A A+ A++

Co piąta osoba wnioskująca o dotację do zakupu auta elektrycznego ma Kartę Dużej Rodziny. Dzięki zmianie progów cenowych i rosnącej ofercie modelowej, kupujący mają już do wyboru także rodzinne samochody elektryczne ze sporym zasięgiem. Na które warto zwrócić uwagę?

Od lipca wnioski o dofinansowanie do zakupu samochodu elektrycznego mogą składać osoby fizyczne, które kupiły elektryka za gotówkę lub na kredyt. Co do zasady auto nie może kosztować więcej niż 225 tys. zł brutto, a wsparcie wynosi 18750 zł. Natomiast posiadacze Karty Dużej Rodziny (mający przynajmniej trójkę dzieci na utrzymaniu) mogą kupić elektryka w dowolnej cenie i odebrać 27000 zł dopłaty.

Widać, że zainteresowanie wielodzietnych klientów jest spore, bo chociaż w Polsce kartę ma tylko milion rodzin, to legitymuje się nią co piąta osoba zgłaszająca wniosek o dofinansowanie do NFOŚiGW – wynika z danych przekazanych przez Fundusz portalowi WysokieNapiecie.pl. Przyjrzeliśmy się więc modelom elektryków, które mogą zwrócić uwagę dużych rodzin.

Kombivan w rozsądnej cenie

Rozsądną propozycją dla rodziny 2+3 (a nawet większej) będzie jeden z elektrycznych kombivanów koncernu Stellantis, bazujących na tej samej platformie: Citroën ë-BerlingoPeugeot e-Rifter lub Opel Combo-e. Oferują (za niewielką dopłatą) trzy osobne fotele z mocowaniami Isofix z tyłu i – w dłuższej wersji (4,75 m) – dwa dodatkowe fotele lub aż 1900 litrów przestrzeni bagażowej, którą możemy powiększyć do blisko 3 m sześc. Wszystkie zostały wyposażone w ten sam silnik o mocy 100 kW i baterię o pojemności netto 45 kWh. Zasięg nie imponuje, bo na drodze ekspresowej będziemy musieli szukać ładowarki co 200 km, a na autostradzie jeszcze częściej, ale przynajmniej w miarę szybko uzupełnimy elektrony, bo auta oferują ładowanie z mocą 100 kW.

Najtańszego z nich, ë-Berlingo, kupimy w krótszej wersji za 137 tys. zł. Za wersję XL trzeba zapłacić 148,6 tys. zł. Po odjęciu dopłaty wyjdzie blisko 122 tys. zł. Wciąż więcej od porównywalnie wyposażonej wersji z silnikiem Diesla i manualną skrzynią biegów, kosztującej niespełna 103 tys. zł. Jednak różnica w cenie, wysokości 19 tys. zł, nie powali nas już na kolana. Jeżeli natomiast będziemy ładować elektryka głównie z nocnej taryfy w domu, wówczas na samym paliwie, przy 30 tys. km przebiegu rocznie, zaoszczędzimy ponad 10 tys. zł każdego roku. W takiej sytuacji różnica zwróci się w ciągu dwóch lat na samych kosztach jazdy, równocześnie zaoszczędzimy też na tańszych przeglądach i mniejszej utracie wartości.

Rodzinny elektryczny SUV

Aktywne rodziny z nieco większym budżetem do wyboru mają także duże rodzinne SUVy. Zwłaszcza koreańskie rodzeństwo: Kia EV6 (od 180 tys. zł) i Hyundai Ioniq 5 (od 190 tys. zł) I niemiecką trójkę: Skoda Enyaq iV (od 184 tys. zł), Volkswagen ID.4 (od 199 tys. zł) i nieco mniejsze od nich Audi Q4 e-tron (od 195 tys. zł).

Spośród nich Enyaq iV bije resztę pod względem pojemności bagażnika. Pomieści aż 585 litrów, a po rozłożeniu kanapy przestrzeń wzrośnie do 1710 litrów. Dla porównania, to odpowiednio o 100 i 400 litrów więcej od Kii EV6.

Volkswagen w najtańszej wersji oferuje dziś na polskim rynku już tylko ID.4 z największą baterią (77 kWh netto). Z kolei Kia, Hyundai i Skoda zaczynają od 58 kWh, a Audi od 51 kWh. We wszystkich czterech można jednak dopłacić do większych akumulatorów. Czy warto to zrobić? W tym roku przejechaliśmy volkswagenem ID.4 ponad 8000 km z Warszawy na południowy kraniec Europy i z powrotem. Średnie zużycie na tej, głównie autostradowej, trasie, bez żadnego oszczędzania, wyniosło 20 kWh/100 km. Najtańsza Skoda przejedzie więc blisko 300 km w trybie mieszanym, a droższa pokona niemal 400 km.

Gdy jednak przed kilkoma dniami testowaliśmy Skodę Enyaq iV na niemieckich autostradach, to przy jeździe z prędkością 160 km/h i temperaturze na zewnątrz rzędu 12 st. C, auto zużywało 29 kWh/100 km. Przy mniejszej baterii moglibyśmy przejechać nim w takich warunkach najwyżej 200 km. Jeżdżąc często autostradami z pewnością warto więc rozważyć zakup auta z największym akumulatorem.

W przypadku Enyaqa iV cena wersji z największym akumulatorem wzrośnie nam do niecałych 214 tys. zł. To oznacza, że auto w takiej konfiguracji załapie się na dopłaty z Mojego elektryka także u osób fizycznych bez Karty Dużej Rodziny i wśród firm. Po uwzględnieniu wsparcia zapłacimy ostatecznie 187 tys. zł za dobrze wyposażone, ładne, starannie wykończone i bardzo przestronne rodzinne auto z silnikiem o mocy 204 KM. Popularna w Polsce Skoda Kodiaq z silnikiem 2.0 TDI o porównywalnej mocy kosztuje w najsłabszej wersji wyposażenia 174 tys. zł, a na mocniejszego Kodiaqa RS trzeba już przeznaczyć ponad 200 tys. zł.

Z dużą rodziną van z logo Peugeot, Citroen lub Opel

Jeżeli mamy jeszcze większą rodzinę, albo musimy pomieścić w aucie mnóstwo wakacyjnego sprzętu, warto zastanowić się nad jednym z czworaczków koncernu Stellantis. Opel Vivaro-e, Opel Zafira-e, Citroën ë-Spacetourer lub Peugeot e-Traveller to już elektryki wagi cięższej. W tej gamie pierwszy może zaoferować do 9 miejsc, a pozostałe od 5 do 8. Wszystkie są zbudowane na tej samej platformie, mają identyczne wymiary (występują w trzech długościach) i te same silniki (100 kW) oraz dwie wersje baterii o pojemnościach brutto 50 i 75 kWh. Najtańszego z nich – Vivaro-e kupimy za 199 tys. zł z mniejszą baterią. Do większej trzeba dopłacić prawie 26 tys. zł, ale na pewno warto to zrobić gdybyśmy wybierali się czasami w dłuższą podróż, bo wówczas mamy szansę przejechać drogą ekspresową z maksymalną dozwoloną prędkością do 200 km między ładowaniami.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIzera jednak nie będzie polskim samochodem. Może za kilka lat
Następny artykułCZŁUCHOWSKI CAMPING NR 80 PONOWNIE W KRAJOWEJ CZOŁÓWCE