A A+ A++

Obecny sezon grzewczy może być tragiczny w skutkach. Nawet jeśli mieszkańcy mają czym palić, są to materiały fatalnej jakości. Do ogrzewania swoich domów sięgają też po stare, dawno nieużywane urządzenia. Skutek będzie opłakany. Będziemy – bo wszystko na to wskazuje – wdychać rekordową ilość trucizn, a na dodatek wzrośnie liczba pożarów związanych z użytkowaniem urządzeń grzewczych i kominów. Wystarczył jeden rok kryzysu gospodarczego, byśmy cofnęli się o kilkanaście lat pod względem świadomości ekologicznej, techniki i poziomu bezpieczeństwa.

Pożary czas zacząć

– Niestety, jeszcze dobrze nie rozpoczął się sezon grzewczy, a 6 października strażacy gasili już pierwszy pożar sadzy w kominie. Do zdarzenia doszło w budynku mieszkalnym w Jaworzu. Strażacy wygasili piec, a następie wyczyścili przewód kominowy za pomocą zestawu kominiarskiego. W ubiegłym sezonie grzewczym tego typu pożarów odnotowano aż 113! – informuje Patrycja Pokrzywa, rzecznik komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Bielsku-Białej.

Zbieg okoliczności sprawił, że tego samego dnia w siedzibie komendy odbyła się konferencja zorganizowana przez PSP oraz Beskidzki Cech Kominiarzy, skierowana do zarządców nieruchomości z Bielska-Białej i powiatu bielskiego. Przypomniano tam i omówiono obowiązki w zakresie przeglądów technicznych budynków oraz ochrony przeciwpożarowej, zwrócono uwagę na zagrożenia związane z czadem oraz rekomendowano stosowanie czujników dymu i tlenku węgla. Patrycja Pokrzywa omówiła założenia kampanii społecznej „Czad i ogień. Obudź czujność”, a mistrz kominiarski Paweł Waszek przedstawił najczęstsze problemy, z jakimi spotkają się kominiarze w trakcie kontroli. Mecenas Michał Kubok omówił z kolei m.in. prawne aspekty odpowiedzialności zarządców budynków w kwestii ogrzewania.

Paweł Waszek podczas spotkania w komendzie PSP. Fot. KM PSP w Bielsku-Białej

Wieki ciemne

Niestety, kwestiami prawa, bezpieczeństwa, a tym bardziej ekologii coraz więcej osób albo nie zaprząta sobie już głowy, albo nie może. Wszystko z powodu kryzysu energetycznego, z którym nie radzi sobie polski rząd, a także z powodu szalejącej inflacji.

Kominiarze, którzy u progu sezonu grzewczego dokonują przeglądów, ze zgrozą obserwują, że w ciągu niespełna roku cofnęliśmy się w rozwoju i wróciliśmy do najgorszych praktyk. Paweł Waszek, mistrz kominiarski, rzecznik Beskidzkiego Cechu Kominiarzy mówi o wyraźnie zauważalnej społecznej panice. Mieszkańcy już w takim stopniu nie ufają temu, że państwo sobie poradzi z dostarczaniem paliw, że zabezpieczają się, uruchamiając dodatkowe źródła ogrzewania w domu. Przykładowo, w ostatnich latach korzystali tylko z gazu lub tylko z prądu do ogrzania domu, a nagle uruchamiają dodatkowe urządzenia w obawie przed tym, że zimą może dojść do przerwania dostaw gazu lub energii elektrycznej. Jak tłumaczy mistrz kominiarski, do łask wracają choćby kominki i kotły, przez lata „uśpione”. Problem w tym, że nieraz mieszkańcy nie dbają o ich stan techniczny, a ich montaż jest przeprowadzany w amatorski sposób, co grozi zatruciem tlenkiem węgla lub pożarem.

Kolejne zagrożenie jest związane z jakością paliw. Kominiarze oceniają, że w tym roku mieszkańcy zgromadzili węgiel dużo gorszej jakości. Co więcej, na rynku zaczyna brakować wysezonowanego drewna, więc do pieców trafia nawet mokre. Skutek? Przewody kominowe błyskawicznie zapełniają się sadzą, która zapala się w niskiej temperaturze.

Paweł Waszek zauważa, że wiele domów w dalszym ciągu nie zostało przygotowanych do sezonu. Mieszkańcy albo mają za mało węgla, albo w ogóle go nie mają. Nietrudno się domyślić, że będą palić czym popadnie, by w zimie nie zamarznąć. Tym bardziej, że czują, iż jest na to przyzwolenie i od polityków, i od społeczeństwa. – Kaczyński powiedział, że możemy palić wszystkim prócz opon. Od tylu lat wydajemy miliardy na nierentowne kopalnie i robienie z górników krezusów. A dziś nie mogę nawet kupić węgla. Pociąłem stare meble, przerabiam piec i tak będę sobie radził. Przecież nie umrę tu z zimna z całą rodziną. Za ten upadek państwa cała ta wierchuszka powinna trafić za kraty – denerwuje się mieszkaniec, który zadzwonił do naszej redakcji.

Ekologia i poszanowanie swoich sąsiadów to sprawy, które zupełnie zeszły na dalszy plan. Bo kryzys wywołał zupełną zmianę mentalności. Trzeba przetrwać, a nie martwić się o jakość powietrza. Znamienna była publikacja nagrania, przedstawiającego dym, wydobywający się z komina domu jednorodzinnego na bielskim osiedlu Polskich Skrzydeł, otoczonego blokami. Gęste obłoki duszącego dymu zupełnie zasnuwają pobliski plac zabaw i wdzierają się do setek okien na całym osiedlu. Komentujący tak paskudny widok internauci w przeważającej mierze bronili mieszkańców, że „tylko” obserwujemy rozpalanie pieca zwykłym drewnem, że to zupełnie normalne, nie ma się czego czepiać i „można się rozejść”. Dla kontrastu, nagrania z tego samego miejsca z poprzednich lat wywoływały falę komentarzy zupełnie odmiennych, krytykujących mieszkańców domu, którzy zatruwają życie setkom swoich sąsiadów. A straż miejska do owego domu była wzywana co rusz przez któregoś z mieszkańców.

Kominiarze, którzy w dużej mierze na siebie wzięli rolę edukatorów i przyczyniali się do poprawy bezpieczeństwa, dziś już nie skupiają się na mówieniu o ekologii. – Szliśmy w dobrym kierunku, ale przez to, co dzieje się na rynku energetycznym, cofnęliśmy się przynajmniej o dziesięć lat. Jednak ludzie muszą wiedzieć, że jeśli nie będą przeprowadzać kontroli, nie będą ogrzewać swoich domów tak, jak należy, to będą tracić i majątek, i życie. I to staramy się im uświadomić – tłumaczy rzecznik cechu.

Fot. KM PSP w Bielsku-Białej
Przetrwać zimę

Skutki sezonu grzewczego mogą być opłakane. Ludzkiego życia nie można przecież wycenić, a palenie byle czym w zaimprowizowanych kotłach to śmiertelne zagrożenie. Strażacy obawiają się, że wzrośnie liczba pożarów sadzy w kominach i zatruć tlenkiem węgla. Będziemy się mierzyć z problemem rodzin, które straciły dach nad głową, a które z pewnością będą mogły liczyć tylko na zbiórki publiczne. Państwo, a w zasadzie podatnicy, będą pokrywać koszty zwiększonej liczby wyjazdów strażaków do akcji gaśniczych i pomiarów tlenku węgla. Lekarze już teraz ostrzegają, że palenie w kotłach odpadów i niskiej jakości paliwa wywoła falę nowotworów. Jak pokazały ostatnie dni, rząd skupia się nie na rozwiązaniu sedna problemu, tylko na przerzucaniu winy za swoją nieudolność na opozycję i samorządy. Jedyna nadzieja więc w… pogodzie. Tylko łagodna zima i halny mogą sprawić, że się nie podusimy.

Mimo tak czarnych scenariuszy, strażacy nie mogą się poddawać i ciągle stawiają na akcje profilaktyczne. Radzą, co możemy zrobić we własnym domu, aby sezon grzewczy był dla nas bezpieczny.

Jak tłumaczy rzecznik bielskiej PSP, przede wszystkim należy zadbać o drożność przewodu kominowego. – Najlepiej jeszcze przed sezonem grzewczym. Zanim rozpalimy w kominku, czy na nowo podłączymy po lecie kocioł, wezwijmy fachowca i upewnijmy się, że wszystko z naszym systemem grzewczym jest w porządku. Obowiązkiem właściciela lub zarządcy budynku jest dopilnowanie: okresowych kontroli przewodów kominowych raz w roku przez uprawnioną osobę (mistrza kominiarskiego), czyszczenia kominów: dymowych, spalinowych i gazowych, okresowej kontroli instalacji gazowej, systematycznej obsługi konserwacyjnej urządzeń grzewczych zgodnie z zaleceniami instrukcji producenta – przypomina Patrycja Pokrzywa.

Zaniedbanie konserwacji przewodu kominowego może być tragiczne w skutkach. Grozi nam zatrucie tlenkiem węgla, pożar sadzy w przewodzie kominowym, a nawet całego mieszkania, co jest szczególnie niebezpieczne nocą. Pożary kominowe mogą spowodować bowiem pęknięcie komina i przeniesienie się ognia do wnętrza pomieszczenia. Wylatujące w czasie takiego pożaru iskry i płaty palącej się sadzy mogą spowodować pożar sąsiednich budynków. Dbanie o przewody kominowe powinno być więc priorytetem – radzą strażacy.

Co zrobić, gdy dojdzie do zapalenia się sadzy w przewodzie kominowym? Najpierw trzeba powiadomić straż pożarną oraz wygasić palenisko. Należy zamknąć dopływ powietrza do pieca, zarówno od dołu jak i od góry, a następnie obserwować czy na całej długości przewód kominowy nie zaczyna pękać. Ważne, żeby do palącego komina nie wlewać wody. Z jednego litra wody powstaje aż 1 700 litrów pary, która może przyczynić się do popękania przewodu, a nawet jego rozerwania. Po pożarze sadzy w kominie należy wezwać kominiarza, żeby wyczyścił przewód i zwrócił uwagę na stan techniczny. Przez nieszczelne przewody wędrują palące się cząstki materiału palnego lub bardzo gorące gazy spalinowe, w tym niewyczuwalny tlenek węgla.

Fot. OSP Grodziec
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTechnologie przyszłości muszą być wdrażane bezpiecznie
Następny artykułW zamykanych kopalniach zalega mnóstwo węgla