A A+ A++

– Mam za sobą bardzo ciężki i trudny okres, ale wierzę, że z pomocą Boga wychodzimy na prostą drogę życia. Nikomu nie życzę, by tego doświadczył, ale tak naprawdę nikt z nas nie wie, co go czeka, czy nie zachoruje i to jest najgorsze – mówi 55-letnia kobieta, która przeżyła chorobę. Z resztą członków rodziny, których także dotknęło zakażenie, dochodzi do zdrowia w domu.

To, co przeżyła i czego doświadczyła wie tylko ona sama i jej najbliżsi, u których również wynik na obecność koronawirusa okazał się pozytywny. Początkowo lekkie dolegliwości związane z przeziębieniem uśpiły czujność kobiety, choć nie bagatelizowała pierwszych objawów.

– Byłam przeziębiona, przez dwa dni miałam taką, jakby chrypkę na krtani, zanikał mi głos – wspomina początki marca br. 55-letnia mieszkanka powiatu pińczowskiego. – Byłam u lekarza, badał mnie i nie stwierdził niczego szczególnego. Chodziłam, funkcjonowałam normalnie.

Niespodziewanie dla siebie i wszystkich domowników kobieta zasłabła i upadła, ciśnienie nagle spadło, syn wezwał karetkę pogotowia.

– 22 marca trafiłam do szpitala w Busku Zdroju, natychmiast podano mi kroplówkę, byłam bardzo osłabiona, ale nie miałam gorączki. Ponieważ w tym czasie wrócił do domu na kilka dni mój syn z Holandii (o czym poinformował wzywając służby medyczne), byłam w tzw. grupie ryzyka. Wykonano mi badanie na obecność koronawirusa. Wynik był pozytywny. Byłam w szoku – przyznaje.

Po trzech dniach pobytu w buskim szpitalu, przetransportowano ją do szpitala zakaźnego w Starachowicach. Izolatka, cztery ściany, strach o własne zdrowie i życie, niepewność o najbliższych członków rodziny, wśród których jest syn, córka z dwójką małych wnucząt (3 i 6 lat) a przez ścianę teściowa (85 lat). Niestety u nich wynik też okazał się pozytywny.

Ataki otoczenia

Trwający ponad dwa tygodnie koszmar pani Joanna chciałaby jak najszybciej wymazać z pamięci, ale jak mówi nie jest łatwo wrócić do rzeczywistości, mimo że wyniki dają powody do radości.

– Mieszkamy w małej społeczności, gdzie od razu nas osądzono i skazano. Ludzie jednoznacznie stwierdzili, że skoro syn wrócił z Holandii to on nas zaraził, co jest nieprawdą. To ja gdzieś złapałam tego wirusa, a pozostali członkowie rodziny zarazili się ode mnie. Jestem tego na pewna, gdyż w moim przypadku doszło do zakażenia między 8 a 10 marca a syn wrócił do Polski 12 marca. Zgłosił to od razu do Sanepidu, ale nie miał żadnych objawów, nie zalecono mu kwarantanny. Dopiero wszyscy zwrócili na nas uwagę, jak ja zasłabłam – wspomina bolesne chwile.

Negatywne nastawienie społeczne potęgowało poczucie bezsilności i niepokój o tych, którzy pozostali w domu. Mimo pozytywnych wyników u członków rodziny – jak mówi pani Joanna – wszyscy od początku czuli się i czują się dobrze, nie wykazując żadnych objawów koronawirusa. Ona sama też przeszła to całkiem znośnie.

Lekki przebieg

– Na szczęście nie byłam pod respiratorem, nawet pod tlenem, choć był przy moim łóżku. Podawano mi wyłącznie kroplówki i antybiotyki, niskie miałam ciśnienie, ale temperatura była w normie. Gdyby nie to zasłabnięcie, można powiedzieć, że przeszłam to wszystko bardzo lekko i łagodnie. Człowiek był w sobie taki zmobilizowany, żeby walczyć, nie poddawać się. Miałam zapalenie płuc, ale teraz płuca są czyste i mam nadzieję, że tak pozostanie – dodaje.
– To był dla mnie bardzo trudny i ciężki czas, bałam się o dzieci, o wnuki, kto się nimi zajmie, gdyby córka trafiła do szpitala. Na szczęście tak się nie stało. Wszyscy jesteśmy już w domu, odizolowani od siebie na poszczególnych kondygnacjach, dochodzimy do siebie.

Życzliwy personel

Jak mówi nasz „ozdrowieniec”, udało jej się to przetrwać tylko dzięki życzliwości ludzi, którzy sprawują opiekę nad chorymi, tak w buskim szpitalu, jak również w Starachowicach.
– Podziwiam tych ludzi, cały personel medyczny, również panów z karetki, która mnie transportowała. Oni ogromnie narażają i poświęcają swoje życie, opiekując się takim osobami, jak ja. A mimo to, pani pielęgniarka czy salowa wchodzi do izolatki, nie odwraca głowy, rozmawia, podtrzymuje na duchu. Kiedy człowiek jest tam sam w czterech ścianach, to bardzo ważne. Tym bardziej, że nie ma pewności, czy za chwilę nasz stan się pogorszy, czy w ogóle z tego wyjdę. Personel szpitala tak naprawdę sam nie wie, czy jest zakażony, czy nie – dopóki nie pojawią się objawy. A nie u wszystkich one występują. Dlatego ta choroba jest tak niebezpieczna.

Mocna wiara i dobrzy ludzie

Jak mówi pani Joanna, nie ma co wspominać, trzeba zamknąć za sobą ten rozdział i żyć dalej, ile będzie jest dane, bo nie wiadomo, co nas czeka.

– Wierzę w Boga, wierzę, że on nas wyprowadził na prostą drogę życia i z pomocą Opatrzności jakoś to wszystko przetrwamy. Przykre jest to, że przez niektórych nie tylko jesteśmy naznaczeni, ale wręcz skreśleni. Są tacy, którzy się boją, izolują, traktują jak trędowatych. Na razie mam pozostać w domu, ale nie wiem jak pójdę do pobliskiego sklepu, będę musiała jechać gdzieś dalej – zastanawia się, jak będzie wyglądało jej życie po koronawirusie.

– Na szczęście są tacy w tacy w naszym otoczeniu, którzy bezinteresownie niosą pomoc i wsparcie, przynoszą zakupy pod drzwi, dzwonią po kilka razy na dzień, pytają, jak się czujemy, czy czegoś nam nie potrzeba. Lekarz z ośrodka zdrowia, gdzie mieszkamy, pracownicy Sanepidu, dobrym słowem wspiera proboszcz miejscowej parafii. To jest ogromnie ważne dla nas w tym czasie. Nie życzę nikomu by był chory i doświadczył tego, co ja przeszłam, ale to może spotkać absolutnie każdego. Wiem, to na swoim przykładzie. Nie wiem, kiedy i jak się zaraziłam. Wiem tylko, co przeszłam i co czułam, w tych czterech ścinach, bez pewności, czy wrócę do domu. Mam nadzieję, że najgorsze mamy już za sobą i wszyscy wyjdziemy z tego obronną ręką.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUmorzenie zaległego podatku przedsiębiorcy. Kto może uzyskać?
Następny artykułMożliwości teleskopu T68