A A+ A++

Mówi się, że „przypadki chodzą po ludziach”. Jeden z nich przywiódł ją do Kaźmierzowa, gdzie znalazła urokliwe, a zarazem swoje miejsce na Ziemi. Rozmowa z Magdaleną Orłowską-Grygiel, prezeską Koła Gospodyń Wiejskich oraz przewodniczącą Rady Sołeckiej w Kaźmierzowie.

Łączy pani dwie ważne funkcje w życiu mieszkańców Kaźmierzowa. Zawsze ciągnęło panią do działania na rzecz innych?

Lubię ludzi i lubię z nimi współpracować. Zaczęło się na studiach. Studiowałam chemię i ochronę środowiska. Wtedy już angażowałam się w działalność, między innymi, kół naukowych. W Kaźmierzowie byłam współzałożycielką pierwszego w naszej gminie Koła Gospodyń Wiejskich, i jestem jego prezeską.

Działacie bardzo prężnie, bierzecie udział w wielu wydarzeniach i chcecie się rozwijać. Czy wybieracie się w połowie marca do Głogowa na pierwszy Kongres Kobiet Zagłębia Miedziowego poświęcony właśnie Kołom Gospodyń Wiejskich i organizacjom pozarządowym?

Oczywiście, wysłałam zgłoszenie. Pojadę tam razem z sołtyską Katarzyną Kazimierczak.

Program zapowiada się ciekawie. Czego pani oczekuje od tego kongresu?

Mam nadzieję, że zostaną tam przedstawione propozycje i sposoby na to, jak można promować kobiety w różnym wieku w naszej lokalnej działalności. Jako Koło Gospodyń Wiejskich korzystamy nie tylko z kasy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ale sukcesywnie piszemy wnioski i staramy się o fundusze zewnętrzne na różnego rodzaju warsztaty dla mieszkanek naszego sołectwa. Chcemy, aby były to warsztaty o innej tematyce niż do tej pory, jak na przykład, gotowanie.

Na zasadzie, że to już było?

Nie tylko. Chcemy inwestować w siebie, w rozwój osobisty. Panie są niesamowite. Mają w sobie tyle pasji, ukrytych umiejętności i talentów, a przede wszystkim są otwarte na nowe rzeczy, na nowe wyzwania. To jest wspaniałe. Mamy grupy pań w różnym wieku, które chcą spróbować czegoś nowego. Były na przykład świetne warsztaty poświęcone naturalnym kosmetykom, prowadzone przez zaprzyjaźnioną wytwórczynię tychże specyfików. Podczas kongresu w Głogowie chcemy dowiedzieć się, jak jeszcze motywować kobiety, które mają ogromny potencjał i zapał do działania. Jak działać w grupie i – powtórzę – jak ją promować. Ale będzie to też okazja do poznania przedstawicielek innych kół, do wymiany doświadczeń.

Druga działka pani aktywności to rada sołecka. Tu pracy też jest sporo.

W dużym uproszczeniu powiem tak, sołtyska jest przede wszystkim od załatwiania różnych spraw w gminie, a my jako rada sołecka pomagamy zajmować się „papierologią”. Cały czas jest coś do zrobienia. Z panią Katarzyną poznałyśmy się tak naprawdę dopiero po wyborach na sołtysa w 2019 roku, choć oczywiście znamy się dłużej. Bardzo dobrze się uzupełniamy i tak samo układa się nasza współpraca. Co ważne, dużo rozmawiamy ze sobą, dyskutujemy, nie boimy się, ani nie wstydzimy wyrażać swoich opinii. Każdy z nas jest inny i ma prawo się wypowiedzieć. Mam tu na myśli cały nasz wiejski samorząd.

To modelowy niemal obrazek współpracy na rzecz lokalnej społeczności. Trzeba znać ludzi, ich mentalność, potrzeby. Długo mieszka pani w Kaźmierzowie?

Mieszkam tu od 2006 roku, a pochodzę z Wałbrzycha. Do Zagłębia Miedziowego przyjechałam za mężem Dariuszem. Po ślubie mieszkaliśmy w Lubinie, skąd przenieśliśmy się do Kaźmierzowa.

To duża zmiana. Świadomy wybór?

Nigdy nie miałam problemu z aklimatyzacją w nowym miejscu, ale było coś jeszcze. W Wałbrzychu mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym, a nie w bloku, i już wtedy wiedziałam, że tylko w takim domu będę kiedyś mieszkać. Przyrzekłam to nawet sobie. A Kaźmierzów to… przypadek. Dodam, szczęśliwy przypadek, bo jest to urokliwe miejsce. Od koleżanki dowiedziałam się, że jest tam poniemiecki dom do remontu, na dużej działce. Budynek nadawał się do zamieszkania. Decyzja zapadła, a potem pomyślałam, że jak mam dom na wsi, to sprowadzę rodziców z Wałbrzycha. I tak się stało. Wystarczyło dobudować drugą część, z osobnym wejściem.

Znalazła pani swoje miejsce na Ziemi?

Myślę, że tak. Mam kwiaty, drzewka owocowe. Lubię pracować w ogrodzie. Po pracy, a zajmuję się kupnem i sprzedażą części zamiennych do maszyn budowlanych i górniczych, jest to świetny relaks.

Nie licząc pracy w kole gospodyń i radzie sołeckiej.

To wręcz napędza mnie jeszcze do tej aktywności, bo widzę, jak ona jest ważna dla mieszkańców. Zresztą, w naszym kole gospodyń sporą część stanowią panowie, którzy mają duży wkład w naszą działalność. Poza tym, że są bardzo pomocni przy organizacji różnych wydarzeń, to mają wiele ciekawych pomysłów.

Może więc nazwę Koło Gospodyń Wiejskich w Kaźmierzowie trzeba będzie zmodyfikować, żeby nie powiedzieć – zmienić?

To ciekawe, bo jakiś czas temu też o tym pomyślałam (śmiech). I nie byłam pierwszą osobą, która powiedziała to w szerszym gronie. Myślę, że w ten sposób można byłoby docenić, wyróżnić wkład panów w naszą działalność, ale to – jak się mówi – pieśń przyszłości. Ważne jest to, że potrafimy współpracować i chcemy się rozwijać. Nie przejadamy funduszy, ale inwestujemy w naszą działalność, choćby poprzez zakup wyposażenia, co znacznie ułatwia nam funkcjonowanie. Mamy swoją przyczepkę, naczynia i tak dalej.

To kolejny przykład dobrej współpracy. Wspomniała pani, że każdy jest inny i ma prawo do własnego zdania. Jakie cechy ceni pani najbardziej u innych, a jakie panią drażnią?

Cenię otwartość na dyskusję, szczerość, kreatywność. Drażnią mnie hipokryzja i mówienie, że „się nie da”, nie próbując nawet cokolwiek zrobić. Nie trzeba się bać nowych wyzwań.

Rozmawiała Urszula Romaniuk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułApple opracowuje dwa prototypy składanego smartfona. Na szybką premierę nie ma jednak co liczyć
Następny artykułSebastian Ciemnoczołowski: Wybory? Szyld partyjny dziś ważny i czytelny