A A+ A++

Przeszłość Świdnika i jego okolic wciąż jest mało znana. Wiadomości na temat miejsca, w którym obecnie żyjemy skrzętnie zbierają i systematyzują redaktorzy portalu Świdnik na Kartach Historii. Piotr Jankowski, przy współudziale Konrada Strzeleckiego, streścił je w materiale zatytułowanym „Adampol letnisko”, który postanowiliśmy opublikować. Ze względu na jego objętość zrobimy to w kilku odcinkach. Dzisiaj publikujemy piąty, ostatni z nich.

Nieopodal „Paryżanki” znajduje się „Bajka”. Należąca niemal do końca XX w. do Czarnołuskich, pomalowana na niebiesko jawiła się faktycznie jak z bajki. Funkcjonowała w latach 90. XX wieku jako bar. Później stała się własnością rodziny znanej w Świdniku okulistki. Willa została rozebrana – w zamierzeniu do remontu, którego nie ukończono. Wysoki murowany fundament i pozostałości pierwszej kondygnacji znajdują się na dużej, zadrzewionej działce przy ul. Świerkowej.

Willa Bajka

Przy ul. Leśnej znajdowała się jedna z największych w przedwojennym Adampolu, 14. pokojowa willa „Hania”, wybudowana prawdopodobnie w 1937 roku. Właścicielem tego domu był lubelski dentysta Roman Ogiński, który swój gabinet prowadził w Lublinie przy Krakowskim Przedmieściu, pod nr 66. Nie był on jednak spokrewniony ze słynnym kompozytorem, autorem znanego wszystkim maturzystom poloneza „Pożegnanie Ojczyzny”. Jego rodzina pochodziła z Koła w Wielkopolsce i zajmowała się bardziej przyziemnymi czynnościami, handlem i ubojem. Roman Ogiński z żoną Franciszką korzystali z willi okazjonalnie, używając jej letniskowo, posiadali bowiem kamienicę w Lublinie, „w parafii katedralnej”. W 1936 roku, jak informował, Dziennik Wojewódzki, Ogiński garażował w Świdniku auto. W czasie wojny, z powodu zaprószenia ognia – mieszkający na piętrze lokatorzy próbowali podsycić płomień w kuchni dolewając benzyny – willa spłonęła. Podczas ratowania dobytku sędziwy właściciel, siedząc w fotelu patrzył na płonący dom. Prawdopodobnie te przeżycia przyczyniły się do tego, że 22 września 1942 roku zmarł na serce. Wdowa, Franciszka z Bychawskich, zamieszkała w dwupokojowym domku dozorcy, wybudowanym na jej polecenie jeszcze w okresie budowania willi. Domek ten był dwukrotnie okradany, podczas nieobecności właścicielki. W trakcie trzeciego rabunku, 1 listopada 1954 roku, Ogińska została zamordowana przez dwóch złodziei, prawdopodobnie rozpoznała bandytów i ci „nie mieli wyjścia”. Jej zgon zgłosił w gminie Mełgiew, w której prowadzone były urzędowe sprawy Adampola, gajowy Mikołaj Kuwałek. Przebudowany dawny domek dozorcy stoi do dzisiaj, służąc za mieszkanie świdniczanom.

Domek dozorcy w dzisiejszym kształcie

Najładniejsza na Adampolu była jednak ponoć willa „Rozkosz”. Znajdowała się przy obecnej ulicy Polnej. Był to duży, dwupiętrowy budynek, o dachu pokrytym blachą cynkowaną. Atrakcyjności dodawały mu cztery wieżyczki i balkony poprowadzone wzdłuż całej ściany budynku. Architektura była tak odmienna od typowych w okolicy obiektów, że kiedy obcy ludzie, nieznający przeznaczenia budynku, przechodzili obok, zdejmowali czapki z głów, sądząc, że to budynek kościoła.

Willa Rozkosz

Willa należała do Stefana Gąsiorowskiego, właściciela słynnej, założonej w 1913 roku fabryki powozów i bryczek, usytuowanej w podwórku kamienicy przy ulicy Zamojskiej 10 w Lublinie, kontynuującej tradycje zakładu wytwarzającego powozy aż od 1860 roku. Fabryka produkowała bryczki, wolanty, linijki, wieloosobowe omnibusy, sanie, ekwipaże i inne pojazdy. Powozy Gąsiorowskiego trafiły do muzeum w Łańcucie i Olsztynie, niektóre eksponaty z fabryki obejrzeć można w podlubelskiej Kozłówce.

Z mieszkań willi „Rozkosz” usytuowanych na drugim piętrze widać było pobliski las dębowy.

W latach 40. na parterze willi mieszkały rodziny Bugwiczów (mieli oni czworo dzieci, dwóch chłopców i dwie dziewczynki: Bronia i Zosia), Kranców, Nowaków (Nowak był dozorcą tego domu). Pierwsze piętro było niezamieszkane, zajmowała je okazjonalnie gospodyni, pani Gąsiorowska, która przyjeżdżała do willi latem. Na drugim piętrze mieszkały rodziny Kujawskich, Jabłońskich (Jabłoński aresztowany został przez Niemców, zgładzony „Pod Zegarem” w Lublinie), Szkopków (zajmowali mieszkanie od zachodniej strony) i Zielińskich. Na tej kondygnacji w części dach się obniżał, były tutaj tzw. komórki, pomieszczenia gospodarcze.

Ta przepiękna willa została niestety spalona w Boże Narodzenie 1943 roku. Stało się tak w odwecie za niefortunne zastrzelenie żołnierza niemieckiego. Towarzyszyły temu dramatyczne sceny. Kulminacją było wrzucenie w płomienie głuchego mieszkańca, pana Puszkę, który nie zareagował na komendę niemieckiego żołdaka.

Wśród mieszkańców przedwojennego Adampola były spokrewnione ze sobą rodziny Gwiazdów, Lipińskich, Majewskich, Modelskich, Olszewskich, Podolszyńskich, Serejów.

Adampol to nie tylko letnisko, wypoczynek i wczasowicze, ale również codzienne życie, jego trudy i bolączki. Narzekano na łamach lubelskiej prasy na stan dróg, głównie alei prowadzącej ze stacji kolejowej w głąb lasu, do kilkunastu willi, apelując o poprawę stanu do wójta gminy Mełgiew i sejmiku powiatowego.

Główne drogi przedwojennego Adampola nosiły nazwy, tak jak w mieście, ale odmienne od dzisiejszych. Aleja Kościuszki to dzisiejsza ul. Partyzantów, aleja Bartosza Głowackiego to obecnie ul. Józefa Piłsudskiego, a ówczesna ul. Jagiellońska nosi dziś nazwę Romualda Traugutta.

Do połowy lat 20. XX wieku nie było w Świdniku poczty ani agencji telefonicznej. Było to dotkliwe szczególnie dla wypoczywających tutaj letników. Wiosną 1924 roku dyrekcja Poczt i Telegrafów zaproponowała pracownikom kolei uruchomienie agencji pocztowej na stacji Świdnik. Nikt z kolejarzy na taką propozycję nie przystał z powodu niskiego wynagrodzenia. Zdecydowała się na to na szczęście jedna z mieszkanek Adampola, która na ten cel wydzieliła pomieszczenie w swoim mieszkaniu, a sama odbyła kilkutygodniową praktykę w lubelskim urzędzie pocztowym. Dzięki temu Świdnik zyskał pocztę. Agencja funkcjonowała w godzinach typowych dla poczty: 10-12 i 16-17. Z telefonu można było korzystać w godz. 8-12 i 15-18. Na początku działalności agencji nadawano w niej średnio 2 listy tygodniowo. Główna działalność polegała na obsługiwaniu nadleśnictwa, z którego inicjatywy, uzyskano połączenie telefoniczne. Nadleśnictwo poniosło część kosztów związanych z uruchomieniem telefonii i dostarczyło słupy telefoniczne.

Spis Abonentów Sieci Telefonicznych na 1939 rok wymienia z tego terenu zaledwie dwóch abonentów indywidualnych (Aleksander Kobyliński, Leokadia Szcześniewska) oraz kilku instytucjonalnych: Nadleśnictwo Państwowe Lublin, posterunek policji w Mełgwi, zarząd gminny Mełgiew oraz Szkoła Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, funkcjonująca przy trawiastym lotnisku.

Dom Gruszczyńskich

Po wojnie poczta świadczyła usługi w lokalu wynajmowanym w domu, przy dzisiejszej ul. Partyzantów 6, należącym do pionierskiej rodziny, państwa Gruszczyńskich. Antoni Gruszczyński w 1893 roku sprzedał włości pod Kielcami i zakupił ziemię na terenie dzisiejszego Świdnika. Ta przeprowadzka była związana z losami jego brata, Franciszka Gruszczyńskiego, księdza profesora Kieleckiego Seminarium Duchownego, zesłanego na Sybir w 1893 roku. Dostał wyrok 3 lat z prawem powrotu po 10 latach. Car Aleksander II wyrok skrócił, jednak ksiądz nie skorzystał z aktu łaski. Pieniądze ze sprzedaży ziemi Antoni Gruszczyński przekazywał władzom carskim, by sprowadzić brata. Bezskutecznie, ksiądz zmarł na Syberii. Antoni Gruszczyński był rolnikiem bardzo postępowym, działał w sejmiku lubelskim i założył kółko rolnicze. Był wzorcowym gospodarzem i zrobił wiele w sprawie podniesienia kultury rolnej na terenie obecnego Świdnika. Wykształcił 3 synów. Pozostałym  dzieciom ofiarował ziemię i pieniądze na zagospodarowanie. Jeden z jego synów został architektem, studiował w Paryżu. Drugi – inżynierem elektrykiem, a trzeci syn, Leon Gruszczyński był zawodowym wojskowym. Walczył w Legionach Piłsudskiego oraz na froncie II wojny światowej. Antoni Gruszczyński zmarł w 1927 roku. Świdnik postanowił upamiętnić tę postać. Jego nazwiskiem została nazwana jedna z ulic. Teresa Gruszczyńska, córka Leona, była patriotką i wybitną polonistką, do emerytury pracowała w Szkole Podstawowej nr 3.

W Adampolu funkcjonował oczywiście sklep, o znajomo brzmiącej nazwie Stokrotka. Dzisiejsza, bardzo rozwinięta sieć Stokrotek może się zatem szczycić już ponad 100-letnią tradycją. Działała tutaj restauracja, prowadzona w domu Sawickich, przy ul. Partyzantów. W czasie wojny w formule „nur fur Deutsche”. Jej właściciel wykazywał się zresztą wyjątkową elastycznością. Po wojnie błyskawicznie uruchomił posterunek milicji. Taka przykrywka nie uchroniła go jednak przed aresztowaniem i uwięzieniem.

Zdarzały się na tym terenie napady i kradzieże. W okolicy grasował przecież herszt najsłynniejszej przedwojennej bandy, Stanisław Boguta z Mełgwi. Ale to kolejna historia.

Piotr Jankowski, Konrad Strzelecki

Adampol letnisko Głos Świdnika historia Świdnika

Last modified: 3 lipca, 2023

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmiany w zwrocie podatku akcyzowego w II półroczu 2023 r.
Następny artykułWyniki egzaminu ósmoklasisty. Świętokrzyscy uczniowie nieco poniżej średniej krajowej