A A+ A++

Ferrari z mieszanymi uczuciami zakończyło zawody na Red Bull Ringu. Z jednej strony rywale znów przekonali się wysokiej konkurencyjności maszyny F1-75, dzięki czemu minimalnie zmniejszono straty w obu klasyfikacjach generalnych, ale z drugiej Włosi nie mogli odpędzić się od kłopotów technicznych.

Te nawiedziły zarówno bolid Charlesa Leclerca, jak i Carlosa Sainza. W bolidzie oznaczonym numerem “16” wystąpił problem z pracą pedału przepustnicy, o którym tak gorączkowo informował przed radio Monakijczyk. Przez niego miał on spore trudności z pokonaniem wolnych zakrętów austriackiego owalu. Według Ferrari, był to kłopot mechaniczny, a nie związany z elektroniką. Poza tym – tutaj ciekawostka od serwisu Formu1a.uno – 24-latek musiał oszczędzać paliwo. Te dwa czynniki miały przyczynić się do tego, że w końcówce zaczął doganiać go Max Verstappen.

Leclerc dojechał jednak do mety, co nie było dane z kolei jego zespołowemu koledze. Pogoń madrytczyka za zawodnikiem Red Bulla zakończyła się w momencie, kiedy jednostka napędowa eksplodowała. Sytuacja wyglądała dramatycznie i jest raczej pewne, że Sainz we Francji otrzyma już nadprogramowe elementy silnikowe.

Czy w nich nadal ponownie zjawią się jakieś chochliki? Nie wykluczył tego Mattia Binotto, sugerując, że awaria Sainza nie była niczym nowym w tym sezonie:

“Usterka silnika Carlosa wydaje się bardzo podobna do tego, co wydarzyło się w Azerbejdżanie. W Maranello ciężko już pracujemy, by znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Są to problemy, które martwią nas przed kolejnymi rundami, ale już nie w dalszej perspektywie. Jestem bowiem pewny, że jako zespół poradzimy sobie z nimi”, oznajmił boss Scuderii, cytowany przez Corriere della Sera.

“Mamy bardzo wydajną jednostkę napędową. To dobry prognostyk na przyszłość, gdy już będzie ona na odpowiednim poziomie pod względem niezawodności. Potrzebujemy teraz czasu na takie interwencje. Trzeba przecież zaprojektować nowe komponenty, wyprodukować i homologować w kwestii niezawodności. Parę tygodni to po prostu za mało. W najbliższym czasie musimy więc odpowiednio zarządzać przebiegiem.”

Włosko-szwajcarski inżynier zabrał także głos na temat ostatnich postępów jego zespołu pod względem czystych osiągów. Nie da się bowiem ukryć, że w niedawnych dwóch wyścigach Ferrari dysponowało najszybszym samochodem, a Silverstone i Red Bull Ring to dwie zupełnie różne charakterystyki toru. Binotto uważa, że ma to związek z poprawkami mającymi na celu zredukowanie oporu aero:

“W porównaniu z nimi [Red Bullem] mieliśmy pewien deficyt, jeśli chodzi o prędkości maksymalne. Głównie wynikało to ze skuteczności ich systemu DRS. Pracowaliśmy nad nim, począwszy od tylnego skrzydła, jakie Charles dostał w Kanadzie. Potem otrzymał je Carlos w Wielkiej Brytanii. Dzięki temu zredukowaliśmy stratę pod względem prędkości na prostych i teraz mają tylko minimalną przewagę.”

Odnosząc się do wczorajszych słów Sainza, który stwierdził, że “woli szybki, ale awaryjny bolid, niż wolny, ale nieawaryjny”, 52-latek podzielił jego opinię:

“Wciąż wierzymy w mistrzostwo świata kierowców i konstruktorów. Ten samochód pokazał we wszystkich dotychczasowych rundach, że jest konkurencyjny. Patrząc na tory, jakie pozostały, musimy się tego trzymać. Jesteśmy mocną ekipą pod każdym względem: inżynierowie, kierowcy czy ludzie odpowiedzialni za pit-stopy.”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRosja kusi Ukraińców. Putin podpisał dekret
Następny artykułRolnicy kontra drapieżnicy. Szkód jest mniej, ale pomoc wciąż potrzebna