Alarm przeciwpożarowy i ewakuacja w Lidlu

W ostatnich latach spłonęły sklepy Lidla w Wadowicach, w Warszawie i w Kielcach. Dlatego po godzinie 20:00, tuż po zgłoszeniu alarmu, na parking sklepu przy ulicy Sikorskiego błyskawicznie podjechały dwa wozy pożarnicze Państwowej Straży Pożarnej w Łomży oraz policyjny radiowóz. 

W tym czasie w sklepie nie było już klientów, którzy pod kierunkiem pracowników bezpiecznie go opuścili. Były jednak osoby bagatelizujące alarm i chcące kontynuować zakupy mimo potencjalnego zagrożenia. Strażacy, mimo braku zadymienia i widocznych źródeł ognia, przystąpili do sprawdzania obiektu. Szybko okazało się, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa i nic się nie pali, ale syrena wciąż działała. Podejrzewano awarię instalacji sygnalizacji pożaru, okazało się jednak, że fałszywy alarm spowodował najpewniej któryś z klientów, wciskając przycisk przeciwpożarowy, znajdujący się przy kasach samoobsługowych. Jest mało prawdopodobne, by doszło do tego przypadkowo, ponieważ żeby go wcisnąć trzeba najpierw podnieść plastikową osłonę. 

Będzie można to sprawdzić na zapisie z monitoringu, ale jest on udostępniany wyłącznie na wniosek policji. W czasie trwania akcji pracownicy sklepu kierowali potencjalnych klientów do sklepu przy ulicy Zjazd, a po jej zakończeniu wrócili do pracy. Podkreślali, że gdyby taka sytuacja miała miejsce w godzinach szczytu lub w sobotę, mogłoby wyglądać to znacznie gorzej, a tak nie było żadnego zagrożenia i wszyscy klienci bezpiecznie opuścili sklep. 

Strażacy apelują, by w takich sytuacjach jak najszybciej, ale bez paniki, opuszczać zagrożone miejsce, kierując się do najbliższego wyjścia, zwykłego lub ewakuacyjnego, wykonując przy tym polecenia personelu, dokładnie znającego rozkład sklepu. 

Zgłoś naruszenie/Błąd