Drogi władzy i społeczeństwo się rozchodzą – w Izraelu
Od kilkunastu tygodni trwa w Izraelu społeczny protest wobec zmian w sądownictwie forsowanych przez premiera Benjamina Netanjahu. Polegają one na tym, że osłabieniu ulegnie władza sądownicza w Izraelu, a bardzo wzmocniona władza wykonawcza. Protestujący w wielotysięcznych manifestacjach powołują się na przykład Polski. Negatywny, gdyż wykrzykują, że takiego sądownictwa, takich relacji między władzą państwową i władzą sądowniczą, jak w Polsce, nie chcą mieć w Izraelu.
Nawet w rządzie Benjamina Netanjahu nie wszyscy ministrowie popierają autorytarne zapędy swojego szefa. W ostatnich dniach minister obrony Jo’aw Galant wezwał publicznie do zatrzymania reform w sądownictwie, gdyż – jego zdaniem – pogłębiają one podziały w społeczeństwie. Galant już następnego dnia został zdymisjonowany przez premiera.
Tyle fakty, które zaprzeczają rzekomym podobieństwom między Izraelem i Polską. Forsowane w Polsce zmiany w sądownictwie niewielu Polaków interesują. Jeśli pojawiały się protesty, to były nieliczne. W Izraelu większość demonstrantów stanowią ludzie młodzi i w średnim wieku, w Polsce ludzie w średnim wieku i starsi. W Dębicy jedynie starsi i w mocno średnim wieku. U nas protest był na tyle nieliczny, że szybko wszystko się wypaliło.
Fundamentalna różnica jest ta, że sprzeciwiający się ostatnim zmianom w Sądzie Najwyższym Zbigniew Ziobro nie tylko nie został zdymisjonowany przez premiera Morawieckiego, ale jeszcze otrzymał pochwałę za swoją twórczą postawę, konstruktywne rozmowy i za współpracę w ramach tzw. zjednoczonej prawicy.
Morawiecki to nie Netanjahu, Polska to nie Izrael.
Daleko nam do społeczeństwa obywatelskiego. Ale prawie 60 procent Polaków chciałoby (ankieta Super Expressu) otrzymać bon wielkanocny w postaci 500 złotych!
Andrzej Janiec
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS