Niektórzy z pracowników sklepów uważają, że wyjątkowo niemili są klienci Biedronek. Niektórzy sądzą, że właśnie w tej sieci sklepów najczęściej dochodzi do spięć, a klienci pozwalają sobie na więcej niż w placówkach pod innym szyldem – czytamy w łódzkiej “Wyborczej”.
Z obserwacji pracowników kas wynika, że zachowanie klientów pogorszyło się w ostatnim czasie, już po pandemii koronawirusa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ludzie traktują nas jakbyśmy nie byli ludźmi, tylko robotami, które muszą być miłe, muszą się uśmiechać, a jak człowiek próbuje się bronić, gdy klient krzyczy, to od razu proszony jest kierownik. I wtedy jest 1:0 dla klienta – relacjonuje jedna z kasjerek, cytowana przez “Wyborczą”.
Kasy samoobsługowe nie załatwiają sprawy
– Gdy 12 lat temu przyjmowałam się do Biedronki, w obsłudze klienta były inne priorytety – mówi w rozmowie z gazetą jedna z kasjerek. – Liczyło się szybkie i sprawne obsłużenie klienta, żeby nie było kolejek. Teraz są inne wytyczne, mamy do rozładowania dwa tiry z towarem dziennie i to przy mniejszej liczbie pracowników. Chcieli ułatwić nam pracę, montując kasy samoobsługowe, ale i to jest wielką porażką. Te kasy zacinają się, obowiązuje płatność tylko kartą, czasem i promocje na nich nie “wchodzą”. Wolałabym trzy osoby więcej na zmianie niż te beznadziejne kasy – skarży się kobieta.
Czesław Michalczyk, psycholog, terapeuta i biegły sądowy z Łodzi, w rozmowie z gazetą zwraca uwagę na to, że wszyscy pracownicy tzw. pierwszej linii, a takimi są kasjerki, są najbardziej narażeni na agresję klientów. Jak tłumaczy, sieć dyskontów Biedronka pozycjonowała się jako tania, głośno było też o kłopotach z przestrzeganiem praw pracowniczych, przez co klienci sami nie przestrzegają zasad savoir vivre.
Poprosiliśmy Biedronkę o komentarz do tej sprawy. Odpowiedź opublikujemy, gdy tylko ją dostaniemy
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS