Grigor Szaginian, to Ormianin, który urodził się 25 maja 1958 roku w Dniepropietrowsku na terenie dzisiejszej Ukrainy. Z wykształcenia lekarz psychiatra, który ukończył Instytut Medyczny w Erewaniu, do Polski przyjechał w 1991 roku. – Rodzice nie bardzo widzieli perspektywy życia w Armenii, ale do dziś ją kochają. Chociaż tata był lekarzem, to zarabiał grosze i ciężko było cokolwiek zrobić, nawet nie bardzo mieli co zostawiać, gdy wyjeżdżali – opowiada Aram Szaginian, syn Grigora. A Ostrowiec wybrali, bo m.in. stąd pochodzili Polacy, których poznali podczas akcji pomocy po gigantycznym trzęsieniu ziemi w Armenii w 1988 roku.
W Polsce na początku było bardzo ciężko. – Ja miałem wtedy osiem lat. Tata mógł pracować nawet na budowie, żeby tylko utrzymać rodzinę. Mieszkaliśmy w spartańskich warunkach. Gdy tata potwierdził dyplom, zaczął pracę w szpitalu w Sandomierzu – opowiada Szaginian. Wspomina, że jego ojciec pracował codziennie, dosłownie od rana do nocy, a czasami jechał pomagać nawet w nocy.
Poprosił o zgodę na sprowadzenie rodziny Syryjczyków
Ale to nie była tylko praca lekarza. Szaginian działał społecznie, założył gazetę i zaangażował się w samorząd. Został radnym sejmiku i czterokrotnie zdobył mandat. Przez lata był związany z PO, ale pod koniec 2019 r. wystąpił z partii i współtworzył klub Świętokrzyscy Samorządowcy.
Głośno się o nim zrobiło, gdy w 2017 rok poprosił MSWiA o zgodę na sprowadzenie rodziny Syryjczyków. Zapewnił, że da im dach nad głową i utrzymanie. Tłumaczył, że sam jest emigrantem i gdy przed laty przyjechał do Polski, pomogło mu mnóstwo osób. Spotkała go za to fala hejtu.
– Tata był człowiekiem z wrażliwością dziecka, przyjmował to do siebie. A on działał, bo chciał zmienić świat, nie zwracając uwagi na barwy polityczne. Chociaż polityką interesował się, w czasach Związku Radzieckiego był tak antykomunistyczny, że aż dziwne, że nie trafił do łagru – opowiada Szaginian.
Leczył ubogich bez zapłaty
Osoby, które go znały, dziś mówią o nim jednak przede wszystkim jako o lekarzu i społeczniku, piszą, że chętnie pomagał i był “dobrym człowiekiem”. Mało kto mówi o nim jak o polityku. – Był niezwykle wrażliwy na ludzką biedę. Leczył wielu ubogich pacjentów bez zapłaty. Nie odmawiał pomocy bez względu na porę dnia czy nocy. Nam pomógł wielokrotnie – napisała po jego śmierci s. Małgorzata Chmielewska.
– To tylko szczyt góry. On wręcz wyszukiwał ludzi, którzy potrzebują pomocy. Potrafił nie tylko nie wziąć pieniędzy za prywatną wizytę, ale jeszcze wyjąć z kieszeni i dać na leki. Niektórzy wręcz to wykorzystywali – wspomina Szaginian.
Mało kto wie, że Grigor Szaginianm miał też pasję – akwarystykę, a spore akwarium stało w jego gabinecie. Lubił też chodzić po górach. Wspólnie z synem planował wejście na świętą górę Ormian, Ararat.
ZOBACZ TAKŻE: Wspominamy tych, którzy odeszli w czasie pandemii. “Był ostrożny tak bardzo, że nawet chodził w podwójnej maseczce”
Grigor Szaginian zmarł 4 lutego, w wieku 63 lat. Nie zdążył zaszczepić się na COVID-19. – Tata czekał na swoją kolejkę. Oczywiście uważał na siebie, ale nie przestał przyjmować osobiście pacjentów nawet w czasie, gdy ograniczenia były najostrzejsze. Uważał, że obowiązkiem lekarza jest leczyć i pomagać chorym – mówi Szaginian
Z powodu koronawirusa zmarło ponad 40 tys. Polek i Polaków. Tworzymy księgę pamięci o zmarłych w czasie epidemii COVID-19. Czekamy też na Wasze wspomnienia o członkach Waszych rodzin, znajomych. Z czego byli dumni, czego zrobić nie zdążyli i za co ich kochaliście. Wspomnienia można przesłać na adres: [email protected] lub poprzez nasz profil na Facebooku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS