Wreszcie trzeba pamiętać, że przy prezentacji planów tworzenia nowych jednostek i w ogóle przy deklaracjach o 300-tysięcznej armii, które powtarza wicepremier Mariusz Błaszczak, warto przywołać brzydkie słowo na literę D, czyli demografię. Jest to nauka niepodatna na deklaracje polityków. Fakty są takie, że kolejne roczniki wchodzące na rynek pracy, a więc także potencjalni żołnierze, są coraz mniej liczne. O rekruta będzie więc trudniej. Pozyskiwaniu nowych żołnierzy nie sprzyja także… bardzo dobra sytuacja na rynku pracy. Zależność jest prosta – im większe bezrobocie, tym chętniej młodzi ludzie wstępują w szeregi wojska. Teraz bezrobocia praktycznie nie ma. Oczywiście tymi chęciami można sterować, choćby zwiększając wynagrodzenie żołnierzy. Wczoraj właśnie taki ruch dla będących już w służbie zapowiedział Błaszczak, ale to jest próba powstrzymania fali odejść żołnierzy zawodowych, na nowych rekrutów nie będzie to miało wpływu. Warto przypomnieć, że dziś żołnierze, nawet ci niżsi stopniem, to rzadko są „prości … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS