A A+ A++

– W pandemii pierwszy raz kupiłam produkty spożywcze przez internet. Po raz pierwszy zdecydowałam się też na zakup online odzieży. Wcześniej nigdy tego nie robiłam. Kupowałam w sieci właściwie tylko przedmioty użytkowe, np. linę do wspinaczki. Jej kolor okazał się zresztą inny niż na zdjęciu – mówi Karolina z Krakowa.

Dodaje, że niedawno dostała też prezent od krewnego, z którym w te święta z powodu pandemii się nie zobaczy. Książka przyjechała prosto ze sklepu online, zapakowana w papier prezentowy. I oczywiście bez paragonu w środku – ten otrzymał kupujący. Taka usługa jest w tegorocznym okresie przedświątecznym coraz bardziej popularna.

Pandemia przyśpieszyła cyfryzację handlu

Trudno powiedzieć, że koronawirus już zmienił nasze zwyczaje zakupowe. Faktem jest jednak, że w okresie wiosennego zamrożenia i listopadowego uśpienia handlu stacjonarnego zakupy w internecie często były po prostu jedynym wyjściem.

Bardzo wyraźnie pokazuje to raport „E-commerce w Polsce 2020” przygotowany przez firmę Gemius. Co z niego wynika? Aż 73 proc. internautów zadeklarowało, że robi zakupy online. To o 11 punktów procentowych więcej niż w badaniu sprzed pandemii (z 2019 r.). Dane do tego raportu zbierano pod koniec marca, a więc w początkowej fazie obostrzeń.

Niewiele zaryzykuję, twierdząc, że pandemia przyśpieszyła cyfryzację handlu. Być może wiele osób, które do tej pory z oferty e-sklepów nie korzystały lub kupowały tylko wybrane rodzaje produktów – podobnie jak Karolina – teraz się do nich przekona.

Ten sam raport pokazuje jednak jeszcze jedną ciekawą tendencję. Spośród tych internautów, którzy online w ogóle nie kupują, 43 proc. woli obejrzeć produkt w realu przed udaniem się do kasy. Oni, planując już prezenty dla bliskich i znajomych, z utęsknieniem czekali na pełne otwarcie handlu tradycyjnego.

Co robimy w galeriach?

Pod koniec listopada klienci wrócili do galerii i centrów handlowych, choć na pewno nie w takiej liczbie jak przed rokiem. Czy zmienił się sposób, w jaki robią zakupy?

– Zauważamy trzy istotne zmiany: klienci robią zakupy bardziej zdecydowanie, kupują więcej za jednym razem i nie przychodzą do galerii po to, by pochodzić. To znaczy, że niższa liczba odwiedzających przekłada się na całkiem zadowalające obroty. Przykładem jest miniony weekend, kiedy mieliśmy 20–25 proc. mniej klientów niż rok temu w podobnym okresie, ale był to dosyć dobry dzień pod względem wyników sprzedaży. Pełnych raportów jeszcze nie mamy, ale możemy oszacować to na podstawie prezentów, które rozdajemy klientom za zakupy powyżej 500 zł. Pod tym względem był to weekend rekordowy – mówi Marek Ciszewski, dyrektor krakowskiej galerii Centrum Serenada.

Dodaje, że pogłoski o śmierci handlu offline są przesadzone. – Analiza wyników za październik, rok do roku, pokazuje, że nie było drastycznych spadków. Dokładny obraz sprzedaży w grudniu uzyskamy dopiero w styczniu, ale monitorujemy sytuację na bieżąco i widzimy, że obroty na pewno nie pikują. Te sklepy, które wiedzą, jak się przygotować, odnotowują bardzo dobre wyniki. Bardzo znana sieć kosmetyczna nawet lepsze niż rok temu.

Podkreśla też, że odwiedzający galerię zachowują się spokojnie, rozsądnie, chodzą w maskach, zachowują dystans i dostosowują się do zaleceń. Pytam też o perspektywę najbliższych kilku lub kilkunastu miesięcy: czy okres pandemii trwale zmieni sposób funkcjonowania galerii handlowych i nasze zwyczaje shoppingowe?

– Badania pokazują, że e-commerce rośnie, ale tradycyjny handel nadal dominuje. Ludzie w dalszym ciągu chcą mieć kontakt z produktem, z ekspedientem, ze sklepem. Potrzebujemy kontaktu ze światem zewnętrznym i z innymi ludźmi, lubimy usiąść w kawiarni, chcemy spotykać się z przyjaciółmi. Potrzeba kontaktów społecznych wynika z natury ludzkiej. To wróci w miarę szybko, jak tylko będziemy czuć się bezpiecznie. Oczywiście galerie handlowe muszą rozwijać ofertę gastronomiczną i rozrywkową. My również mamy takie plany. Pandemia chwilowo je zawiesiła, ale już myślimy o ich realizacji – zapowiada dyrektor Serenady.

Dodajmy, że ten trend zaznaczył się już mocno w czasach przed pandemią. Dziś wiele osób deklaruje, że woli unikać miejsc publicznych, ale czas pokaże, jakie nastawienie będziemy mieli w przyszłości.

Tort online coraz większy

Pogłoski o śmierci handlu tradycyjnego są pewnie przesadzone, ale zmiana układu sił postępuje. Prognozy rozwoju handlu w sieci na ten rok są naprawdę imponujące. Według raportu PMR w 2020 r. rynek e-commerce w Polsce odnotuje najwyższy wzrost od kilkunastu lat – o blisko 26 proc., czyli najwięcej od kilku lat, a jego wartość wzrośnie do prawie 77 mld zł. Niektórzy eksperci szacują, że zbliży się, a nawet przekroczy 100 mld.

Pandemia ma w tym niewątpliwie swój udział, ale dynamika wzrostu e-commerce już od kilku lat robi wrażenie. Być może sklepy stacjonarne staną się kiedyś tylko dodatkiem do handlu online, swego rodzaju oknem wystawowym z możliwością dotknięcia i wypróbowania produktów. Już teraz niejeden kupujący właśnie w ten sposób postępuje.

Wraz z rozkwitem branży lawinowo rośnie też liczba sklepów online. Czy prowadzenie takiego biznesu online to dziś eldorado? Jednak niezupełnie. Przede wszystkim dlatego, że konkurencja jest bardzo duża, a wyróżnić się bardzo trudno. Tort może i jest coraz większy, ale wcale nie jest przez to łatwiej się do niego dostać.

Za ile i jakie prezenty kupimy?

Przed okresem świątecznych zakupów firma doradcza Deloitte przeprowadziła międzynarodowe badanie „Zakupy świąteczne 2020” (to już 23. edycja). Uwzględniono w nim pięć krajów, w tym Polskę. Z raportu wynika, że w tym roku na prezenty, żywność, podróże oraz wypoczynek i rozrywkę Polacy zamierzają przeznaczyć średnio 1318 zł, czyli o 29 proc. mniej niż wydaliśmy rok temu. Co ciekawe, jest to wyraźnie mniejszy spadek niż w Niemczech, Holandii, Hiszpanii i Włoszech, gdzie świąteczne wydatki zostaną obcięte o blisko 50 proc.

Wróćmy jednak do Polski. Co jeszcze pokazuje raport? 67 proc. badanych deklaruje, że ograniczy częstotliwość swoich wizyt w sklepach stacjonarnych, a 72 proc. więcej czasu spędzi w domu, unikając miejsc publicznych. Łącznie 56 proc. zakłada, że w tym roku w okresie świąt Bożego Narodzenia wyda mniej na konsumpcję. Czy tendencja do oszczędzania oznacza, że pod choinką będzie mniej atrakcyjnie niż w poprzednich latach? Niekoniecznie. Z badania wynika, że na same prezenty zamierzamy przeznaczyć tylko 8 proc. mniej niż przed rokiem, czyli w sumie 680 zł.

A co chcielibyśmy pod choinką znaleźć? Takie pytanie również zadano. Wśród dorosłych na pierwszym miejscu znalazły się perfumy i kosmetyki, na drugim zabawki i hobby (w tym książki), a na kolejnych odzież, obuwie i akcesoria (to jedna kategoria), produkty spożywcze napoje i smakołyki oraz pieniądze.

Przy czym kobiety i mężczyźni mają nieco inne nadzieje na prezent. Dla kobiet podium to kosmetyki i perfumy, pieniądze oraz odzież, obuwie i akcesoria. Mężczyźni najbardziej marzą o pieniądzach, gadżetach elektronicznych oraz perfumach i kosmetykach. Dla dzieci i młodzieży pierwsza trójka to: zabawki i hobby, pieniądze oraz elektroniczne gadżety.

Czy po prezenty pójdziemy do sklepu stacjonarnego, skoro już można, czy jednak kupimy je online? Na przykład kosmetyki i perfumy 63 proc. badanych woli kupować w sklepach stacjonarnych, ale odzież i obuwie już tylko 53 proc. Z kolei, szukając akcesoriów elektronicznych, 57 proc. wybierze sklep internetowy, a jeśli chodzi o zabawki i hobby, to preferencje rozłożone są niemal równo.

I jeszcze jedna obserwacja: jeśli Polacy kupują prezenty w sklepach stacjonarnych, to najchętniej wybierają sklepy specjalistyczne, tak to wygląda prawie we wszystkich kategoriach produktów. To pokazuje, że wiemy, co chciałaby otrzymać obdarowana osoba, lub przynajmniej ogólnie orientujemy się w jej zainteresowaniach, a to już spory krok w kierunku udanego prezentu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoniec bydgosko-toruńskiego ZIT. Będzie Metropolia Bydgoszcz
Następny artykułNiechęć do szczepień w limanowskim szpitalu