A A+ A++

Kobro i Strzemińskiego na dobre połączyły studia w Szkole Malarstwa, Rzeźby i Architektury w Moskwie. Władysław szkoły nie ukończył, ale nie przeszkodziło mu to zostać asystentem w pracowni bodaj najważniejszego malarza tamtych czasów – Kazimierza Malewicza, twórcy słynnego „Czarnego kwadratu na białym tle”, piewcy idei suprematyzmu, zgodnie z którą obraz miał być wyrazem czystych emocji. Strzemiński dzięki Malewiczowi dostał posadę na uczelni w Smoleńsku. Tam wzięli ślub z Kobro.

W Rosji tak jak w całej Europie rozkwitała wówczas awangarda. W głowie Strzemińskiego rodziły się pierwsze teorie dotyczące obrazu. Uważał, że na płótnie żaden element nie może być szczególnie wyróżniony. Komunizm był dla niego ustrojem idealnym, a nowy ład społeczny powinien znaleźć odbicie w idealnie zorganizowanym unistycznym obrazie (obrazom artysty z tego nurtu, jednego z najważniejszych w jego dorobku, poświęcono na wystawie w Paryżu całą salę).

Rzeźby Katarzyny Kobro. Czysta forma w przestrzeni

Kobro wyrasta na wybitną rzeźbiarkę. W 1925 r. stworzy pierwszą kompozycję przestrzenną z giętej blachy polichromowanej. Postawiona w studiu architektonicznym przypominała model bryły budynku – oboje uważali, że sztuka może być laboratorium form, które potem wykorzystają projektanci czy architekci (te prace mają osobne miejsce na paryskiej wystawie).

Strzemiński był zachwycony Kobro. W liście do przyjaciela Juliana Przybosia napisał, że nie spotkał jeszcze tak utalentowanej artystki. Jej rzeźby wyprzedzały swój czas. Kobro mówiła: „Rzeźba nie jest ani literaturą, ani psychologią, jest kształtowaniem formy. Rzeźba zwraca się do wszystkich ludzi i przemawia do nich jednakowo”. – To poglądy, które dopiero w latach 60. będą wyznawać artyści tworzący na Zachodzie minimal art – tłumaczy Jarosław Suchan, dyrektor Muzeum Sztuki w Łodzi.

Kobro i Strzemiński w latach 30. myśleli o wyjeździe na Zachód. Tam tworzyli najwięksi artyści awangardy, np. Piet Mondrian czy Theo Van Doesburg. Paryż wciąż był stolicą sztuki. Ale nad Europą wisiała już katastrofa.

– Odpowiedzią Strzemińskiego było przejście do sztuki stawiającej sobie konkretne, praktyczne cele – tłumaczy Jarosław Suchan. W tym czasie Kobro tworzy swoje najlepsze prace. To z tego okresu pochodzą najsłynniejsze rzeźby, „Kompozycje przestrzenne”, o twardych geometrycznych kształtach i zaledwie w trzech podstawowych kolorach. Ascetyczna forma miała być odzwierciedleniem intelektualnej dyscypliny – żadnych emocji, żadnego naśladowania natury, tylko czysta forma w przestrzeni. Niestety dobra passa nie potrwa długo. W 1936 r. Kobro pokazuje ostatni raz prace na indywidualnej wystawie. Po trzech latach przychodzi wojna.

Kompozycja przestrzenna Katarzyny Kobro


Kompozycja przestrzenna Katarzyny Kobro

Fot.: LUCA PIERGIOVANNI / PAP/ EPA

Kobro i Strzemiński. Wielka popularność dziesięciolecia po śmierci

Podczas wojny prace Kobro lądują na łódzkich śmietnikach, obrazy Strzemińskiego giną pod gruzami zawalonych domów. Tuż po wojnie artystka, żeby podreperować tragiczną sytuację rodziny, podpisuje listę Komitetu Rosyjskiego w Łodzi. W zamian ma otrzymywać większe racje żywnościowe. Ratuje nie tylko siebie i Strzemińskiego, ale także ich dziecko – kilkuletnią Nikę. Mimo to Strzemiński nie może żonie wybaczyć podporządkowania się Rosjanom, nazywa zdrajczynią. We wspomnieniach córki czytamy, że Strzemiński tłukł jej matkę kulami, że Kobro paliła w piecu swoimi pracami. Choć w to ostatnie powątpiewają historycy sztuki, podkreślając, że Kobro nie tworzyła rzeźb z drewna.

Małżeństwo było już w fazie rozpadu. Widać to w sztuce Kobro. Jej ostatnie rzeźby, które są prezentowane na paryskiej wystawie, przedstawiają zdeformowane kobiece ciało. Kobro dowiaduje się, że jest śmiertelnie chora na raka. Umiera w 1951 r. Nieco wcześniej Strzemiński tworzy jedne ze swoich najpiękniejszych obrazów, cykl „Powidoków”. W 1950 r. za odrzucenie doktryny socrealistycznej traci posadę wykładowcy. Umiera dwa lata później – jedni twierdzą, że na gruźlicę, inni, że z głodu.

Po jego śmierci polscy krytycy sztuki szybko się zreflektują, kogo straciliśmy. Na fali odwilży stołeczna Zachęta w 1957 roku przygotuje wystawę podsumowującą dorobek Kobro i Strzemińskiego. Niestety, nikt poza polskimi widzami nie dowie się, czego dokonali. Prawdziwa fala popularności przyjdzie dopiero w latach 90., gdy nieliczne rzeźby trafią na rynek aukcyjny. Jednak na świecie oboje wciąż są mało znani. Od kilku lat Muzeum Sztuki w Łodzi, które ma największą kolekcję ich prac, próbuje to zmienić. Duże wystawy zorganizowano najpierw w Malmö, potem w Madrycie.

Czytaj także: Alfabet sztuki współczesnej. „Kapłan i król” kontra artyści

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejny rekord zakażeń w Niemczech. „Ryzyko jest bardzo wysokie”
Następny artykułThe Polish Tenors w koncercie o miłości