Dzisiaj, 20 listopada (11:40)
Do Victora Orbana jest nam dziś bardzo daleko, ale pragmatyzmu i sprytu raczej nikt mu nie odmówi. I jeśli jest gotów iść na bardzo daleko idące ustępstwa w sporze z Brukselą, by odblokować pocovidowe fundusze, to chyba oznacza, że są one bardzo istotne. Dla Węgier i dla Polski.
Można się bawić, stroszyć w piórka, przetrwać jeszcze miesiąc, może dwa, może do świąt, może do następnych. Można mówić, że to przez Donalda Tuska, co w dużej części jest prawdą, bo Platforma Obywatelska jawnie blokowała Krajowy Plan Odbudowy. Można mówić, że to przez uprzedzenia Brukseli i politykę Niemiec wobec konserwatywnego rządu w Warszawie. I to jest prawdą, wystarczy spojrzeć na nierówność w sposobie traktowania różnych rządów w Europie, czy orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Niewątpliwie Unia Europejska, jako struktura pokazała, że swoje zasady solidaryzmu, równego traktowania pod kątem prawnym i rozmaitych innych wzniosłych zasad ma tam, gdzie wszyscy mają dziś takie zasady. To po prostu konflikt koncertu mocarstw i aspirujących mniejszych państw prowadzony – by zacytować klasyka – przy pomocy innych środków. Przy pomocy pieniędzy i prawa.
Tyle że z całej tej refleksji niewiele dziś wynika, bo coraz więcej wskazuje, że Polska gospodarka łaknie tych pieniędzy jak kania dżdżu. Determinacja Victora Orbana, by zdobyć fundusze z Krajowego Planu Odbudowy i zabezpieczyć środki z funduszu spójności, pokazuje, że uznał, iż Węgry po prostu nie mogą w tej sytuacji tych pieniędzy odpuścić. Z władcą Węgier nie zawsze nam po drodze, szczególnie w sprawie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Ale w tej sprawie rządzący powinni wziąć przykład z pragmatycznego Orbana. Polityka jest sztuką wyboru, a rząd powinien wybierać zawsze interes państwa i obywateli.
W piątek kolejne media, za niemieckim serwisem Deutsche Welle i przeciekami płynącymi od brukselskich urzędników, pisały o “mięknięciu Węgier”. W dużym skrócie – Węgry były w gorszej sytuacji niż Polska, bo inaczej niż my nie mają nawet zatwierdzonego KPO, co grozi utratą większości funduszu. Komisja Europejska dąży też do zablokowania Węgrom jednej trzeciej funduszu spójności.
W kontekście historycznym jest to daleko idący bandytyzm, bo fundusz spójności był także przedstawiany jako rekompensata za otwarcie się wyniszczonych komunizmem biedniejszych rynków środkowo-europejskich dla potężnych koncernów i kapitału zachodniego. Co więcej, duża część z tych pieniędzy i tak ostatecznie lądowała z powrotem na Zachodzie, przede wszystkim w Niemczech ze względu na to, że to korporacje stamtąd były … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS