Nie odwołali wójt i rady gminy. Tylko 3,9 proc. mieszkańców głosowało w referendum

W sumie w referendum wzięły udział tylko 284 osoby. Zdecydowana większość z nich była za odwołaniem władz – 261 w przypadku rady gminy i 262 w przypadku wójt Marcisz, ale z powodu bardzo niskiej frekwencji referendum jest nieważne.

Aby jego wyniki były wiążące, głosować powinno co najmniej 3/5 z liczby wyborców, którzy wybierali władze gminy w wyborach samorządowych w 2018 r. W przypadku wójt to 3008 osób, natomiast jeśli chodzi o radę gminy – 2653 osób.

Pełnomocnik pojechał na pielgrzymkę

Pełnomocnik inicjatorów referendum Krzysztof Soboń nie wie, jaka była przyczyna tak niskiej frekwencji. Jak się okazuje, on sam również nie głosował. Tłumaczy, że miał wcześniej opłacony wyjazd na pielgrzymkę i nie mógł z niego zrezygnować. Zapewnia równocześnie, że jego rodzina głosowała. 

– Mam duży szacunek dla tych, którzy nie bali się wziąć udziału w referendum – mówi Soboń. I twierdzi, że już za rok mieszkańcy przekonają się, że inicjatorzy odwołania władz gminy mieli rację, ponieważ szykują im podwyżki, m.in. opłat za odbiór śmieci. 

Z faktu, że tak mało osób poszło na referendum, nie kryje zadowolenia wójt Irena Marcisz. – Mogę tylko podziękować mieszkańcom. Wierzyłam, że wykażą się mądrością i tej mądrości im nie zabrakło – podkreśla. 

Dodaje, że teraz trzeba będzie pracować nad poprawą wizerunku gminy, który ucierpiał wskutek negatywnej kampanii. Do współpracy zaprasza również inicjatorów referendum.

Kosztowało ono budżet gminy 36 tys. zł.