A A+ A++

Paulina miała 16 lat, gdy zaszła w ciążę. Chłopiec urodził się niepełnosprawny. Dziś Igor ma już 10 lat. Niedawno powiedział swoje pierwsze słowo: mama. Bycie matką niepełnosprawnego dziecka to wiele wyrzeczeń i ciągłego lęku o jego życie. To praca 24 godziny na dobę. — Gdybym teraz była w ciąży i dowiedziała się o wadzie kolejnego dziecka, nie urodziłabym — mówi.

Paulina Zalewska z Pisza to 26-letnia mama trójki dzieci. Można o niej powiedzieć matka-siłaczka, bo już od ponad 10 lat zmaga się z nieuleczalną chorobą syna i ciągłym lękiem o jego życie.

Pauliny miała 16 lat, gdy zaszła w ciążę. Razem z Łukaszem, swoim partnerem, a obecnie mężem, postanowili stworzyć rodzinę.
— Wiadomo, że byliśmy zaskoczeni informacją o ciąży, jednak z każdym dniem kochaliśmy coraz bardziej rosnące we mnie dziecko — opowiada. — Do 25 tygodnia ciąży wszystko było w porządku. Potem zaczął boleć mnie brzuch, miałam infekcję. Dostałam od lekarza antybiotyki i dolegliwości minęły. Niestety w 28 tygodniu ciąży lekarz podczas badania stwierdził, że… coś jest nie tak. Powiedział też, że dziecko ma zniekształconą twarzoczaszkę. Byłam w szoku — nie kryje Paulina. — Skierowano mnie do szpitala w Olsztynie, ale nie chciałam tam rodzić, wróciłam do Pisza. Każdego dnia klękałam i prosiłam Boga, żeby moje dziecko urodziło się zdrowe…

Do końca ciąży Paulina cały czas była pod kontrolą lekarzy. Urodziła dziecko w 34-tym tygodniu.
— Pamiętam, że jak zobaczyłam syna to krzyknęłam: „Boże, jaki ty jesteś śliczny”. Pierwsze chwile po urodzeniu syna to rozpacz i żal, jednocześnie wielka miłość do pięknych oczu mojego dziecka — wspomina Paulina. — Pojawiła się również złość do świata, Boga i pytania skierowane do niego: „Dlaczego to moje dziecko jest chore? Czy poradzę sobie na tej nieznanej drodze?”.

Radość z narodzin zastąpił nie tylko żal, ale i olbrzymi strach o zdrowie syna. Pamiętam jak w Centrum Zdrowia Dziecka lekarka zasugerowała mi, że jestem młoda i może powinnam oddać dziecko do jakiegoś hospicjum. Wyzwałam ją wtedy, bo nie wyobrażałam sobie, że miałabym nie wychować swojego dziecka.

Okazało się, że chłopiec jeszcze w czasie ciąży zakaził się cytomegalią. U noworodków, które uległy zakażeniu wewnątrzmacicznemu, objawy choroby mogą się ujawnić w odległym czasie w postaci uszkodzeń ośrodkowego układu nerwowego, wad słuchu i wzroku. Zakażenie wirusem CMV może powodować wystąpienie powikłań u dziecka. Są to przede wszystkim: wady wrodzone, mikrocefalia, zwapnienia śródczaszkowe i niska masa noworodka. Igor nie chodzi, nie siedzi, nie mówi, nie jest w stanie samodzielnie jeść i ma dużą wadę wzroku.
— Trudno jest patrzeć na chorobę i cierpienie własnego dziecka — podkreśla Paulina. — Długo nie potrafiłam pogodzić się z jego niepełnosprawnością. Robimy wszystko, żeby był szczęśliwy, choć nie jest nam łatwo…

***

Dołącz do nas!

“Maseczka to znak solidarności”. To nasza kampania społeczna związana z koronawirusem. Zachęcamy wszystkich do wysyłania zdjęć w maseczkach! Będziemy je publikować na gazetaolsztynska.pl i w Gazecie Olsztyńskiej. Nie dajmy się zarazie. Żyjmy normalnie, ale “z dystansem”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBroń bez argumentów w starciu z Unią
Następny artykułCo za mecz w wykonaniu ŁKS! Rywal na łopatkach