„Młodzi, którzy uczestniczą w zamieszkach to Francuzi obcego pochodzenia. Należą do drugiego czy trzeciego pokolenia. Ich rodzice czy dziadkowie przybyli z Afryki, zwłaszcza z Afryki Północnej. Czują się obywatelami drugiej kategorii. Brakuje bowiem środków, by im pomóc. Policja nie jest tam mile widziana. Nawet wóz strażacki nie może wjechać do takiej dzielnicy, bo zostanie obrzucony kamieniami albo wręcz podpalony, bo dla tych ludzi jest on uosobieniem władzy, która straciła swój autorytet. I jest to zjawisko, które niestety narasta od wielu lat. Od przynajmniej 30 lat potrzeba programów kryzysowych dla tych dzielnic. Kilkadziesiąt lat temu zgodziliśmy się na przybycie do Francji wielkich rzeszy migrantów do pracy, przede wszystkim z Afryki, ale pozwoliliśmy, by istniały i rozwijały się w naszym kraju strefy bezprawia. Francja jest dziś głęboko zraniona przez te strefy. Ja sam żyję w pobliżu takiej dzielnicy. I widzę na przykład, że są tam mamy, które chcą dobrze wychować swe dzieci, ale nie mają środków, nie znają nawet języka. Zdarzają się sytuacje, że dzieci idą do szkoły, a mama nie potrafi czytać po francusku, nie rozumie komunikatów od nauczycieli, a kiedy przychodzi do szkoły, nie rozumie, tego, co mówią nauczyciele. Trzeba pomóc tym dzielnicom, aby były francuskie, aby mogły się zintegrować z tkanką społeczną. Lecz niestety napływ migrantów był chyba w przeszłości zbyt liczny i źle zorganizowano ich przyjęcie. Winni jesteśmy my sami, politycy. Dziś ponosimy tego konsekwencje. W środowisku politycznym od wielu lat mówi się o niebezpieczeństwie wojny domowej. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło. Nie wolno używać zbyt wielkich słów. Ale jest prawdą, że takiej przemocy w tych dzielnicach dotąd nie było.“
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS