A A+ A++

– Można przypuszczać, że w takiej sytuacji Niemcy poczyniliby postępy dużo szybciej. Niemniej z uwagi na różne uwarunkowania w tym polityczne tamtych dni, Adolf Hitler podjął decyzję o nierozpoczynaniu działań zbrojnych 25 sierpnia i przełożeniu ich na 1 września. – mówi Wojciech Grott z Muzeum II Wojny Światowej. 25 sierpnia wojska niemieckie miały rozpocząć wojnę z Polską. Z gdańskim historykiem śledzimy najważniejsze wydarzenia poprzedzające wybuch wojny.

– Patrząc na wydarzenia poprzedzające wybuch II wojny światowej można postawić hipotezę, że data 1 września była dość „przypadkowa“. Czy można wyznaczyć w historii okres, kiedy było już wiadomo, że w Europie „zagrzmią działa”?

– Dziś mamy już wiedzę, co działo się w Europie i na świecie pod koniec lat 30. tych XX wieku. Jesteśmy w stanie stwierdzić, że w zasadzie od samego objęcia władzy przez Adolfa Hitlera w Niemczech w 1933 r. rozpoczął się proces zmierzający do rewizji postanowień po I wojnie światowej. W 1938 i 1939 r. mieliśmy już do czynienia z próbami obalenia powojennego porządku. Anschluss Austrii, zajęcie czeskich Sudetów były niejakim wstępem do dalszej ekspansji i pokazywały jakie były cele Niemiec: rewizja istniejącego porządku i złamanie obowiązujących traktatów. Wcześniej czy później musiało dość do konfrontacji zbrojnej: było oczywiste, że w końcu ktoś się Niemcom postawi. Pytanie: czy to będzie lokalny konflikt, czy też wojna europejska lub światowa, do której ostatecznie doszło.

– Weźmy pod uwagę Czechosłowację. Najpierw Niemcy zajęli Sudety i to miał być koniec. Kilka miesięcy później zajęli resztę Czech, a Słowacja stała się krajem zależnym. Czesi decyzję o tym, że nie będą się bronić podjęli kilka dni wcześniej.

– Musimy spojrzeć dwutorowo. W 1938 r., kiedy Niemcy zajęli Sudety, przyłączyli teren bardzo mocno ufortyfikowany, który stanowił swego rodzaju barierę wewnętrznych Czech. Zabór tych ziem pozbawił ówczesną Czechosłowację możliwości skutecznej obrony. Czeska część państwa stała się otoczona przez Niemcy, bowiem po włączeniu Austrii, granica niemiecko-czeska stała się jeszcze dłuższa. To był pierwszy argument, który władze czechosłowackie skłaniał ku temu, aby zaniechać obrony zbrojnej. Drugim była różnica potencjału militarnego. Z jednej strony mieliśmy ogromne państwo niemieckie, które mimo prób demilitaryzacji po I wojnie światowej, po dojściu Adolfa Hitlera do władzy poczyniło kroki zmierzające do odbudowy swojego potencjału wojskowego. I to się im systematycznie udawało. Kolejną sprawa jest fakt, że Niemcy dość dobrze byli zorientowali w animozjach narodowościowych w Czechosłowacji i umiejętnie je rozgrywali. Także Węgrzy zyskali, zajmując południową Słowację zamieszkałą przez ludność węgierskojęzyczną. Głównie te czynniki zdecydowały o podjęciu decyzji, aby nie przelewać na marne czeskiej krwi. Można powiedzieć, że sytuacja była i tak przesądzona. Niektóre koła polityczne w Czechach i Polsce widziały możliwość rozwiązania w swego rodzaju aliansie polsko-czechosłowackim, który dawał możliwość okrążenia Śląska. Do niczego takiego nie doszło, a jak historia się potoczyła, to sami wiemy.

– W polskiej publicystyce historycznej czasami pojawia się mniej lub bardziej poparta argumentami koncepcja, że należało wejść wówczas w sojusz z Niemcami. Czy w historiografii, czy też publicystyce czeskiej pojawia się jego lustrzane odbicie, że w 1939 r. trzeba było tak jak później Polska chwycić za broń?

– W historiografii każdego państwa dotkniętego II wojną światową pojawiają się głosy idące na przekór głównemu nurtowi badań. W historiografii czeskiej czy też wcześniej czechosłowackiej jest bardzo podobnie. Głównie jednak w historiografii czeskiej w okresie pokomunistycznym po 1990 r. W czasach cenzury inaczej to wyglądało. Z tego, co ja jestem zorientowany, te głosy nie są zbyt głośne, nie wybijają się ponad przeciętność głównego nurtu historiograficznego. Wynika to ze wspomnianego już przeze mnie punktu widzenia dzisiejszego widza. Rzeczpospolita postawiła się Niemcom, utraciła kilka milionów obywateli, a jej stolica została całkowicie zrujnowana. Czesi nie zdecydowali się na zbrojny opór i Praga ocalała. Tego rodzaju sprawy też wpływają na punkt widzenia czeskich historyków i ich pogląd na ten temat.

– To pytanie trochę „political fiction”. Polacy wchodzą na Zaolzie, a Czesi podejmują zbrojny opór. W tym momencie Rzeczpospolita może nie staje się od razu sojusznikiem Niemiec, ale jest po tej samej stronie frontu. Był możliwy taki scenariusz?

– Polacy weszli na Zaolzie dopiero wtedy, gdy strona czeska uległa polskim żądaniom. Tutaj nie doszło do wyprzedzenia faktów, zatem ciężko wyrokować, co by było gdyby… Tak jak pan powiedział, to czyste „political fiction”. Gdyby mimo wszystko doszło do sytuacji, w której Polacy bez pytania Czechów o zgodę decydują się wkroczyć na Zaolzie, to Czesi postawiliby jakiś zbrojny opór. Na ile byłby on zintensyfikowany, to nie jesteśmy w stanie dziś ocenić. Osobiście uważam, że Niemcy przyglądaliby się temu z boku, obserwując co dalej się wydarzy. Myślę, że nie podjęliby żadnej akcji wespół z Polakami. Kto wie, być może obawiając się zbyt mocno zakrojonej akcji polskiej, zdecydowaliby się wspomóc Czechów. Ale to jest czyste „political fiction”.

– Przejdźmy trochę na północ. Okręg Kłajpedy po I wojnie światowej był tworem podobnym do Wolnego Miasta Gdańska, przy czym Litwini i mieszkańcy określający się mianem „miejscowych” stanowili bardziej liczną mniejszość niż Polacy w Wolnym Mieście Gdańsku. Na początku lat 20. Litwini przyłączyli ten teren do swojego państwa. I w marcu 1939 r. Niemcy zmusili Litwę do oddania okręgu, który nazywali Memel. I pytanie: dlaczego „za jednym zamachem” nie przyłączyli też do Niemiec Wolnego Miasta Gdańska?

– W moim odczuciu sytuacja była jednoznaczna. Litwa w 1939 r., tak jak i dziś, była niewielkim państwem o niewielkim potencjale militarnym, z którym niewielu się liczyło. „Kłajpeda” niewiele mówiła ówczesnym mocarstwom. I trzeba pamiętać, że została zajęta przez Litwę wbrew temu, co mocarstwa postanowiły po I wojnie światowej. Trzeba też pamiętać, że nie doszło do jednostronnego wejścia wojsk niemieckich na ten teren. Niemcy postawili ultimatum, w wyniku którego okręg został włączony do państwa niemieckiego za zgodą Litwy. Ultimatum skierowane do rządu w Kownie zostało przedstawione, kiedy okręty niemieckie płynęły do Kłajpedy. Niemcy postawili rząd litewski przed faktem dokonanym. Do samego miasta wojska niemieckie nie weszły, dopóki rząd litewski, pod naciskiem, nie wyraził zgody.

W przypadku Gdańska, próby włączenia go do Niemiec miały miejsce. Od końca 1938 r., a tak na dobre od początku 1939 r. strona niemiecka rozochocona dotychczasowymi sukcesami, wystosowała propozycje do rządu polskiego. Zgodnie z nimi Gdańsk miał zostać włączony do Rzeszy, miała zostać wydzielona eksterytorialna autostrada oraz linia kolejowa. W zamian za to Niemcy obiecali ostatecznie uznać granicę polsko – niemiecką i przedłużyć pakt o nieagresji. Polacy się postawili, powiedzieli nie.

– Polska jako pierwsza nie uległa żądaniom niemieckim, poszła „pod prąd” ówczesnemu trendowi w polityce światowej, który „akceptował” kolejne aneksje niemieckie. Z czego wynikały akurat takie decyzje polskiego rządu?

– W kręgach najwyższej władzy w Polsce toczyły się narady, co do tego, jakie decyzje należy podjąć w stosunku do działań niemieckich w Europie, propozycji względem Polski. Polacy bardzo mocno wierzyli w zapewnienia sojuszników, porozumienia i sojusze zawarte jeszcze przed 1939 r. Mam na myśli nie tylko rozbudowane później układy z Francją i Wielką Brytanią, ale także lokalne jak np. z Rumunią. Międzynarodowa „otoczka” sprzyjała temu, aby nie ulegać Hitlerowi. Z drugiej strony bardzo mocno wierzono też we własną mocarstwowość. Wiosną 1939 r. stało się jasne, że zapewnienia Niemiec nie mają żadnego pokrycia. Po zajęciu Sudetów Adolf Hitler powiedział, że już nic więcej od Czechosłowacji nie chce. Natomiast w połowie marca 1939 r. wojska niemieckie weszły do Pragi. Nieco ponad tydzień później anektowano Kłajpedę.

Polacy doskonale rozumieli, że zgoda na oddanie Gdańska będzie tylko wstępem i kolejną zachętą do tego, aby Adolf Hitler posunął się krok dalej. I następnym celem będzie Pomorze zwane przez Niemców korytarzem, być może Górny Śląsk i Wielkopolska. Plan obrony zachodniej granicy, który zaczął kiełkować w sztabie Wojska Polskiego wiosną 1939 r. nie zakładał wycofania się na bardziej dogodne linie obrony, m.in. na Wiśle i Sanie, ale obronę niemal na całym przebiegu granicy. Wynikało to z obawy, że Niemcy po zajęciu określonego terytorium wstrzymają działania militarne. Oznajmią, że wystarczy i anektują te tereny do siebie argumentując, że przecież nie były bronione. Nie ulegając żądaniom niemieckim Polacy wybrali konfrontację zbrojną.

– Pakt Ribbentrop – Mołotow. Kto na nim bardziej zyskał? Adolf Hitler wzmacniał w ten sposób swojego największego wroga. Związek Sowiecki przesunął swoje granice na zachód, zyskał wsparcie techniczne.

– Zyskały obie strony. Przede wszystkim czas. Można przypuszczać, że gdyby Sowieci nie weszli 17 września, to kto wie, czy na przedmościu rumuńskim Polacy nie broniliby się o wiele dłużej. Polska była na swój sposób lokalną potęgą militarną, ale trafiła na swoje nieszczęście na potężniejszego przeciwnika – Niemcy. Adolfowi Hitlerowi zależało na tym, aby zabezpieczyć sobie spokój i możliwość podboju Polski nawet za cenę utraty na rzecz Związku Sowieckiego pewnych terenów wschodnich. Z kolei Józefa Stalina interesowało przeniesienie komunistycznej rewolucji daleko poza granice swojego państwa. I każda okazja ku temu była rozpatrywana. Sojusz z Hitlerem, mimo antyhitlerowskiej propagandy, był Józefowi Stalinowi na rękę. Podobnie w przypadku Niemiec, gdzie propaganda była bardzo mocno antykomunistyczna. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, kto bardziej zyskał. Historia pokazała, że mimo wszystko Związek Sowiecki, który przede wszystkim otrzymał dwa lata spokoju i możliwość eksploatacji podbitych obszarów Polski, państw bałtyckich, części Rumunii.

– Wojna miała się rozpocząć 25 sierpnia. Patrząc na mapę, oddziały Wojska Polskiego były wówczas w większości w swoich koszarach. Gdyby Niemcy ruszyli, to kampania wrześniowa mogła skończyć się jeszcze w sierpniu.

– Kto wie, czy tak by się nie stało. Wówczas zmobilizowanych jednostek Wojska Polskiego było mniej niż 1 września, kiedy też mobilizacji nie zdołano dokończyć. Można przypuszczać, że w takiej sytuacji Niemcy poczyniliby postępy dużo szybciej. Niemniej z uwagi na różne uwarunkowania tamtych dni, w tym polityczne, Adolf Hitler podjął decyzję o nierozpoczynaniu działań zbrojnych 25 sierpnia i przełożeniu ich na 1 września.

– 1 września wybucha wojna. Ale Polskę atakują tylko wojska niemieckie i słowackie. Patrząc na państwa będące w sojuszu z Niemcami można zadać pytanie: dlaczego do wojny nie włączyły się Włochy – główny sojusznik Niemiec?

– Do tego trzeba podejść pragmatycznie. Pamiętajmy, że sojusznikiem Niemiec byli też Węgrzy, którzy zapowiedzieli, że żadnych działań militarnych przeciw Polsce nie podejmą. Po agresji Niemiec na Polskę i wypowiedzeniu wojny Rzeszy przez Wielką Brytanię i Francję, państwo Mussoliniego, wbrew postanowieniom paktu stalowego, nie przystąpiły do wojny po stronie Niemiec, lecz ogłosiły, że znajdują się w czymś w rodzaju “nieuczestniczenia w wojnie” Z drugiej strony frontu sojusznikami Polski były Wielka Brytania i Francja. Formalnie 3 września te kraje wypowiedziały wojnę, ale poza nielicznymi i niewiele znaczącymi incydentami na granicy niemiecko-francuskiej aż do wiosny 1940 r. tam się nic nie działo.

– Czy Wielka Brytania i Francja były w ogóle w stanie realnie pomóc Polsce i zaatakować Niemcy od zachodu?

– Francuzi byli zobowiązani rozpocząć mobilizację i przygotować swoje oddziały do walki w okresie kilkunastu dni od rozpoczęcia działań zbrojnych na polsko-niemieckiej granicy. W ograniczonej formie takie działania zostały powzięte. Ostatecznie jednak podjęto decyzję, aby ich nie rozszerzać na teren zachodnich Niemiec. W moim odczuciu wejście aliantów zachodnich poprawiłoby sytuację Polski. Myślę, że gdyby do tego doszło przed 17 września, Związek Sowiecki także nie wkroczyłby na wschodnie tereny Rzeczpospolitej. Wynika to z faktu, że Niemcy za swojej zachodniej granicy dysponowali stosunkowo nikłymi siłami, biorąc pod uwagę siły rzucone na wojnę z Polską. Nawet jeżeli Francuzi nie zaatakowaliby całością sił, to wystarczyłoby to, aby związać w walce wojska niemieckie na terytorium Rzeszy.

– Dziękuję za rozmowę.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZapraszamy na ostatni z koncertów organowych w kościele gimnazjalnym
Następny artykułKoncert upamiętniający Zbrodnię Lubińską