A A+ A++

Nic nie liczy się bardziej od wygrywania i to było dla LeBrona Jamesa jasne na początku jego kariery i nie zmieniło się do tej pory. Los Angeles Lakers wygrali piąty mecz z rzędu i nadal utrzymują nadzieję na walkę z czołówką Konferencji Zachodniej. W międzyczasie James goni za jednym z najważniejszych rekordów NBA.

Potrzebuje już niecałe 500 punktów, by przebić Kareema Abdula-Jabbara na liście najlepiej punktujących graczy wszech czasów. Odliczamy więc każdy kolejny mecz, ta noc zbliża się wielkimi krokami i bez cienia wątpliwości oczy wszystkich będą skierowane na LeBrona Jamesa. Nie będzie miało znaczenia miejsce w tabeli Los Angeles Lakers i szanse zespołu na walkę o mistrzostwo. Liczył się będzie wyłącznie LBJ i jego wiekopomne dokonanie. Trudno powiedzieć, czy będzie w lidze gracz gotowy przebić rekord punktowy, jaki zostawi za sobą James. Jednak czy dla niego samego jest to równie ważne, co dla całej reszty?

Teraz wspomina swoje pierwsze punkty, które zdobył w lidze. – Wiedziałem, że jestem gotowy na ten moment. Wiedziałem, że znalazłem się w odpowiednim dla siebie miejscu. Nie wiedziałem jednak, czego oczekiwać. Byłem bardzo nerwowy. Nie wiedziałem, w jaki sposób wpadną moje pierwsze punkty – przyznał. Rozpoczął swój 20. rok w najlepszej lidze świata. W 31 meczach bieżących rozgrywek notuje średnio 29,1 punktu, 8,2 zbiórki i 6,7 asysty trafiając 51% z gry i 30% za trzy. Poprzedniej nocy poprowadził LAL do wygranej w Sacramento.

W 38 minut zanotował 37 punktów (14/28 z gry, 8/9 z rzutów wolnych), osiem zbiórek i siedem asyst. Mimo tego, że wielokrotnie ciągnie zespół na własnych barkach, podkreśla, że zdobywanie punktów nie przynosi mu tyle radości, co poprawianie jakości gry całej drużyny. – Nigdy nie chciałem, by zdobywanie punktów określało moją karierę – kontynuuje. – Oczywiście można się z tym kłócić biorąc pod uwagę fakt, jak długo utrzymuje się rekord Kareema [Abdula-Jabbara] – dodał. Od 5 kwietnia 1984 roku, gdy rozegrał swój ostatni mecz w NBA.

W międzyczasie James chce dopisywać dla Lakers kolejne zwycięstw. – Źle znoszę porażki. Nie lubię, gdy moim indywidualnym osiągnięciom towarzyszą przegrane mecze. Ostatnio gramy lepszą koszykówkę, ale my chcemy wygrywać na najwyższym poziomie – mówi dalej. Przed Lakers sporo pracy. Z bilansem 19-21 zajmują 12. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej, ale jest tam naprawdę ciasno, więc kolejna seria zwycięstw może im pomóc wskoczyć nawet na miejsca 5-6. W międzyczasie LBJ cały czas rozmyśla o wspólnej grze z Bronnym.

Muszę zagrać ze swoim synem – podkreśla. LeBron James Junior najwcześniej może zadebiutować w sezonie 2024/25. – Możemy zagrać w tej samej drużynie albo przeciwko sobie. Nie mówię, że musimy się kryć przez cały mecz, bo on jest rozgrywającym, a ja na tym etapie kariery gram na centrze albo gdziekolwiek, gdzie mnie zespół potrzebuje – skończył. Nie było jeszcze w NBA sytuacji, w której syn grałby w jednym zespole z ojcem ani takiej, w której graliby przeciwko sobie. Najpierw jednak Bronny musi zadbać o to, by wywalczyć w lidze swoje miejsce.

Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiedziele handlowe 2023. W te niedziele można zrobić zakupy w 2023 roku
Następny artykułPapież ochrzcił 13 dzieci w Kaplicy Sykstyńskiej