiej reżyser Suzanne Raes pojawił się w polskich kinach w maju i wciąż można oglądać go w niektórych miastach. Warto. To inspirująca i wielce ciekawa wycieczka za kulisy słynnej wystawy. Film powstawał bowiem podczas przygotowań do wielkiej ekspozycji w Rijksmuseum i mógłby równie dobrze nosić tytuł „Przyjaciele Vermeera”, bo oglądamy w nim portret zbiorowy ludzi zafascynowanych dziełem mistrza i pragnących się tą fascynacją oraz miłością dzielić.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSetka pasażerów ewakuowana ze stacji Młociny przez pożar instalacji
Następny artykułUtwórz kopię zapasową swoich danych z konta Google. Kontakty, notatki, zdjęcia i wiele innych. Poradnik