A A+ A++

Jeśli nie masz czasu na sprawdzenie, czy sensacyjna informacja, na którą natrafiłeś np. w mediach społecznościowych jest prawdziwa, zajrzyj do serwisu, który zawodowo zajmuje się sprawdzaniem fake newsów – sugeruje red. Anna Gwozdowska z serwisu Fakehunter PAP.

„Załóżmy, że ktoś, buszując w internecie, znajduje informację, która budzi jego wątpliwości i nie ma czasu, żeby sprawdzić źródło tej informacji, sprawdzić jej wiarygodność. Wtedy może sięgnąć do serwisów, które zawodowo zajmują się sprawdzaniem fake newsów, np. do takiego serwisu, który prowadzi Polska Agencja Prasowa” – wyjaśnia Gwozdowska.

Jej zdaniem gdy mamy czas, żeby zająć się samemu takim sprawdzaniem i stać się takim amatorskim fakehunterem, to warto zajrzeć do wiarygodnej agencji prasowej. „Warto też przyjrzeć się, w jaki sposób tego typu informacja była komentowana w wiarygodnych, rzetelnych mediach” – dodaje ekspertka.

„Oczywiście czasami najlepiej jest po prostu próbować dotrzeć do osób czy instytucji, które były źródłem tej informacji, bo może się okazać, że one już np. wypuściły w świat dementi na ten temat. W każdym razie albo można sięgnąć do serwisów, które zawodowo zajmują się sprawdzaniem fake newsów, albo pokusić się o takie samodzielne sprawdzanie, które też jest możliwe. Dostęp do internetu daje nam olbrzymie możliwości” – podsumowuje Gwozdowska.

Więcej na temat zasad weryfikacji fake newsów, w tym zwłaszcza informacji gospodarczych, można odnaleźć w szkoleniu online, które jest dostępne dla zarejestrowanych uczestników projektu Prasowa Akademia Pieniądza pod adresem: https://akademia.pap.pl  

Źródło informacji: Serwis Samorządowy PAP

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMłyn Kultury otworzy podwoje jeszcze tej jesieni
Następny artykułBrittney Griner przyznała się do winy. Koszykarce grozi 10 lat w rosyjskim więzieniu