A A+ A++

“Powoli traciłem kontrolę nad ciałem. Owinąłem się kocem, wyjąłem lokalizator GPS, wcisnąłem przycisk SOS i wtedy straciłem przytomność” – relacjonował jeden z tych, którym się udało. Miał szczęście, uratował go pasterz, który zdjął z niego mokre ubrania i dogrzał kołdrą.

W majowym ultramaratonie w północnych Chinach, przeprowadzonym w ekstremalnych warunkach, zginęło 21 osób. Grad, ulewne deszcze i intensywne wichury spowodowały gwałtowny spadek temperatury i nikt nie wydawał się na to przygotowany.

Zobacz wideo
Paulo Sousa o krok za poprzednimi selekcjonerami kadry. Oto liczby Portugalczyka

Polacy zaczęli MŚ w Katarze. “Grają w to Smokowski, Mila, Zidane, Robben, van Persie”

Organizatorzy liczyli na piękną pogodę, wszak każda wcześniejsza edycja odbywała się w pełnym słońcu i bezchmurnym niebie. Niektórzy biegacze na trasę ruszali w t-shirtach i krótkich spodenkach, bez plecaka. Być może uznali, że tak będzie łatwiej walczyć o główną nagrodę – 2,3 tys. dol. Nie martwiły ich prognozy. Choć na niektórych biegach można zostać wyrzuconym, jeśli na starcie nie pokaże się przeciwdeszczowej kurtki, długich spodni czy telefonu komórkowego w plecaku, tym razem było inaczej. Niestety.

“Grad uderzał mnie w twarz. Nie mogłem zobaczyć drogi”

Cały dramat rozegrał się miedzy 21. a 31. kilometrem. To tam doszło do nagłego załamania pogody: wiatr przybrał na sile, pojawił się grad, czy wręcz lodowy deszcz. Jak podawały lokalne media, temperatura na górze, pod którą wbiegali zawodnicy, spadła do minus 24 stopni Celsjusza.

“Grad uderzał mnie w twarz, miałem zamglone oczy, nie mogłem wyraźnie zobaczyć drogi, było ślisko. Wiatr był zbyt silny, wielokrotnie mnie przewracał” – opisywał potem Zhang Xiaotao w postach na Weibo – chińskim medium społecznościowym.

“Inny z uczestników ultramaratonu, Liuluo Nanfang, musiał zmagać się z gradem o wielkości kuli. Nanfang, podobnie jak Zhang, postanowił jednak iść mimo fatalnych warunków. A im wyżej się wspinał, tym wiatr się nasilał i było mu zimniej. Jego ubrania były ciężkie i przemoczone, aż po skarpetki” – opisuje BBC.

Kiedy w końcu zdał sobie sprawę, że musi się zatrzymać, znalazł schronienie. Wyjął koc izolacyjny i owinął nim ciało. Został natychmiast przewrócony przez wiatr, tracąc prawie całe czucie i kontrolę w palcach.

W połowie drogi spotkał osobę z ekipy ratunkowej, którą wysłano po pogorszeniu warunków pogodowych. Razem weszli do drewnianej chaty. W środku było co najmniej 10 innych biegaczy, którzy wycieńczeni warunkami zdecydowali się na schronienie. Mniej więcej godzinę później liczba ta osiągnęła około 50 osób. Ci, którym udało się odnaleźć chatę, mówili, że idąc widzieli osoby leżące na poboczu z pianą na ustach. 

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

Na wszystkich, którym udało się przetrwać, czekali lekarze i policja. Jak podawały państwowe media, przez całą noc pomagało w całej akcji aż 1200 ratowników, wspomaganych przez drony termowizyjne i detektory radarowe.

Po dramacie w Gansu przez chińskie portale społecznościowe przeszła dyskusja o odpowiedzialności za tragedię. Media przytaczały prognozy pogody Biura Meteorologicznego Gansu, które ostrzegało przed “nagłymi ulewami, gradem, błyskawicami i wichurami”. Czy organizator te prognozy zignorował? To ma wyjaśnić zespół dochodzeniowy, który bada przyczyny górskiej tragedii.

Na to, co stało się w majowym ultramaratonie, zareagował też chiński resort sportu, który wydał instrukcje służące poprawie bezpieczeństwa podczas wydarzeń sportowych. Przyznał, że dotychczasowe regulacje “miały pewne niedociągnięcia”. Dziś wszystkie organizacje przygotowujące zawody muszą opracować plan awaryjny w sytuacjach kryzysowych.

Taki dokument w przypadku ultramaratonów na pewno może okazać się przydatny. Wyczerpujące długodystansowe biegi są zajęciem ekstremalnym i niebezpiecznym. W ubiegłym roku przekonała się o tym 33-letnia Katerina Katiuszczewa. Ukraińska biegaczka, nazywana “Żelazną damą”, zmarła wskutek udaru mózgu, którego doznała na trasie biegu w ojczyźnie. Przez blisko osiem godzin była poszukiwana przez organizatorów imprezy. Gdy ją odnaleziono, było już za późno.

Wracając do Chin: sporządzony przez zespół badawczy raport wykazał, że organizatorzy nie zrobili niemal nic, mimo że wiedzieli o tym, iż pogoda może ulec załamaniu. Gdy w mediach społecznościowych pojawiły się pierwsze informacje o śmierci uczestników ultramaratonu, wiele osób zastanawiało się, jak mogło dojść do tej tragedii. Zhang i Nanfang, którzy przetrwali cały dramat, postanowili opisać swoje doświadczenia w sieci, aby ludzie zrozumieli, co wydarzyło się naprawdę. 

Krzysztof Ratajski odpadł w ćwierćfinale turnieju World Grand PrixKrzysztof Ratajski rozgromiony. Gerwyn Price show. Mistrz świata pozamiatał

Inwigilacja uczestników ultramaratonu. “Zostawcie nas w spokoju!”

Wiadomości publikowane przez chińskich zawodników szybko i w niewyjaśnionych okolicznościach nagle zaczęły znikać. Tak było m.in. w przypadku jednego z postów Zhanga dotyczącego zmarłego Tao.

Kiedy Caixin, serwis informacyjny z siedzibą w Pekinie, ponownie opublikował jego zeznania, tydzień później na jego koncie pojawił się nowy post, błagający media i użytkowników mediów społecznościowych, by zostawili go i jego rodzinę w spokoju.

Zhang bał się wypowiadać ze względu na to, co mogą zrobić mu chińskie władze i zawiesił swoje konto – wcześniej ruszyła wobec niego kampania nienawiści – podważano jego zeznania, grożono śmiercią.

“Nie chcemy być internetowymi gwiazdami” – napisał w sieci, dodając, że człowiek, który go uratował, także spotkał się z presją ze strony mediów. “Chcemy spokojnie żyć. Proszę wszystkich, zwłaszcza znajomych w mediach, nie przeszkadzajcie mi i nie kwestionujcie tego” – apelował.

Doszło do tego, że nie tylko ci, którzy przeżyli, znaleźli się pod presją. Pewna kobieta, która straciła ojca w wyścigu, była celem nadużyć w mediach społecznościowych na Weibo po tym, jak zakwestionowała, w jaki sposób jej ojcu “pozwolono umrzeć”. Została oskarżona o rozpowszechnianie plotek i wykorzystywanie “sił obcych” do rozpowszechniania negatywnych historii o Chinach.

Huang Yinzhen, której brat zmarł na trasie biegu, była śledzona przez urzędników, którzy robili wszystko, aby powstrzymać ją od rozmowy ze swoimi krewnymi. – Po prostu uniemożliwiają nam kontaktowanie się z rodziną lub dziennikarzami i ciągle nas monitorują – ujawniła na łamach “New York Times”.

W Chinach to powszechna praktyka. Władze robią wszystko, by zamieść tę tragedię pod dywan. I nie zawaha się ani kroku, by cel osiągnąć.

Miesiąc po biegu ukarano 27 lokalnych urzędników. Sekretarz Partii Komunistycznej okręgu Jingtai, Li Zuobi, został znaleziony martwy. Wypadł z okna apartamentu, w którym mieszkał. Policja niemal od razu wykluczyła zabójstwo.

Maraton w pobliżu górskiego miasta Baiyin to tylko jeden z wielu zawodów w kraju, który cieszył się dużą popularnością. Jego tragiczne zakończenie postawiło znak zapytania nad sensem organizowania tego typu biegów, które – co istotne – przyciągały śmiałków z całego świata. Według Chińskiego Stowarzyszenia Lekkiej Atletyki (CAA), Chiny w 2018 r. zorganizowały 40 razy więcej maratonów, niż cztery lata wcześniej. CAA wyliczyło, że w 2019 r. w kraju odbyło się aż 1,9 tys. “wyścigów biegowych”.

Chiny zakazują biegać

Przed pandemią koronawirusa wiele małych miast i regionów próbowało wykorzystać modę na bieganie, aby przyciągnąć do siebie turystów. Po tym, co wydarzyło się w ultramaratonie w Baiyin, Centralna Komisja Kontroli Dyscypliny Chińskiej Partii Komunistycznej oskarżyła organizatorów niektórych zawodów w kraju o “czerpanie korzyści ekonomicznych” z organizacji biegów. Zabroniono organizowania i uprawiania wszelkich sportów ekstremalnych – biegów przełajowych, ultramaratonów czy latania w kombinezonach ze skrzydłami.

To oczywiście czysty PR, który ma wymazać błędy organizatorów ultramaratonu w Baiyin. Na obostrzeniach władz cierpią sportowcy, którzy – jak pisze się w anglojęzycznych mediach – biorą sprawy w swoje ręce i zapuszczają się w góry bez jakichkolwiek regulacji i narażając się na ryzyko.

Mark Dreyer z China Sports Insider napisał na Twitterze: “Incydent w Baiyin zniechęcił część biegaczy. Ale nie wiadomo, jak będzie w przypadku tych, którzy nie chcą podporządkować się chińskiej władzy. Skutki tego tragicznego – choć możliwego do uniknięcia – wypadku również mogą być niezwykle znaczące”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSejm uchwalił przepisy dotyczące opłat za pobyt w domach pomocy społecznej
Następny artykułFIBA Europe Cup. Dramatyczna końcówka i awans Trelfa Sopot