A A+ A++

Mariusza Wirgę znamy z wywiadu zamieszczonego w pierwszym numerze Pałuk (1/1991, s. 6). Zajmuje się psychosomatyką i psychoterapią. Jest też tłumaczem i współautorem książki “ABC twoich emocji”, jaka ukazała się w Żninie w naszym wydawnictwie. W lipcu 1993 roku pracował w Nowym Jorku jako lekarz, robiąc specjalizację na wydziale psychiatrii Nowojorskiego Uniwersytetu Stanowego. Jesienią 1993 roku przebywał wraz ze swą żoną, Olą (prowadziła do chwili wyjazdu rubrykę kulinarną w naszej gazecie) w Poznaniu i w Żninie. Z chęcią podzielił się z Wami opowieścią o swej pracy.

    Mój pierwszy dzień pracy w Kings County na Brooklynie był najgorszy. Po poprzedniku odziedziczyłem 13 pacjentów, większość z nich było HIV (+) i miało odpowiednie komplikacje, lub inne, znane mi tylko z książek choroby. Jedna pacjentka, która miała normalną jednostkę chorobową – niewydolność nerek, tego samego dnia po południu była w stanie krytycznym. Jako, że miałem też dyżur, mogłem się spodziewać kilku nowych przyjęć. Chociaż poprzednio w Polsce pracowałem z chorymi na raka, nie widziałem tylu ciężko chorych pacjentów na jednym oddziale naraz. Nowo przyjęci mogli być tylko jeszcze bardziej chorzy.
    System tutejszy jest dość szczególny, a mianowicie lekarz nie ma jakiegoś stałego odcinka – kilku sal na oddziale, jak byliśmy do tego przyzwyczajeni. Tutaj też tak kiedyś było, ale zauważono, że lekarze przetrzymywali nieraz pacjentów i tłumacząc się brakiem wolnych łóżek wykręcali się od przyjęć na dyżurze. W związku z tym teraz każdy pierwszoroczny (tak jak ja) lekarz ma dyżur co czwarty dzień i musi przyjąć wszystkich przypadających mu pacjentów. Chorzy mogą być przyjmowani na oddziały na różnych piętrach – tam, gdzie są wolne łóżka. Dlatego, jeśli nie będziesz się starał, by każdy chory był jak najkrócej w szpitalu, czyli – by go wyleczyć – musisz biegać po piętrach i pacjenci zaczynają ci się gromadzić. Wtedy nie masz dosyć czasu na każdego pacjenta, nie możesz optymalnie leczyć i zaczyna się błędne koło, doprowadzające do tego. że nawet spędzając 24 godziny dziennie w szpitalu, będziesz miał coraz więcej pracy. Dlatego już od przyjęcia pacjenta myśli się tutaj o wypisie i skraca się czas diagnostyki. Jeżeli jednak wypisany przez ciebie pacjent wraca w ciągu miesiąca do izby przyjęć, trafia znów do ciebie niezależnie, czy jesteś na dyżurze, czy nie – zapobiega to nadmiernemu wypychaniu chorych ze szpitala.
    Możliwości diagnostyczne są tutaj niesłychane, od rozmaitych posiewów, innych badań laboratoryjnych do tomografii komputerowej i magnetycznego rezonansu jądrowego, wykonywanego według dyspozycji natychmiast. Jednak, gdy zlecisz badanie bez wystarczających wskazań, musisz się ostro tłumaczyć. Na przykład na początku zdarzyło mi się, że u jednej z nowo przyjętych pacjentek z współistniejącą anemią zleciłem na wstępie (dla oszczędności czasu): poziom żelaza, całkowitą zdolność wiązania żelaza, poziom ferrytyny, poziom B122 i kwasu foliowego. Dostałem lekcję, której nie zapomnę, że powinienem najpierw samodzielnie ocenić rozmaz krwi obwodowej i odpowiednio zawęzić nadania laboratoryjne, by tylko potwierdzić rozpoznanie z rozmazu. Zanim włączysz antybiotyk, samodzielnie oceniasz pod mikroskopem, jakie mikroby dominują, a nie walisz antybiotykiem o szerokim spektrum.
    Do tego dochodzi dokumentacja, która tutaj musi być prowadzona niezwykle skrupulatnie (mniej więcej strona A-4 codziennie na każdego pacjenta), gdyż plagą w Stanach jest procesowanie się z lekarzami. Prawnicy do tego zachęcają (często chodząc po szpitalu), ogłaszając, że wynagrodzenie przyjmują dopiero po wygraniu sprawy (w takim przypadku dostają 1/3 odszkodowania) i sami ponoszą koszta sądowe. Kto by się nie pokusił? Szczególnie biedny i nie mający nic do stracenia narkoman, czy bezdomny. Dokumentacja (przecież twojego!) pacjenta jest przeglądana przez cale tabuny różnych ludzi, którzy wcale nie zamierzają się przedstawiać takiemu pierwszoroczniakowi, jak ty. Na przykład przedstawiciele firm ubezpieczeniowych sprawdzają, czy leczenie jest właściwe, a przy tym, czy nie są ponoszone nadmierne koszty, czy pacjent musi być długo w szpitalu (1600 dolarów na dzień) itp. W związku z tym wszystkie zlecenia i polecenia dla pielęgniarek muszą być na piśmie, nawet wtedy gdy samemu (dla oszczędności czasu oczywiście) podajesz lek. Zresztą pielęgniarki często są tak zajęte dokumentacją, żeby ochronić siebie i zwalić wszystko na lekarza, że nie mają czasu i ochoty pracować. Trochę przesadziłem. Wiele z nich naprawdę dobrze pracuje, ale nie uśmiechaj się do nich zanadto, bo będą się z tobą procesowały za napastowanie seksualne i mogą wygrać.
    Pierwszoroczniak (lekarz na pierwszym roku specjalizacji) robi i odpowiada tutaj za wszystko, a nie – jak stażysta w Polsce – tylko się przypatruje. Gdy czegoś nie wie, pyta przypisanego mu drugo – lub trzecioroczniaka. Nie ma problemu, gdy czegoś nie wiesz – jesteś tutaj po to, by się uczyć i pytać (chociaż najczęściej słyszy się w odpowiedzi: poczytaj na ten temat i zreferuj jutro). Natomiast największym grzechem jest udawanie, że się coś wie lub umie i powzięcie niewłaściwego działania, szkodzącego pacjentowi. Zaskakuje mnie otwartość, z jaką nawet profesorowie (przy naprawdę dobrym wyszkoleniu i gruntownej znajomości rzeczy) przyznają się do swojej niewiedzy i pytają się wzajem. Przyzwyczajony byłem, że profesor zachowuje się tak, jakby wszystko wiedział.
    Nie wchodząc w szczegóły – mój pierwszy dzień był najgorszy. Nowo przyjęci pacjenci byli naprawdę ciężko chorzy, a dyżurny drugoroczniak był nerwusem (jedynym, jakiego tu spotkałem). Cale szczęście, że ci najciężej chorzy byli obok siebie i nie musiałem biegać po piętrach. Od razu musiałem wiedzieć wszystkie błahostki: gdzie zanieść posiewy krwi, gdzie zadzwonić po wyniki badania płynu mózgowo-rdzeniowego, gdzie na oddziale są plastry (nie było – skończyły się). Nerwus oczywiście zwracał mi uwagę na brak zaradności. Najważniejsze że dyżur się skończył,
    Nikt nie umarł i następne dni musiały być tylko lepsze.
    Codziennie mieliśmy wiele szkoleń, odpraw i wykładów. Najpierw od 7.30 do 9.00 wizyta z trzecioroczniakiem rezydentem, przed którą musiałem już wiedzieć, co działo się z moimi pacjentami. A że stan pacjentów daleki był od stabilnego, musiałem przedtem samemu odwiedzić ich wszystkich. Później od 10 do 12 odprawa z assistant profesorem (jeden profesor na dwóch pierwszoroczniaków rezydentów): dyskutowanie nowych przyjęć, stanu pacjentów, systematyczne analizowanie najczęstszych problemów klinicznych. Często dawali nam naprawdę dobre wykłady, były też testy.
    Szkolenie jest tutaj bardzo intensywne. Profesor nie będzie miał przedłużonego kontraktu, jeżeli w kolejnych ocenach (wszyscy się tutaj nawzajem oceniają co miesiąc) będzie miał niskie notowania w edukowaniu lub, gdy jego podopieczni będą zawalali testy. Każdy tutaj jest ogniwem w nauczania i superwizji. Pierwszoroczniacy zajmują się studentami, nimi zajmują się drugoroczni i trzecioroczni rezydenci, a nad wszystkimi czuwa assistant profesor. Na każdym etapie masz coraz więcej obowiązków i odpowiedzialności.
    Poza odprawami, szkoleniami, prowadzeniem dokumentacji niewiele czasu pozostawało na pracę. Dlatego im wcześniej przyszło się do szpitala, tym lepiej. Przez pierwszy tydzień pracowałem od 6 rano do 2 w nocy.
    W miarę zdobywania doświadczenia zwiększała się efektywność, dlatego pod koniec drugiego miesiąca pracowałem od 7 do 17-18, co było dużym sukcesem. Udawało mi się uniknąć gromadzenia pacjentów i mój następca odziedziczył po mnie tylko czworo chorych (ja zaczynałem z trzynastoma).
    Pacjenci z AIDS leczeni są razem z innymi, chyba że wymagana jest izolacja ze względu na częstą u nich gruźlicę. Przez nawał pracy nawet nie zauważyłem, jak bez większych emocji pobierałem od nich krew i wykonywałem inne zabiegi tak samo, jak od innych pacjentów. Czasami trafiały się przyjęcia na oddział więzienny na trzecim piętrze lub płucnoizolacyjny (gruźlica) na czwartym. Pacjent w więzieniu kosztował dużo czasu, bo trzeba było przejść przez wszystkie rozsuwane kraty i wrota, ale pracujące tam pielęgniarki były najlepsze z całego szpitala. Natomiast gruźlica jest tutaj zasadniczym problemem, głównie wśród chorych na AIDS. Do tego często jest wywołana przez prątki oporne (mieliśmy pacjenta, który miał prątki oporne na wszystkie leki przeciwgruźlicze).
    Z gangsterami miałem do czynienia często. Pewnego razu zauważyłem na monitorach, że postrzelonemu pacjentowi nagle zaczynają spadać wszystkie funkcje. Okazało się, że przyszli go dostrzelić i ma drugą dziurę w klatce piersiowej. Innym razem lekarz, który spieszył się do telefonu (chory mu umierał, chciał wezwać anestezjologa), został na korytarzu zagadnięty przez rodzinę innego chorego. Ponieważ zbył ich pospiesznie, zastrzelili go, a po nim jeszcze jednego lekarza i cztery pielęgniarki, które im stanęły na drodze. W sądzie przekonywali, że… byli zdenerwowani. No, zdarza się.
    W Kings County byłem dwa miesiące, potem – zgodnie z harmonogramom kształcenia – miesiąc na neurologii w szpitalu uniwersyteckim i miesiąc na neurologii w miejskim, dwa miesiące interny w uniwersyteckim i zamiana z Olą, która przejdzie mój szlak, a ja ją zmienię na psychiatrii. Z Polski wyjeżdżamy za tydzień. Chcieliśmy coś pisać z Ameryki do “Pałuk” – Ola miała zamiar nadal prowadzić rubrykę kulinarną, nie ma czasu, może później? Wszystkich czytelników pozdrawiamy. Pamiętajcie – wszystko jest zawsze tak, jak powinno być!

opowieści MARIUSZA WIRGI wysłuchał DOMINIK KSIĘSKI
Pałuki nr 91 (43/1993)

Aby przejść do sklepu, gdzie możesz kupić książkę Mariusza Wirgi “ABC twoich emocji”, kliknij w okładkę:

Maultsby, Wirga, deBernardi, ABC TWOICH EMOCJI - trzecie wydanie
Maultsby, Wirga, deBernardi, ABC TWOICH EMOCJI – trzecie wydanie

Co łączy ABC twoich emocji Maxie C. Maultsbyego i Legendy Pałuckie Feliksa Malinowskiego
Co łączy ABC twoich emocji Maxie C. Maultsbyego i Legendy Pałuckie Feliksa Malinowskiego

ABC Twoich emocji - Na drodze do pogody ducha (recenzja)
ABC Twoich emocji – Na drodze do pogody ducha (recenzja)

Maultsby, Wirga, de Bernardi, ABC Twoich emocji - drugie wydanie
Maultsby, Wirga, de Bernardi, ABC Twoich emocji – drugie wydanie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł22 Niedziela Zwykła 3 września 2023 rok
Następny artykułW Lidlu promocja na iście jesienne kwiaty. Dwa wrzosy można dostać gratis. Jak o nie dbać?