A A+ A++

W Bukowinie Tatrzańskiej wciąż żywy jest zwyczaj, niespotykany w innych regionach. Dotyczy ubierania cuch dla pytacy.

W tradycyjnym góralskim weselu orszak prowadzą pytace – czyli dwaj „czarni” drużbowie w charakterystycznych ciemnych cuhach. W rejonie Poronina czy Zakopanego są one przepasane wstęgą. W Bukowinie Tatrzańskiej przyozdabia się je, jak nigdzie indziej. Biało-czerwonymi szerokimi wstęgami, mirtem i asparagusem.

Nie każdy potrafi w ten sposób „ubrać” cuchę. Zajmują się tym tylko nieliczne mieszkanki, które są proszone o udekorowanie. Robi się to w czwartek lub piątek przed weselem. W czwartek przypina się tylko wstęgi, a w piątek dodaje mirt i asparagus, aby zachowały świeżość na sobotę. Trzeba też postawnego, by dobrze leżała i cierpliwego mężczyznę, który „siądzie pod cuchę” na czas dekorowania, co ułatwia pracę.

– Ubieranie cuch wymaga dużo cierpliwości. Trzeba ułożyć tak zwane „zęby” równo ze wstęg. Najpierw białą, a pod spód czerwoną. Przypina się je szpilkami krawieckimi – opowiada jedna z mieszkanek. – Nie każdy to potrafi. W Bukowinie jest kilka pań, które się na tym znają – dodaje.

Jedną z nich jest pani Maria. Cuhy ubiera już od lat. Najpierw przyglądała się jak inni to robią. – A później samo życie mnie nauczyło, bo trzeba było komuś ubrać cuhy, nie było wyjścia. Zaczęłam sama przypinać wstęgi i tak powoli nauczyłam się wszystkiego – opowiada. Dekoruje cuhy na wesele w rodzinie, u znajomych, dalszych i bliższych sąsiadów.

Ubieranie cuh w Bukowinie Tatrzańskiej jest nieodłącznym elementem w przygotowaniach do wesela góralskiego i zarazem spotkaniem towarzyskim.

– W latach 80., jak brałam ślub, to zapraszaliśmy gości na wesele razem z pytacami. I cuhy ubierało się dwa razy. Najpierw w sobotę, tydzień przed weselem, bo w niedzielę szliśmy na sumę z czarnymi drużbami, a po obiedzie jeździli z nami w powozie i zapraszaliśmy na wesele. Jak nie zdążyło się w niedzielę, to „pytaliśmy” z drużbami jeszcze w poniedziałek i wtorek. Tydzień później, w piątek przed weselem z cuch zdejmowało się mirt i przypinało świeży – opowiada Anna z Bukowiny Tatrzańskiej. Wspomina, że kiedy pytace wchodzili do domów z narzeczonymi, śpiewali „Witomy, witomy, nasi przyjaciele, piykniy wos pytomy, przydźcie na wesele”. – A kiedy szliśmy do mojej chrzestnej matki, to zaśpiewali: „Ziyleni sie jawor, cyrwiyniom sie jabłka. Tutok se wej siedzi moja krzesno matka” – opowiada z sentymentem..

Monika Para-Miśkowiec

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiał zgłosić się do sanatorium w Iwoniczu-Zdroju. Nie dotarł do niego [ODNALEZIONY]
Następny artykułII Starogardzki Festiwal Nauki