A A+ A++

Platforma jest na razie jedyną partią, która sondażowo płaci za pierwszy etap wojny o ratyfikację Funduszu Odbudowy. Powody są trzy. Po pierwsze: medialna i narracyjna przewaga obozu rządzącego nad opozycją. Po drugie: zbudowanie przez Kaczyńskiego szerokiej koalicji ugrupowań połączonych nadzieją na zniszczenie PO i przejęcie jej aktywów. Po trzecie: wojna domowa w Platformie, która utrudniła przeprowadzenie przez nią i tak bardzo trudnej oraz ryzykownej batalii w sprawie Funduszu Odbudowy.

Dobry pomysł, który nie wypalił

Platforma (i Koalicja Obywatelska) postawiła dobrą diagnozę w sprawie Funduszu Odbudowy. Tyle że się z tą diagnozą nie zdołała przebić do opinii publicznej. Poparcie ratyfikacji Funduszu Odbudowy bez postawienia Kaczyńskiemu jakichkolwiek warunków instytucjonalnych i prawnych oznaczało (i oznacza), że europejskie pieniądze staną się w Polsce bardziej funduszem wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, niż Funduszem Odbudowy Polski po epidemii koronawirusa.

Posłuchaj: To Unia sfinansuje propagandę PiS [PODCAST NEWSWEEKA]

PO i KO odrobiły też zadanie domowe opozycji, przygotowując najbardziej precyzyjny (właściwie jedyny) instytucjonalny i prawny warunek, od którego opozycja powinna była uzależnić poparcie ratyfikacji Funduszu Odbudowy. Była to ustawa o Agencji Spójności i Rozwoju, zgodnie z którą o dystrybucji unijnych pieniędzy miały decydować wspólnie rząd, samorządy, politycy obozu władzy i opozycji. Ustawa została przygotowana i przegłosowana przez całą opozycję (senatorów KO, PSL i Lewicy) w Senacie i skierowana do Sejmu, gdzie powinna była się stać projektem całej opozycji, co przy konflikcie wewnętrznym w obozie władzy dawało przynajmniej szanse, że jakąś wersję tego warunku Kaczyński będzie musiał zaakceptować.

Dalej jednak wszystko potoczyło się fatalnie.

Po pierwsze: wojna domowa w PO – o przywództwo, o model przywództwa, o profil ideowy partii – uniemożliwiła pełne wykorzystanie projektu ustawy o ASiR przez formację, która była jej autorem. Ponieważ projekt ustawy napisał Kazimierz Michał Ujazdowski (przy współpracy innych senatorów opozycji, ale też nienależących do końca i w całości do frakcji skupionej wokół szefa PO Borysa Budki), zatem to najskuteczniejsze narzędzie powstrzymania Kaczyńskiego zostało uznane przez część polityków PO (tych związanych bardziej z obecnym kierownictwem i tych związanych bardziej z Rafałem Trzaskowskim) za „dzieło konserwatystów w PO i KO”, którego nagłośnienie „wzmocni tę frakcję”. O projekcie ustawy mówili tylko niektórzy politycy PO, a niektórzy milczeli, mimo że sami nie mieli żadnego innego pomysłu. Nie będąc wyrazistym i zdecydowanym medium własnego pomysłu Platforma oddawała pole PiS-owi.

Po drugie: kiedy Ryszard Terlecki na rozkaz Kaczyńskiego zamknął senacki projekt ustawy o ASiR w sejmowej zamrażarce, ruszył natychmiast do rozmów z Lewicą. Wyposażony przez Kaczyńskiego zarówno w propagandowe populistyczne obietnice skierowane do Adriana Zandberga, jak też w realne propozycje dla Czarzastego (od pieniędzy i gwarancji obecności w mediach dla niego i jego politycznych klientów po obietnice wybaczenia przez PiS „resortowym emerytom” – będącym istotnym elementem elektoratu SLD – ich ściganych wcześniej przez PiS „komunistycznych zbrodni”).

Kiedy Lewica na to poszła, także PSL i kilkoro posłów Hołowni – wiedząc już, że ratyfikacji Funduszu Odbudowy na warunkach Kaczyńskiego zablokować się nie da – zostawiły Platformę samą.

PO przegrało bój wizerunkowy i komunikacyjny. Przewaga medialna PiS dołożyła się do faktu, że Platforma miała do obronienia pozycję bardziej skomplikowaną („poprzemy Fundusz Odbudowy warunkowo, żeby unijne pieniądze trafiły do wszystkich Polaków, a nie na partię Kaczyńskiego, a jeśli nie da się przeprowadzić tego warunku, wstrzymamy się od głosu”) kontra bardzo proste kłamstwo Kaczyńskiego: „PO nie chce, żeby Polacy dostali pieniądze z Unii”. Pozycja PO stała się jeszcze trudniejsza do obrony, kiedy kłamstwo Kaczyńskiego zaczęła w mediach powtarzać najpierw Lewica, a potem niektórzy politycy Hołowni i PSL, ponieważ wobec niezdolności opozycji do obalenia Kaczyńskiego, dzięki jego wysiłkom ukształtowała się odwrotna koalicja – wszystkich ugrupowań, także opozycyjnych, liczących na zniszczenie Platformy, a następnie rozgrabienie jej aktywów instytucjonalnych i elektoratu.

Zbyt cyniczny (w wykonaniu Czarzastego) i zbyt fanatyczny (w wykonaniu Zandberga) zwrot w stronę Kaczyńskiego, żeby „dojechać libków z PO”, stał się po drodze pewnym problemem dla Lewicy. Zwolennicy Zandberga paraliżujący zwykle „Gazetę Wyborczą”, OKO.press i parę innych niepisowskich mediów, musieli na chwilę zadowolić się mediami społecznościowymi. Deal Lewicy z Kaczyńskim, pozwalający mu niszczyć kolejne instytucje państwa prawa i liberalnej Polski (rozpoczynając od samorządów), stał się zbyt ewidentny, aby go można było dalej „zaszumiać”.

Zobacz też: „Nie wybieram się do Hołowni”. Franek Sterczewski jako jedyny z klubu Koalicji Obywatelskiej zagłosował za Funduszem Odbudowy

Jednak i ten efekt może się okazać przejściowy. Wojna o przywództwo w Platformie wybuchła bowiem ze wzmożoną siłą natychmiast po sejmowej przegranej opozycji. Zapewniając Lewicy coś w rodzaju alibi („zobaczcie, co się dzieje z PO, to z nimi mieliśmy pójść?”). Wiadomo już, że Rafał Trzaskowski będzie budował skrzydło socjalliberalne opozycji – trochę obok Platformy, być może nie przeciwko niej, ale zdecydowanie nie z Borysem Budką. Po drugiej stronie pojawił się list 51 posłów i senatorów PO oraz KO (związanych raczej ze skrzydłem konserwatywnym, choć fakt, że wśród sygnatariuszy znalazł się Bartosz Arłukowicz, pokazuje, że brak zaufania do obecnego lidera przekracza granice platformerskich frakcji).

Przesilenie personalne w PO musi się wydarzyć. Problem w tym, jak ono będzie przebiegało – szybko i boleśnie, czy wolno i boleśnie. Czy PO zdoła się po nim odbudować, czy podzieli los AWS-u. Na to drugie czekają Hołownia, Lewica, PSL, choć potencjał do odegrania przez nich roli PO i PiS (które wykluły się kiedyś i rozwinęły na trupie AWS-u) nie jest wcale ewidentny. I to mimo obecnych sondażowych sukcesów Hołowni, bo Lewica i PSL nawet sondażowych sukcesów nie mają.

Nawet jednak jakaś udana rekonfiguracja opozycyjnej sceny potrwa rok czy dwa, a w tym czasie Kaczyński (i jego polityczne, kulturowe, biznesowe, służbowe zaplecze) będzie miał całkowicie rozwiązane ręce. Co odczują wszyscy, od kobiet po sędziów, od środowisk LGBT po nauczycieli i młodzież.

Los Platformy jest jednak w rękach jej polityków. To oni muszą rozstrzygnąć i zakończyć konflikt o przywództwo PO i o jego model. Nawet jeśli sama zmiana lidera nie rozwiąże jeszcze problemów tej partii. Schetynę usuwano pod hasłem: „jest niepopularny, a bez niego PO łatwo się odbije”. Nie było to prawdą. Dzisiaj wielu ludzi w Platformie powtarza ten sam błąd, mówiąc: „jeśli pozbędziemy się Budki, nasze problemy się skończą, bo to on nas obciąża”. W rzeczywistości Platforma wymaga reaktywacji na każdym poziomie – personalnym, programowym, wizerunkowym. Wyrzucenie z sań jednego czy drugiego polityka, a nawet lidera, z nadzieją, że da się w ten sposób uspokoić biegnące za saniami wilki, przestało być pomysłem sensownym i wystarczającym. Przynajmniej od momentu, gdy wilki poczuły, że mogą przewrócić sanie i pożreć całą ich zawartość.

Czytaj więcej: Jakiści, budkersi, żołnierze prezesa… Sprawdziliśmy, kto z kim trzyma w Sejmie i odkryliśmy ponad 40 frakcji [INFOGRAFIKI]

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStudenci Uniwersytetu Rzeszowskiego postawili na swoim. Zorganizowali manifest, a uczelnia znalazła “złoty środek”
Następny artykułSeniorze, spisz się bezpiecznie