A A+ A++

W ubiegłym roku ukazał się czwarty zbiór wierszy Macieja Dobrzańskiego – „Coda oraz to, co po niej”. Powstanie książki sfinansował Instytut Literatury w Krakowie, a wydania podjęło się wydawnictwo „Zaułek Wydawniczy Pomyłka”. W posłowiu do książki, oprócz odniesienia się do nowego zbioru, Bartosz Sadliński przeanalizował dotychczasową twórczość prudnickiego poety z uwzględnieniem jego trzech poprzednich tomików. Osoby zainteresowane nabyciem książki mogą kontaktować się z wydawnictwem, a tekst zamieszczamy poniżej.

Wcześniejsze trzy tomiki Macieja Dobrzańskiego (“Należy zostać”, 2009; “Imię jest znakiem”, 2012; “Wizja lokalna”, 2015) można by było wydać jako trylogię – stanowiłby spójną całość. Uważna lektura pokazuje – co prawda – pewne różnice między nimi (oraz różnorodność wewnętrzną), jednak wizytówką twórcy wydaje się być kilka motywów.

Nietrudno zauważyć, że autor często posługuje się drugą osobą liczby pojedynczej („ty”), czasami też trzecią (“on”). Tak prezentowany jest swoisty podmiot liryczny – w ten sposób osiągnięty zostaje dystans graniczący z wyobcowaniem (a może próba wczuwania się w samego siebie, choć z perspektywy…). Na początku wiersza “Z kronik kamienicy: pory roku” (tomik “Wizja lokalna”) czytamy:

Często się tu włóczy.

Czasem chodzi po klatce schodowej,

szuka czegoś na strychu albo stoi z uchem przy drzwiach

twojego mieszkania – utwierdza się w swoim grzechu.

Macieja Dobrzańskiego wyraźnie interesuje również autotematyzm, tzn. pisanie o pisaniu, refleksja nad samym aktem twórczym. Podmiot liryczny jest poetą (czy samym autorem – nie czas wyrokować). Wiersze nie są więc często przezroczyste, ale to właśnie na nie skierowana zostaje uwaga.

Maciej Dobrzański nie stroni od lokalności. Prudnik pojawia się nie raz i nie dwa, a tytuł trzeciego tomiku „Wizja lokalna” – choć oczywiście wieloznaczny – nasuwa związek z tym niewielkim, ale interesującym (np. w perspektywie historycznej) miastem.

Prudnik Macieja Dobrzańskiego przedstawia się mrocznie. Poeta akcentuje to, co ciemne, często dramatyczne. Może i jest w tym zachwyt nad Prudnikiem, miłość do tego miasta, ale na pewno jest to trudny zachwyt i trudna miłość.

Choć w poezji autora pojawiają się rymy, miażdżącą większość jego twórczości zajmują wiersze nieregularne, pisane jednak z zastosowaniem interpunkcji. Trudno powiedzieć o tych tekstach, by były proste w odbiorze, wydają się jednak odpowiadać na szkolne pytanie „co poeta miał na myśli”; nie noszą cech strumienia świadomości (wyjątek stanowi seria „Bajki” z tomu „Należy zostać”); nie brakuje w nich jednak eksploracji języka. Autor niejednokrotnie eksperymentuje np. z tytułami utworów, sprawiając że łaczą się bezpośrednio z tekstem właściwym lub są od niego wyraźnie dłuższe. Poniżej wiersz (w całości) z tomu “Imię jest znakiem”:

Stawiał ule, przycinał

gałęzie, krzyczał na całe

podwórko tym swoim ciepłym,

żabim głosem. Wielki, barczysty

chłop. Z rakiem też się nie pieprzył;

dwa miesiące

i na podwórku zrobiło się

cicho.

Wiersze Macieja Dobrzańskiego mają charakter egzystencjalny; u autora widać zresztą zainteresowanie poetami, którzy zasłynęli z podejmowania ciężkich tematów (utwory poprzedza cytatami z Rafała Wojaczka, Paula Celana czy Jana Rybowicza). Bohater wierszy dialoguje ponadto z pracami plastycznymi Zdzisława Beksińskiego (ich kopie znajdują się w tomach „Imię jest znakiem” oraz „Wizja lokalna” ). Te dialogujące wiersze dedykowane są zresztą Izabeli Fietkieiwcz-Paszek, która na poetyckich dialogach z Beksińskim i Shagallem oparła koncepcję tomu „Próby wyjścia” (2011).

Introwertyczne nachylenie wierszy Macieja Dobrzańskiego nie przysłania tematyki historycznej. Mordy dokonane przez UPA na Kresach Wschodnich, prudnickie getto dla Niemców, szeroko pojęta „poniemieckość” i inne motywy dopełniają nastroju tych generalnie ciężkich wierszy.

Trudno jednak zarzucać utworom skrajny pesymizm. Pojawia się w nich lżejszy, spokojniejszy oddech. Widać to zwłaszcza na końcu tomu „Wizja lokalna” (fragment utworu: “Tak bym to widział”):

Chciałbym zamieszkać

na zawsze w takim właśnie

sobie. Ostatnie spojrzenie.

Kluczyk do stacyjki. Gaz.

A potem – w drogę. Gdzie? To właśnie

najpiękniejsze, tego jeszcze nie wiem.

Odpalam radio: Stairway to heaven.

Nadzieja, a przynajmniej decyzja o niekapitulacji, pojawia się także w tytule pierwszego tomu Macieja Dobrzańskiego oraz w rozwinięciach tego tytułu wewnątrz książki. „Należy zostać” pada w kontekście niepopełniania samobójstwa (bo – mimo wszystko – należy zostać…).

*************

Nowy, czwarty tomik Macieja Dobrzańskiego w dużym stopniu opowiada tę samą historię, co trzy poprzednie. Pojawia się kontynuacja cyklu „Z kronik kamienicy”, jest druga część utworu „Jeśli wierzyć wnętrzu”; autor umieścił nawet wiersz „Za kilka godzin wigilia”, który pochodzi z jego wczesnej twórczości. Pojawia się także pisanie w drugiej osobie liczby pojedynczej (jak w wierszu “Ślady”):

Znowu nikogo tu nie ma.

A i ty, nie wiadomo po co, kręcisz się

po peronie. Tu była ławka, tam chyba kran,

gdzieś wewnątrz bufet i cała masa

głosów.

Maciej Dobrzański nadal bawi się tytułami, lubi stosować przerzutnie, nie odchodzi od „pisania o pisaniu”. Wciąż przeplata długie wiersze krótkimi, lubi sięgać po proste komunikaty. Nie stroni od dedykacji, mrocznych klimatów i lokalności.

Co zatem się zmienia? Klimat nowego tomiku jest – patrząc całościowo – lżejszy. Bez przesady, ale lżejszy. Dzieje się to m.in. za sprawą rymowanych i rytmicznych wierszy, które współbrzmią według schematu AA BB.

Autor posługuje się też niekiedy tzw. rymem częstochowskim, ale – jak to mówią – na pewnym etapie zaawansowania to nie mankament, a mniej lub bardziej udany zabieg artystyczny (stosowany także przez utytułowanych poetów, jak Jacek Podsiadło).

Śnieg na dachach garaży.

Nic się dziś nie wydarzy

Tak czytamy w wierszu “Przed czterdziestą piątą rehabilitacją”. Innym znów razem (w wierszu bez tytułu) jest poważniej, choć również z bliskim rymem.

Znów ten sam pokój, to samo pytanie,

ta sama noc, wyostrzona pamięć;

ta sama próba napisania wiersza

i ostrzeżenie, by w nim nie zamieszkać;

Autor nie pozwala jednak czytelnikowi zapomnieć o stylu, którym uwodził go w poprzednich tomach. Czwarta część nie odcina się więc od korzeni, zapuszczonych w trylogii. A zatem:

Jeśli wierzyć wnętrzu,

coś się szykuje. Nie wiadomo

skąd przybędzie przeciwnik

i jak się potoczą zdarzenia,

ilu polegnie, ilu będzie rannych

w twoim wnętrzu. Bo coś się podkrada,

już pierwsze znaki nadchodzą,

wieczorami puls musuje w alkoholu,

jakby ktoś dawał znaki

prosto z centrum dowodzenia

(na ulicy śmiechy,

ktoś płacze).

Niech więc tytułowe “Trzy czwarte” symbolizują kontynuację wątków rozpoczętych przez autora w pierwszych trzech tomach, jak i poszukiwanie nowych dróg w czwartym. O ile pierwsze trzy tomy można łatwo potraktować jako jeden organizm (i np. wydać je jako jedną książkę mającą trzy rozdziały), o tyle czwarta – nieco wyróżnia się w stosunku do tego zestawu.

Maciej Dobrzański nie należy do autorów lubujących się w coraz to nowych eksperymentach – zbudował swój świat poetycki, który konsekwentnie bada, pogłębia, rozszerza (ostatnio – z naciskiem na trzecie z wymienionych działań).

Bartosz Sadliński

Link do spotkania promującego książkę w Prudnickim Ośrodku Kultury: Spotkanie autorskie z Maciejem Dobrzańskim, autorem tomu poetyckiego CODA ORAZ, TO CO PO NIEJ – YouTube

Recenzja Agnieszki Kostuch: Kod Dobrzańskiego – Agnieszka Kostuch | Nowy Napis

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o pomocy dla obywateli Ukrainy
Następny artykułSolans i Marti na prowadzeniu