Administracja Joe Bidena przeżywa najpoważniejszy od dekad kryzys w polityce zagranicznej. Mimo tego Biden uznał, że spędzi weekend w swoim rodzinnym stanie.
Rozpoczęta w maju ofensywa Talibów znacznie przyspieszyła w zeszłym tygodniu. Mimo tego Joe Biden udał się na urlop do prezydenckiego ośrodka Camp David. Pod wpływem zmasowanej krytyki przerwał go dopiero w poniedziałek, kiedy prezydent Afganistanu już uciekł a Kabul de facto był już w rękach Talibów. Po wygłoszeniu przemówienia, w którym o zaistniałą sytuację obwinił Trumpa i samych Afgańczyków, wrócił do Camp David i dopiero we wtorek, po kolejnej fali krytyki, znowu przyleciał do Waszyngtonu.
Nie wytrzymał w nim jednak długo. Zgodnie z harmonogramem Białego Domu w piątek wczesnym popołudniem miał polecieć na weekend do swojego domku letniskowego w Wilmington w jego rodzinnym Delaware. Federalna Administracja Lotnictwa już w czwartek wydała ostrzeżenie, że w przestrzeni powietrznej tego stanu będzie przebywał prezydencki samolot Air Force One.
Ostatecznie Biden postanowił nieco opóźnić swój weekendowy wypad do domu. W piątek wieczór wygłosił przemówienie o chaotycznej ewakuacji z Afganistanu i porozmawiał przez telefon z premierem Włoch i emirem Kataru. Biały Dom potwierdził jednak, że uda się do Wilmington dzisiaj po południu. Na dziś i jutro nie zaplanowano też żadnych oficjalnych spotkań.
To już dziewiętnasta wizyta Bidena w Delaware odkąd został prezydentem USA.
Źródło: Stefczyk.info na podst. NYPost Autor: WM
Fot. PAP/EPA/SHAWN THEW
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS