W Stanach Zjednoczonych rozgrywka wyborcza reżyserowana jest od samego początku. Historia stara jak świat. Gdy trzeba wybierać, starszyzna wybierze raczej Barabasza niż Jezusa. Tak będzie lepiej dla interesów.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
Zamknięte kopalnie, bieda. Budynki pokryte brudnymi zaciekami. Starzy mieszkańcy. Jadąc przez Appalachy można mieć wrażenie, że jest się na Górnym Śląsku. Ale jeśli chcecie zrozumieć, dlaczego Trump jest teflonowy, a także – czy należy wierzyć badaniom opinii publicznej, które zapowiadają jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich, warto zacząć od Zachodniej Wirginii.
Dla rozczarowanych wyborców Trump jest wybawicielem
W roku 1870 ustawowo oddzielono własność gruntu od własności złóż podziemnych. W rezultacie właściciele gruntów nie mieli udziału w zyskach z wydobycia węgla leżącego pod powierzchnią. Region stracił bogactwo, które popłynęło do Nowego Jorku, Chicago i Bostonu. Podobne historie można usłyszeć w innych stanach Środkowego Zachodu, a także w Teksasie, gdzie nie ufają rządowi federalnemu oskarżając go o likwidację lokalnych biznesów i wpuszczenie do kraju imigrantów. Tak jak Brexit, w którym chodziło głównie o imigrantów, tak i wzrost siły Trumpa jest nierozłącznie związany z kapitalistyczną eksploatacją migrantów. Zamiast pracować za dziesięć dolarów za godzinę, uchodźcy tłoczący się nad granicą meksykańską, uciekinierzy od wojny lub głodu, będą pracować za cztery dolary. W stanie Vermont robotnicy z Salwadoru budują domy za jedną dziesiątą ceny. A wielki biznes się cieszy – w odróżnieniu od amerykańskich robotników.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS