A A+ A++

Trzy są uzasadnienia dla tej opiumowej wizji o prorosyjskości PiSu. Jedno z nich forsuje argumenty, że rząd prowadzi politykę zgodną z interesami Rosji, drugie że ludzie PiS są powiązani z Rosjanami, a trzecia, że metody sprawowania władzy przypominają putinowskie. Przyjrzyjmy się tym przekonaniom.

Rozbijanie Unii to pomoc Moskwie?

Rozumowanie liberałów wygląda tak: PiS sprzeciwia się Brukseli, Putin chce rozbicia Unii Europejskiej, więc PiS pomaga Moskwie. Aby sylogizm był prawdziwy to przesłanki muszą się pokrywać z faktami, tymczasem mamy tu do czynienia z zafałszowaniem rzeczywistości. Rosja chce rozbić i skłócić Zachód, ale nie jest to tożsame z rozbiciem Unii Europejskiej, ba, bywa wprost przeciwnie. Unia jako podmiot silny i zuchwały, który poczuje się na tyle mocny, by wyrugować amerykańskie wpływy ze starego kontynentu to jeden z celów rosyjskiego imperium już od czasów Stalina. Zjednoczenie Niemiec, wyparcie USA i konwergencja Rosji i Europy miały już swój wyraz w eurokomunizmie, a dziś w eurazjatyckiej koncepji „Europy od Lizbony po Władywostok”.

Rosja chce podzielić NATO jako zagrożenie dla swoich sił wojskowych, ale po co jej dzielić siły w Brukseli, skoro scentralizowany kontynent pomógł budować Nord Stream, uwierzył w szybką przegraną Ukrainy, poszedł za koncepcją „resetu” jak osioł za marchewką?

Mówienie o Putinie marzącym o rozbiciu UE to fantazja liberałów wierzących, że Unia jest jakimś błogosławionym najwyższym stadium ustrojowym, kolebką cudów i dobrobytu i w tej naiwnej bajeczce istnieje Gargamel, który chce zniszczyć wioskę eurosmerfów. A na Kremlu Europa jest nadal „śmiesznym kontynentem”, a nie jakąś siłą nie do okiełznania i wrogiem politycznym.

Zresztą… po inwazji Rosji na Ukrainę tylko widz TVN jest w stanie nadal wierzyć, że rząd który uratował Ukrainę ciężkim uzbrojeniem, może skrycie dogadywać się z Putinem.

Last but not least trzeba ocenić postawę liberałów jako fanatyzm – naprawdę każda krytyka poczynań Komisji Europejskiej to już „polexit”, „rozbijanie Unii” i zamach na świętą Brukselę?

Ludzie PiS powiązani z Rosjanami?

Dwóch dziennikarzy, Grzegorz Rzeczkowski i Tomasz Piątek, forsują tezę o powiązaniach ludzi PiS z różnoraką agenturą czy wysłannikami Kremla. A to Glapiński kupił dom od kogoś podejrzanego, a to Morawiecki spotkał kogoś, kto był w Moskwie, a to Macierewicz… itd. Te niewarsztatowe metody w swojej książce wykpił nawet Tomasz Lis:

trochę wątpliwe metody. To znaczy – ponieważ znam Kowalskiego, Kowalski zna Malinowskiego, Malinowski był na wakacjach z Piprztyckim, a Piprztycki był w knajpie w Moskwie i widział doradcę Putina, to ja jestem agentem Putina. Sorry, to tak nie działa.

Jednak Piątek i Rzeczkowski – którzy prawdopodobnie nie znają nawet rosyjskiego a z ich prac wynika, że nie znają nawet zachodniej literatury dotyczącej współczesnej Rosji – poruszają ważny problem. Obecność Rosjan wśród elit Europy jest faktem – na wakacjach, w hotelach, na uniwersytetach, w świecie IT (Cambridge Analitica), w świecie brytyjskich prawników (sądownictwo w Londynie to już legendarny sojusznik rosyjskich służb), w ośrodkach kultury w Paryżu, w organizacjach ekologicznych w Niemczech i w wielu innych miejscach. Rosjanie przez dwie dekady rozpanoszyli się wszędzie i trudno być przedstawicielem lokalnych elit i któregoś na swojej drodze nie spotkać. I tym problemem faktycznie wypadałoby się zająć, bo faktycznie setki wpływowych osób z Paryża, Londynu czy Brukseli, o Berlinie nie wspominając, wciąż ociera się o Rosjan.

Na podsumowanie Rzeczkowszczycno-Piątkowszczyzny można przytoczyć cytaty z licznych poważnych ekspertów od Rosji i agentury rosyjskiej takich jak Edward Lucas czy Amy Kight, którzy o ich dorobku piszą…ach, pardon, wcale nie piszą, bo przecież nikt poważny ich nie cytuje (a przecież odkrycia mają tak rewolucyjne!).

Czy PiS rządzi jak Putin?

Liberałowie i lewica – zresztą nie tylko w Polsce – oceniają wiele konserwatywnych rządów jako kopiowanie Putinowskich rozwiązań.

Ww. Tomasz Piątek uważał nawet, że skoro PiS krytykuje jedzenie robaków i w Rosji też to krytykują to oznacza prorosyjskość PiS. Takie myślenie nie jest jednak odosobnione, bo liberałowie, po tym jak wybory prezydenckie w USA w 2016 roku wygrał Donald Trump, bardzo często obwiniają wpływy rosyjskie za ich własne wyborcze porażki. Cała progresywna politologia sprowadza się dziś do zestawienia konserwatyzmu z putinizmem. Jest to ciekawe zjawisko, które wynika nie tylko z nieumiejętności poradzenia sobie zachodniego establishmentu z ich własnym wyalienowaniem ze społeczeństwa. Prawdą jest bowiem, że Kreml po 1999 roku przybrał szaty konserwatyzmu i z (werbalnej) „obrony tradycyjnych wartości” uczynił jeden z filarów legitymizacji imperium. Jednak tak jak w przypadku Związku Sowieckiego legitymizującego się dobrem klasy pracującej, tak i dzisiaj Moskwa walczy o tej wartości jedynie w aspekcie werbalnym. Tylko skończony głupiec albo agent rosyjski może nazwać kraj, w którym np. w 2017 roku przeprowadzono dwa miliony aborcji, za faktycznie konserwatywny.

Co rozsądniejsi jednak krytycy konserwatywnych władz w Europie twierdzą jednak, że upodabnianie rządów do władzy w Moskwie polega na czym innym – np. na ograniczaniu wpływów liberalnych mediów, retorykę tożsamościową i konsolidowanie społeczeństwa w oparciu o patriotyzm/nacjonalizm. Problem polega na tym, że nie jest to w żadnym wypadku wynalazek Putina, a w Moskwie sięga się po to właśnie w obrębie tego udawanego konserwatyzmu, w dodatku w sposób tak krwawy, w jaki nikt w XXI wieku tego nie robił w cywilizowanym świecie.

Mówienie zatem, że „Kaczyński jest jak Putin” bo krytykuje stację TVN jest tak prawdziwe, jak mówienie, że król Karol III jest kopią Putina, bo ma spłuczkę w toalecie.

Bajki dla niezbyt mądrych ludzi

Wiemy jednak ze zmieniającej się formy debaty publicznej we współczesnych demokracjach, że tak jak kiedyś gorszy pieniądz wypierał lepszy tak dziś bardziej prostacki przekaz wypiera ten bardziej zniuansowany. Aby wykazać prorosyjskość Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego potrzeba opisać w oparciu o poważne dokumenty ich strategię na „reset”, a żeby nazwać tak Kaczyńskiego woła się jedynie: „patrzta, nie chce jeść robaków, zupełnie jak Putin”.

I tak to się kręci w liberalnej bańce informacyjnej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł15. Ogólnopolska Konferencja „Ostrożnie – dziecko! Profilaktyka krzywdzenia małych dzieci”
Następny artykułMedia: Moder powalczy o grę w Brighton, Kozłowski i Karbownik muszą szukać minut gdzie indziej