A A+ A++

Z pozoru jest to bój o rząd dusz, o dominację i władzę. W istocie jest to spór o rację stanu. Czyli o przyszłość państwa. Co kieruje poszczególnymi ludźmi, tego nie wiem. Na ogół jest to kariera, indywidualne interesy, wygoda. Ale czasem bywają i przekonania. I te są groźne, gdy sprowadzają się do poglądu, że Polska dawno już przegrała swój los i nie nadaje się do samostanowienia. Że jest za mała i za słaba, aby dotrzymać kroku światowym potęgom, a więc że powinna zrzec się suwerenności i podporządkować jakiejś „większej całości”, bo tylko w jej łonie przetrwa. Dzisiaj jest to UE, choćby i zdominowana przez Niemcy. Ale co tam! Przecież nawet drapieżne Niemcy są lepsze od barbarzyńskiej Rosji. Takie myślenie jest jednak zabójcze. A ci, którzy tak uważają – z poczucia niższości i kompleksów, z woli awansu do „wyższego świata”, z ojkofobii, czyli nienawiści do własnego pochodzenia – muszą wiedzieć, że założony przez nich cel nie skończy się sielankowym czy choćby neutralnym „roztopieniem się” w potężniejszej cywilizacji, lecz dotkliwą podległością wobec niej i zniewoleniem. Jeśli nie chce się być niewolnikiem, trzeba mieć własne państwo. Wydawałoby się, że to truizm, a jednak nie dla wszystkich –

— tak, w rozmowie z Jackiem Karnowskim, pisarz, tłumacz i kawaler Orderu Orła Białego Antoni Libera, odpowiada na pytanie, o co toczą się polskie spory, które nasiliły się szczególnie mocno po 2005-ym roku. Wywiad ukazał się w tygodniku „Sieci” (numer wciąż w kioskach).

Zapytany, czy Polska ma potencjał na niezależność i osobność, i czy może tworzyć własną cywilizację, Antoni Libera stwierdza:

Według mnie jest to możliwe. Moi koledzy z „Teologii Politycznej”, Marek Cichocki i Darek Karłowicz, mówią mniej więcej tak: cywilizacyjnie nie jesteśmy ani wschodem, ani zachodem, ani północą, tylko… górą południa, bo bliżej nam do rzymskiego republikanizmu, niż do zachodniego oświeconego absolutyzmu, a zwłaszcza do bizantyjskiej satrapii. Ciekawy pogląd. Kto wie, może coś w tym jest? Ale może to dopiero zadanie do wykonania? Tak czy inaczej, warto drążyć ten pomysł. A jest po temu okazja: idea Międzymorza. Trzeba koniecznie pogłębiać relacje ze Słowacją, Czechami, Węgrami, Rumunią, Bułgarią aż po Italię i Grecję. Zdaję sobie sprawę z poważnych problemów i różnic, ale próbować trzeba. To może przynieść pozytywne skutki. A jeśli doszłaby jeszcze do tego potężna Ukraina, to owo mityczne „prawe płuco” Europy może stałoby się w końcu rzeczywistym tworem.

Jak podkreśla, Polska jest zbyt słaba, aby samodzielnie dać radę i Rosji, i Niemcom, i dlatego musi mieć wsparcie, ponieważ inaczej nie da się tego zbalansować:

Patrzę z nadzieją na Ukraińców, którzy pokazali niesłychaną determinację i odwagę. Można powiedzieć, że jest to prawdziwy akt założycielski tego państwa. Oczywiście w tym myśleniu jest wiele znaków zapytania, ale to naprawdę jest jakiś pomysł na równowagę w Europie. W przeciwnym razie tzw. koncert mocarstw, czyli głównie Niemiec i Francji przy wtórze Holandii i Hiszpanii (niegdysiejszych konkwistadorskich potęg!), będzie trwał dalej, aż wcześniej czy później te państwa zdominują nas na neokolonialny sposób.

Z kolei na pytanie, dlaczego Polska zawsze „przeszkadza”, dlaczego notorycznie o coś się ją oskarża i stawia do kąta, pisarz odpowiada:

Są co najmniej dwie przyczyny. Pierwotna: geopolityczna, i wtórna: propagandowa, polegająca na czarnym pi-arze, rozsiewanym metodycznie od ponad 250 lat, z jednej strony przez Rosję, a z drugiej przez oświeceniową Francję i urzędniczo-militarystyczne Prusy/Niemcy. Polska, odkąd przestała być mocarstwem gdzieś na przełomie XVII i XVIII wieku, stała się strefą złotej wolności, która zaczęła zawadzać autorytarnym, ekspansjonistycznym mocarstwom. My się nieraz chełpimy, że jesteśmy prekursorami republikanizmu i demokracji w Europie. To prawda, ale w tamtych czasach nie było to wcale atutem. Przeciwnie, wystawiało nas na agresję. To właśnie wtedy zrodził się ów czarny wizerunek Polski jako „zakały Europy” przeszkadzającej rozkwitać oświeconemu absolutyzmowi. Z biegiem czasu wizerunek ten zmienił się w stereotyp, który pokutuje do dzisiaj. Stereotypy w skali powszechnej są niezwykle niebezpieczne. W sprzyjających warunkach prowadzą do zbrodni. Znamy to z hitlerowskich Niemiec. Niestety UE, która oficjalnie walczy z wszelkimi stereotypami i je potępia, sama im ulega i bezmyślnie ich używa.

Te stereotypy wzmacnia i utrwala na świecie spora część polskiej inteligencji. Dlaczego to robi?

Wspominałem już o tym. Płynie to z głębinowych kompleksów i żądzy wkupienia się w łaski możnych tego świata. Ludzie, którzy to robią, rozumieją, że najtańszą, a na ogół po prostu jedyną dla nich kartą wstępu do „ekskluzywnego klubu” jest odcięcie się od własnych korzeni i ich totalna krytyka. Wydaje im się, że w ten sposób stają się prawdziwymi Europejczykami. W XVIII wieku w znacznej mierze była to magnateria, która w ten sposób chciała podtrzymać swoją pozycję i ogromne majątki, dzisiaj są to arywiści i nuworysze. Jak patrzę, na przykład, na takich światowców jak Cimoszewicz czy Miller, albo Biedroń czy Spurek, to przypomina mi się niezapomniana fraza z „Towarzysza Szmaciaka” Szpotańskiego: „Odkąd to dworem jest chałupa? / Patrzcie go: Szmaciak herbu Dupa!”. Te ich bezwstydne lansady, aby klepali ich po plecach ludzie pokroju Timmermansa czy Verhofstadta, i to sadzenie się na europejską elitę jest w istocie groteskowe, ale i niestety szkodliwe.

Autor „Madame” odnosi się także do faktu przyznania mu Orderu Orła Białego (ceremonia wręczenia odbyła się 3 maja b. r.).

W swoim wystąpieniu podczas uroczystości na Zamku Królewskim dałem do zrozumienia, że nie uważam, aby mi się ten order należał. Jest to oczywiście ogromny zaszczyt i „w duchu pokory” go przyjąłem, jestem jednak przekonany, że moje wątpliwości podzielaliby również moi rodzicie, których wychowaniu i naukom w znacznej mierze zawdzięczam tę godność. Gdyby mogli widzieć tę uroczystość, z pewnością nie posiadaliby się ze zdumienia, jakim cudem zostałem tak wysoko wyróżniony. Powtarzam: nie czuję się wystarczająco zasłużony.

Nie ma jednak w Polsce wyższego wyróżnienia, staranniej rozdzielanego. To nie jest przypadek.

Według mnie to odznaczenie powinno trafiać głównie do ludzi Czynu. Nazwiska godne tego orderu to Traugutt, Piłsudski, Paderewski, a także herosi epoki wojennej i powojennej. Oczywiście jest też domena Słowa, ale i tutaj są godniejsi, tacy jak Miłosz, Herling-Grudziński, Lem, Kołakowski i Herbert. Choć ten ostatni odznaczony został dopiero po śmierci. A z kolei tak wybitne osobistości jak Józef Czapski czy Paweł Hertz nie otrzymały tego orderu. Na szczęście można to jeszcze odrobić i będę o to zabiegał. Nie jest to z mojej strony „poza na skromność”. Naprawdę tak uważam.

W obszernym wywiadzie znajdą Państwo także bardzo ciekawe wspomnienia biograficzne i historyczne oraz refleksję nad współczesną cywilizacją. Polecamy!

CZYTAJ: Lombard Polska. Dziś jak na dłoni widzimy, że próbowano pozbywać się gigantów energetycznych. W dodatku na rzecz Rosji

Pur

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWedług ONZ na świecie zostało pszenicy tylko na 10 tygodni
Następny artykułWojna na Ukrainie. Straty Rosjan sięgają ok. 30 tys. żołnierzy