Naprawią im sztandar i zapewnią transport na uroczystości

– Bardzo nas to miło zaskoczyło, bo o pomoc nie prosiliśmy, nigdy nie prosimy, a wójt Rokosz sam nam ją zaproponował – mówi Jerzy Godzisz, wiceprezes dębickiego koła Związku Sybiraków.

Choć o konkretach nie rozmawiał z wójtem, który z uwagi na pandemię pracuje zdalnie, ale z jego zastępcą Markiem Mikrutem. Ten przyznaje, że współpraca z Sybirakami jest dla niego szczególnie ważna z uwagi na ich wiek i to co przeżyli.

– Uważam, że ludzi, którzy przeszli przez Sybir powinno się docenić. Szczególnie że jest ich już coraz mniej – twierdzi wicewójt.

Dodaje poza tym, że propozycje pomocy, które przedstawił mu Jerzy Godzisz, nie wymagają wielkich nakładów finansowych. Wśród nich jest odnowienie sztandaru, który trzeba wyczyścić i pozszywać. Gmina wyłoży na to pieniądze pod warunkiem, że związek znajdzie wykonawcę tej usługi i przedstawi jej wycenę. Wznowiona zostanie również publikacja zawierająca wspomnienia dębickich Sybiraków. Bo jak twierdzi Jerzy Godzisz, nakład, który wypuściło Muzeum Regionalne w Dębicy, dawno się już wyczerpał. Urzędnicy zastanowią się także nad upamiętnieniem zesłańców poprzez nadanie ich imienia ulicy lub placówki.

– Poza tym to są takie drobne prośby, jak bezpłatny wstęp na basen w Latoszynie, czy choćby przekazanie biurek i stołu, które nie będą nam już potrzebne. Na pewno takie znajdziemy – deklaruje Marek Mikrut.

Sybiracy będą mogli też liczyć na gminę, kiedy potrzebować będą transportu na różne uroczystości. A to dla nich szczególnie ważne.

– Zaproszenie wysłać łatwo, tylko nikt się nie zastanawia, że ci ludzie jakoś muszą tam dotrzeć i jeszcze wziąć ze sobą sztandar. A to w większości osoby po osiemdziesiątce – tłumaczy wiceprezes dębickiego koła.

Tym bardziej cieszy się, że znalazł się samorząd gotowy wspomóc ostatnich już zesłańców na Sybir.

Przeczytaj również: To najważniejsza książka dla historii tego miasta

Zgłoś naruszenie/Błąd